Nietypowa szkoła. Mogą chodzić po klasie i rozmawiać na lekcjach [WYWIAD]

Opublikowano:
Autor:

Nietypowa szkoła. Mogą chodzić po klasie i rozmawiać na lekcjach [WYWIAD] - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Wiadomości Czy wiesz, że w Polsce są szkoły, w których dzieci nie muszą siedzieć cicho i podnosić ręki, gdy chcą coś powiedzieć, a mogą swobodnie poruszać się po klasie, rozmawiać z kolegami, decydować kiedy i jakie zadanie zrobią, a nawet kiedy napiszą sprawdzian? Taka szkoła jest także z Płocku. Nazywa się EDUMONTESSORI.

Czy wiesz, że w Polsce są szkoły, w których dzieci nie muszą siedzieć cicho i podnosić ręki, gdy chcą coś powiedzieć, a mogą swobodnie poruszać się po klasie, rozmawiać z kolegami, decydować kiedy i jakie zadanie zrobią, a nawet kiedy napiszą sprawdzian? Taka szkoła jest także z Płocku. Nazywa się EDUMONTESSORI.

O tym, czym się różni od szkół, które powszechnie znamy i dlaczego warto posłać do niej dziecko, rozmawiamy z Donatą Sulikowską, dyrektorem jedynego w Płocku przedszkola i szkoły podstawowej prowadzonej w oparciu o zasady swobodnego rozwoju dzieci, opracowane przez wybitną lekarkę Marię Montessori.

Ta szkoła bardzo różni się od innych?

Zasadnicza różnica polega na tym, że uczymy dzieci we wspólnotach trzyrocznikowych, czyli np. klasy I, II i III są w jednej sali i to pozwala na to, by dzieci uczyły się od siebie nawzajem. Uczą się też oczywiście poprzez prezentację nowego materiału przez nauczyciela, ale również przez tzw. Wielkie Lekcje. Tych jest pięć, m.in. o powstaniu wszechświata, o rozwoju życia na Ziemi, człowieka, pisma i liczb. Od tego zaczynamy. Chodzi o to, by najpierw zainteresować, zachwycić dziecko i nauczyć spojrzenia całościowego, a dopiero potem szczegółowego na konkretne rzeczy, w konkretnych dziedzinach. Chcemy, aby zrozumiały, że tak naprawdę nauka jest jedna, bo gdy idziemy na spacer i liczymy liście, to trudno odpowiedzieć na pytanie, czy to lekcja przyrody, czy matematyki...

Różnicę między metodami Montessori  a tradycyjną szkołą można też zauważyć w relacjach między nauczycielem a uczniem.

Tak, nauczyciel w szkołach Montessori ma inną rolę - jest przewodnikiem, towarzyszem i inspiratorem. Nauka opiera się na tym, że dziecko samo planuje swoją pracę w poniedziałek i w piątek się z niej rozlicza (na początku nauki dzieci, dla których to nowość, planują pracę tylko na jeden dzień). Dzięki temu mają większy wpływ na to, czego się będą uczyć, ale poznają też, że to duża odpowiedzialność. Przy rozliczaniu same podsumowują to, co zrobiły. Jeśli pojawia się problem, co coś nie poszło zgodnie z planem, to wyciągają wniosek, że np. „nie zrobiłem, bo za długo rozmawiałem z kolegami”. Po dwóch, trzech razach takiego sformułowania, nawet jeśli powodem niewykonania zadania jest „nie zrobiłem, bo wydawało mi się za trudne”, razem szukamy rozwiązania, które pozwoli dziecku zrealizować zadania w następnym tygodniu.

Rozmawianie podczas lekcji w tradycyjnej szkole jest zwykle piętnowane i karane uwagami w dzienniczku.

To kolejna różnica - u nas dzieci nie są na siłę uciszane. To naturalne, że dziecko ma potrzebę mówienia, więc proszone jest o ciszę tylko wtedy, gdy ktoś ma prezentację. To wręcz wskazane, żeby dzieci ze sobą rozmawiały. One naprawdę twórczo dyskutują, a jak porozmawiają o innych rzeczach niż zadania, to przecież nic się nie stanie. Po miesiącu wiedzą już, ile czasu mogą przeznaczyć na swobodną rozmowę, a ile na wykonanie zadań. Ważne jest też to, że swobodnie mogą poruszać się po sali. Natomiast jeżeli nauczyciel i uczeń na koniec tygodnia uznają, że coś poszło nie tak i cel nie został do końca osiągnięty, wtedy nauczyciel po prostu pyta „co możesz zrobić inaczej w następnym tygodniu, żeby wykonać wszystkie zadania?”.

