Niewidomy pełnoprawnym wyborcą? Skąd!

Opublikowano:
Autor:

Niewidomy pełnoprawnym wyborcą? Skąd! - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Wiadomości W tym roku po raz pierwszy niewidomi wyborcy będą mogli samodzielnie głosować dzięki specjalnej nakładce na karty sporządzonej w Braille’u. Sprawdziliśmy, co na to dbające o niewidomych stowarzyszenie De Facto. Uszczęśliwieni? Niezbyt, delikatnie mówiąc.

W tym roku po raz pierwszy niewidomi wyborcy będą mogli samodzielnie głosować dzięki specjalnej nakładce na karty sporządzonej w Braille’u. Sprawdziliśmy, co na to dbające o niewidomych stowarzyszenie De Facto. Uszczęśliwieni? Niezbyt, delikatnie mówiąc.

Oczywiście sama nakładka, której wprowadzenie do lokali wyborczych jest wręcz milowym krokiem w bynajmniej nie usłanej różami drodze ku uczynieniu z niewidomych wyborców pełnoprawnych obywateli, cieszy pracowników Mazowieckiego Stowarzyszenia Pracy dla Niepełnosprawnych De Facto. Ale… nijak nie zmienia kiepskiej sytuacji niewidomych jako wyborców i obywateli. O co chodzi?

Do tej pory niewidomi i słabowidzący Polacy mogli głosować jedynie z pomocą pełnomocnika, który w ich imieniu zakreślał krzyżyk na karcie do głosowania. Taki objaw być może nieuświadamianej dyskryminacji oburzał pracowników stowarzyszenia – bo osoba niewidoma musiała zaufać komuś w stu procentach, wierzyć, że pełnomocnik uczciwie spełni swoją rolę, a wyjście z tego impasu było naprawdę dziecinnie proste: wystarczyłaby plastikowa nakładka i wyborca z niepełnosprawnością wzrokową własnoręcznie stawiałby krzyżyk przy swoim kandydacie.

Teraz wreszcie ktoś poszedł po rozum do głowy i 9 października niewidomi będą mogli głosować samodzielnie przy pomocy sporządzonej w alfabecie Braille’a nakładki. Płocki Ratusz prosi tylko, by ci niepełnosprawni, którzy zamierzają pójść do urn z takim narzędziem, zgłosili się do Biura Obsługi Klienta (stanowisko nr 1) do 26 września. Mogą to zrobić osobiście, pisemnie, telefonicznie, telefaksem, korespondencyjnie albo przez Internet. Nadal również osoby niepełnosprawne o znacznym lub umiarkowanym stopniu niepełnosprawności i ci, którzy skończyli 75 lat mogą udzielić pełnomocnictwa do głosowania w ich imieniu.

Uradowani skontaktowaliśmy się więc z De Facto, by usłyszeć, jak bardzo są tym faktem uszczęśliwieni. Ale wiceszef stowarzyszenia Jerzy Myszak… otworzył nam oczy na morze problemów czyhających na niewidomych wyborców. – Czy jesteśmy szczęśliwi?! Jesteśmy zupełnie nieszczęśliwi – zaczął z goryczą.- Jasne, wprowadzenie nakładek w Braille’u to duży krok do przodu, ale niewidomy nadal nie jest w Polsce pełnoprawnym obywatelem ani wyborcą.

Bo – jak wyjaśniał nam Myszak – co z tego, że niewidomy może już samodzielnie zagłosować, jeśli nie wie, na kogo. A nie wie na kogo, bo nie ma dostępu do informacji, do programów wyborczych. Stowarzyszenie De Facto, twórca pierwszego i na razie jedynego nie tylko w Polsce, ale i na świecie, e-kiosku z prasą przystosowaną specjalnie dla potrzeb niewidomych i słabowidzących czytelników, chciało zaradzić również temu problemowi. Ale choćby stanęło na rzęsach, bez pomocy polityków się nie obejdzie. Ci zaś, mówiąc potocznie, sprawę olali. – Stworzyliśmy przed wyborami specjalny serwis e-wybory, mający pomóc niewidomym w rozeznaniu się – opowiadał nam Jerzy Myszak. –Do 20 polskich partii i ugrupowań napisaliśmy pisma z prośbą o przesłanie nam swoje programów, ze szczególnym uwzględnieniem tego, co zamierzają zrobić dla niepełnosprawnych. Żebyśmy mogli udostępnić je w potrzebnej formie naszym podopiecznym. Wiecie państwo, od ilu tych partii dostaliśmy program?! Od jednej! Tylko od Partii Zielonych!

De Facto nie dawało za wygraną, zaczęło słać pisma w związku z tym, że ich prośba o programy wyborcze i zajęcie się problematyką niepełnosprawnych pozostała bez odpowiedzi. Na apel odpisały tylko dwie osoby: Bartosz Arłukowicz, minister w rządzie Donalda Tuska od przeciwdziałania wykluczeniu społecznemu i Julia Pitera. – Minister Arłukowicz przyznał, że wie, jak się sprawy mają, ale niestety nic z tym zrobić nie może, a pani Pitera stwierdziła, że problem z dostępem niewidomych do informacji rozwiąże się, gdy strony internetowe będą bardziej dostępne! – opowiada Jerzy Myszak i konkluduje. –Politycy nie mają zielonego pojęcia o problemach niepełnosprawnych! Powiedzmy, że udałoby się uzyskać „większą dostępność do Internetu”, chociaż przecież obecnie w Polsce 56 proc. gospodarstw nie ma w ogóle dostępu do sieci i większość Polaków nadal wiedzę o świecie i programach politycznych ma z prasy i telewizji. Ale nawet gdyby dostępność niewidomych do stron internetowych wzrosła, jak chce pani Pitera, to jak to rozwiązuje ich problem? Nijak! Bo żeby korzystać z Internetu niewidomy musi kupić sobie piekielnie trudny w obsłudze program udźwiękawiający za ponad 4 tysiące złotych albo drukarkę drukującą w Braille’u za 12 tysięcy zł!

Myszak przypuszcza, że lekceważący stosunek polityków do niepełnosprawnych wynika z traktowania ich jako problemu opieki społecznej. Pokutuje przekonanie, że niepełnosprawny to biedak, którym zajmuje się opieka społeczna, któremu warto na Boże Narodzenie jakiś prezent, wykonać jakiś inny pijarowski gest albo po prostu politować się nad ich niedolą. A spojrzenie na przykład na niewidomych jako na pełnoprawnych obywateli, którzy uczestniczą w życiu publicznym i społecznym? Na razie nie ma o tym mowy. Więc nie dba się też o to, by mieli dostęp do informacji choćby o wyborach. – I dlatego, chociaż prowadzimy serwis e-wybory, chociaż 1600 niewidomych z całej Polski czyta w naszym kiosku około 50 tytułów, wreszcie chociaż będą nakładki z alfabetem Braille’a nie spodziewamy się, by wielu poszło do urn 9 października, bo nie wierzą, że cokolwiek mogłoby się zmienić – przyznaje Myszak. – I patrząc na stosunek polityków – naprawdę trudno im się dziwić.

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE