Pierwszy pacjent z COVID-19 trafił na Winiary dokładnie 23 marca. Placówka zaczęła przygotowania do przyjęcia takich pacjentów już wcześniej, m.in. wyremontowano oddział dermatologiczny.
- Nie pomylę się jeśli powiem, że szpital na walkę z pandemią wydał blisko 7,5 mln złotych. To nie były pieniądze, które są zapisane w umowie z Nardowym Funduszem Zdrowia. Tak, od 1 lipca mamy zwiększony ryczałt o 3%, ale w ciągu roku zmieniły się koszty energii, płace w służbie zdrowia, pensja minimalna. Te 3% to kropla w morzu. Nie załatwi się tym problemu kosztów powstałych w związku z pandemią - nie ukrywa Kwiatkowski.
Podliczenie kosztów ma nastąpić pod koniec roku, ale dyrektor Winiar nie ukrywa, że placówka planuje pozew przeciwko skarbowi państwa. Chodzi oczywście o zwrot pieniędzy.
- Nie wiem jeszcze kogo będziemy skarżyć, to ustalą prawnicy - mówi dyrektor.
Najwięcej szpital wydał na środki ochrony osobistej dla pracowników i pacjentów, a drugim największym kosztem są płace pracowników.
- W formie umów-zleceń i dodatkowych premii zabezpieczaliśmy funkcjonowanie oddziałów. Od 15 do 18% pracowników szło na różnego rodzaju zwolnienia. W żaden inny sposób nie dało się tego zabezpieczyć, jak w postaci godzin nadliczbowych czy premii uznaniowej - tłumaczy Stanisław Kwiatkowski.
7,5 mln złotych to przybliżone koszty wydane na walkę z pandemią do października. Jak wylicza dyrektor, wzrost ryczałtu o 3% to dla szpitala ok. 4,5 mln złotych w skali roku.
- COVID-19 nie był ujęty w ryczałcie na rok 2020, bo przy planowaniu budżetu takiej choroby po prostu nie było. Boimy się o rok 2021, bo warunkiem uzyskaniem takiego samego ryczałtu jest wykonanie ryczałtu w minimum 98%. Jesteśmy w granicach może 85-90%. Nie wiem do tego podejdzie NFZ. Jeżeli jest mniej niż 98%, ma prawo obniżyć ryczałt. Czy to zrobi - nie wiem - mówi dyrektor. - Każda jednostka chorobowa jest wyceniona w katalogu. Jeśli mamy mniej pacjentów, to nie wykonamy 98%. Szpital pracuje na COVID-19, ale te pieniądze się nie pokrywają. Co to jest 200 zł na COVID?
Dyrektor szacuje, że do normalnego funkcjonowania placówki potrzebny jest wzrost ryczałtu w 2021 roku o ok. 7-8 mln złotych. A jeśli rzeczywiście zostanie obcięty? Stanisław Kwiatkowski odpowiada krótko: - nie wyobrażam sobie tego.
- Jest grupa ok. 400 osób, których nie objęła podwyżka ministra zdrowia. Jest duża presja, żeby dać podwyżki, ale ja nie mam z czego. 2020 będzie kolejnym rokiem, który skończymy na minusie - mówi dyrektor.
Jak przekazał Stanisław Kwiatkowski, za gotowość 1 łóżka w szpitalu tymczasowym ma być płacone ok. 800 złotych. Jeśli łóżko będzie zajęte przez pacjenta, suma wzrasta do ponad tysiąca złotych.
W szpitalu przebywa 80 pacjentów z potwierdzonym COVID-19, 23 czeka na wynik. Do respiratora podłączonych jest 10 osób. W weekend zmarło 6 osób. Oddziały pracują normalnie, choć bez planowych przyjęć.
- Na tę chwilę nie ma rozmowy o wznowieniu planowych przyjęć. Nie ma też porodów rodzinnych - przekazał Kwiatkowski.
Porody rodzinne mogłyby wrócić, jeśli liczba pacjentów z COVID-19 zmniejszyły się do poziomu ok. 50 pacjentów. W tej chwili pacjenci z COVID-19 przebywają na 10 oddziałach, choć cały czas trwa rotacja.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.