Co to daje w praktyce ?

W ten sposób dzieci uczą się samodzielności, odpowiedzialności, planowania i rozliczania z tych planów tak, jak dziś uczy się menadżerów. Może to nie do końca odpowiednie słowo, ale dzieci, które skończyły szkoły Montessori, będą miały dosłownie pewne rzeczy „wdrukowane” i im naprawdę będzie w życiu łatwiej. Zdobędą praktyczne umiejętności, które potem bardzo im się przydadzą. To będą ludzie inaczej zbudowani, z właściwym poczuciem własnej wartości i dzięki temu inaczej będą przeżywać np. porażki.

Czy dzieciom nie przeszkadza, że każde z nich zajmuje się czymś innym?

Okazuje się, że dzieci bardzo łatwo przyswajają metodę Montessori, szybko się w niej odnajdują, natomiast dla nauczycieli jest ona prawdziwym wyzwaniem. Wszystko dlatego, że nie da się pracować według scenariusza. To zupełnie odpada. Nauczyciele naprawdę muszą być kreatywni, poświęcać wiele czasu, żeby zmieniać choćby otoczenie w klasie, bo zmieniła się pora roku albo pojawiają się nowe treści, które realizują dzieci. Muszą stale tworzyć nowe pomoce naukowe. Przykładowo, kiedy zauważą, że jest w klasie dziecko, którego nie zainteresowało to, co ma do dyspozycji na półkach, to nauczyciel musi wymyślić coś innego, co je zainspiruje. To, że dziecko nie chce się czegoś uczyć, nie jest jego winą. Rolą nauczyciela jest znalezienie do niego klucza. Wtedy wspólnie szukają odpowiedzi na pytanie, jak to zrobić.

To trochę jak Ambroży Kleks...

No tak. Nauczyciele Montessori to prawdziwi mistrzowie tego zawodu. A my mamy wielkie szczęście do ludzi, bo nasi nauczyciele są bardzo ciekawymi osobami. Jedna z wychowawców jest „nauczanką” i filozofem, inna nauczycielem języka angielskiego i socjologiem. Wychowawca musi odnaleźć się w klasie wielorocznikowej z dziećmi, które mają różny poziom wiedzy i różną ekspresję w uczeniu się. Zadaniem nauczyciela jest pomóc dziecku zrobić to samemu.

Dlaczego warto zapisać dziecko do płockiej szkoły czy przedszkola Montessori ?

Nasza oferta, oparta o program Marii Montessori, jest naprawdę bardzo szeroka i obejmuje: edukację polonistyczną, sensoryczną, matematyczną, Katechezę Dobrego Pasterza, wychowanie fizyczne i zdrowotne, sztukę i muzykę, malarstwo i edukację kosmiczną, która jest holistyczna, czyli całościowa. Pokazujemy świat od ogółu do szczegółu. Po to zaczynamy od Wielkich Lekcji, żeby dzieci zafascynować, żeby im się zapaliły iskierki w oczach i pomyślały sobie „Wow! To naprawdę fajne i warto dowiedzieć się czegoś więcej”. Zadaniem nauczyciela jest stworzyć takie otoczenie i pomoce, żeby wszystko było inspirujące (to dotyczy też przedszkola). Mamy wielką pokorę i świadomość tego, że tak jak nie jesteśmy w stanie zjeść za kogoś obiadu, tak nie jesteśmy w stanie nauczyć się za dzieci. To one muszą nauczyć się same. Na poziomie klas IV-VI nauczyciel – wychowawca jest anglojęzyczny, ale musi być jednocześnie świetnym psychologiem, który zna dzieci, jest czujny i z każdym nawiązuje indywidualną relację.  Nie uczy grupy, lecz każde dziecko widzi i prowadzi oddzielnie, biorąc pod uwagę jego możliwości i potrzeby.

Jakie efekty przynosi takie podejście?

Celem pracy ucznia w klasie jest koncentracja i samodzielność oraz przygotowanie się do życia, a nie tylko do kolejnego etapu edukacyjnego. Dlatego otoczenie (wszystko, co tworzy klasę) musi być przyjazne dziecku tak, by nie potrzebowało pomocy dorosłego w organizacji swojej pracy, oraz by miało poczucie samodzielności i niezależności już na etapie planowania swoich zadań. Dzieci odnajdują się w takiej rzeczywistości bardzo dobrze. Czują, że mają wpływ na to, co będą robiły. To widać już na poziomie przedszkolnym.

Warto pamiętać, że maluchy mają różne tzw. wrażliwe fazy, choćby tę ukierunkowaną na naukę literek. Trzeba umieć to uchwycić i umożliwić dziecku poznawanie tego, co w danym czasie je interesuje, a nie zmuszać do zajmowania się czymś, na co w danej fazie nie ma ochoty. Jeżeli się przeoczy te momenty, to potem dziecko może mieć trudności na poziomie szkolnym. Małe dzieci chłoną wiedzę jak gąbka. Dziecko przedszkolne zadowala już samo działanie i to, że ma możliwość robienia czegoś ciekawego, co je tu i teraz interesuje.

To brzmi ciekawie, ale zastanawiam się jak nauczyciele sprawdzają to, czy uczeń rzeczywiście opanował dany zakres materiału?

Na etapie wczesnoszkolnym mamy ocenę opisową, ale żeby uspokoić rodziców, by nie mieli wątpliwości co do tego, że dziecko rozumie i wie, to oczywiście sprawdzamy tę wiedzę. Ale u nas nie ma czegoś takiego, że jest sprawdzian, ogólna panika i wszyscy przychodzą do szkoły zestresowani, a potem ściągają. Uczeń pisze sprawdzian wtedy, kiedy sam uzna, że jest do tego gotowy. Sprawdzian leży na półce i czeka na dziecko.

I faktycznie dzieci nie ściągają?

A ze ściąganiem to też są ciekawe historie... W szkole Montessori, w klasie V jest troje dzieci i często się zdarza, że chłopcy mają podobne zadania. Czasami słyszymy jak jedno z dzieci mówi drugiemu – „No wiesz, nie mogę ci tego pokazać, bo się nie nauczysz, ale mogę ci pomóc, żebyś sam to zrozumiał i zrobił”. To sprawdzanie odbywa się też w ramach projektów edukacyjnych, które uczniowie przygotowują i prezentują przed rodzicami, innymi uczniami lub dziadkami. Praca nad projektem to czas i proces dochodzenia do wiedzy. Uczeń ma bardzo dokładnie sprecyzowane kryteria czego się od niego wymaga i jak to będzie oceniane i właściwie sam dokonuje wyboru, jaką dostanie ocenę. Dokładnie wie, co ma zawierać praca na 5 czy inną ocenę.

A co z przerwami między lekcjami?

Nie ma dzwonka i nie ma przerw, jest to inaczej zorganizowane. Rano mamy trzy godziny tzw. pracy własnej i dzieci wtedy mogą swobodnie chodzić i rozmawiać. Jest też stół, więc mogą podejść i zjeść śniadanie. To tak jak w domu i w rodzinie, w której jest dużo dzieci. Potem (codziennie) na godzinę wychodzimy na dwór. Gdy jest chłodno, to na spacer, żeby dzieci nie zmarzły, a jak jest ładna pogoda to np. na plac zabaw. Zamiast mieć 10-minutowe przerwy w hałasie i zgiełku, dzieci przez godzinę spędzają czas tak, jak chcą. Później znowu jest trzygodzinna praca własna i obiad. Na poziomie I -III nie zadajemy prac domowych, ale dzieci są dłużej w szkole - od 8.30 do 14.30.

W tradycyjnej, publicznej szkole jest coś takiego jak np. rada rodziców. Jak w EDUMONTESSORI wygląda współpraca z rodzicami ?

Współpraca odbywa się w ramach tzw. projektów. Przykładowo, jeśli mamy projekt biblioteczny, to rodzice przychodzą i czytają dzieciom książki, zapraszamy też całe rodziny, tak było np. przy tworzeniu drzewa genealogicznego. Potem zrobiliśmy przyjęcie. Było wspaniale. Rodzice uczestniczą w życiu szkoły poprzez uczestnictwo w spotkaniach z nauczycielami, w warsztatach Montessori czy warsztatach wychowawczych. Dzielimy się z rodzicami naszą wiedzą, ale bardzo chętnie korzystamy z ich doświadczeń. Takie spotkania dla rodziców odbywają się na zasadzie wymiany doświadczeń i wzajemnych dyskusji. W ubiegłym roku ja, we współpracy ze znakomitą panią psycholog Beatą Jaworską, prowadziłyśmy Klub Skutecznego Rodzica i mówiłyśmy o tym jak komunikować się w rodzinie, co można zrobić gdy dziecko się złości lub jest agresywne. Zastanawialiśmy się wspólnie co to dla nas jest sukces naszych dzieci i jak wychować szczęśliwego człowieka?

Widać zaangażowanie rodziców?

Tak. Jest też bardzo aktywna grupa rodziców, którzy podejmują takie inicjatywy jak organizacja spływu kajakowego dla ojców z dziećmi lub wyjście do teatru całymi rodzinami. Bardzo nas cieszą takie pomysły, bo one wpływają na integrację środowiska i są dobre dla dzieci i rodziny.

Kolejny sposób współpracy z rodzicami to włączenie rodziców w organizację corocznego pikniku rodzinnego. Czasami udaje nam się namówić rodziców na przygotowanie i wykonanie tego dnia przedstawienia dla dzieci. Rodzice wcielają się wtedy w prawdziwych aktorów i wszyscy mają przy tym wiele zabawy i radości.

Co sprawia Państwu największy kłopot ?

Najtrudniej znaleźć nauczycieli wychowawców – takich, którzy chcą się rozwijać, ale już mają solidną edukację. Szukamy nauczycieli bardzo skrupulatnie. Najpierw jest rozmowa, ale potem trzeba jeszcze pokazać lekcję i niestety, na tym drugim etapie sporo z nich w ogóle się nie pojawia. Ci, którzy przejdą go pozytywnie nas jeszcze przekonać, że potrafią zrobić pomoce naukowe. Wtedy podejmujemy decyzję, z kim chcemy współpracować. Na szczęście udaje nam się zatrudniać ludzi, którym się po prostu „chce”.

Jaka jest misja, wizja szkoły?

Mamy pewne motto, które nam towarzyszy już od jakiegoś czasu – „Inspirujemy do ciągłego rozwoju i wychowujemy do szczęścia i pokoju”. To dotyczy też inspirowania nauczycieli. Zależy nam, żeby wszyscy się rozwijali, nauczyciele też – dlatego oni sami dużo się szkolą. Chcemy, aby EDUMONTESSORI było centrum edukacji, w którym uczyć się będą nie tylko dzieci, ale też np. ludzie starsi, czyli ich dziadkowie i babcie. Chcemy, żeby dzieci też nam pomagały np. ucząc seniorów obsługi komputera, czy posługiwania się nowoczesnymi telefonami.

Ta wizja to także profil naszego absolwenta. Chcemy, żeby umiał myśleć samodzielnie i dokonywał wyborów według własnych wartości, miał siłę charakteru pozwalającą na skuteczne działanie, wiedział kim jest i znał swoje korzenie, odczuwał sens życia, lubił się uczyć, miał dobre relacje z innymi i potrafił stawiać i osiągać cele. Krótko mówiąc, żeby był szczęśliwy tu i teraz.

Jakie plany na przyszłość ma Państwa szkoła?

W przyszłym roku chcemy wybudować placówkę przy ul. Górnej w Płocku (mamy tam kupioną już działkę na ten cel). Pragniemy tam stworzyć Centrum Edukacji dla wszystkich mieszkańców Płocka. To tam odbywałyby się zajęcia dla różnych grup wiekowych, planujemy też wymianę międzynarodową w ramach programu eTwining. Częściowo to już działa - uczestniczymy w programie, w ramach którego nasi uczniowie integrują się z uczniami z innych szkół Montessori w Polsce. Niebawem jedziemy na tzw. zieloną szkołę i tam spotkamy się z dziećmi z Dwujęzycznej Szkoły Podstawowej - Wieliczka Montessori School.

Współpracujemy ze szkołami z Warszawy, Gdańska, Sopotu, Wieliczki, Krakowa, Pobiedzisk koło Poznania i z Lublina. Chcemy też jeszcze ściślej współpracować z innymi szkołami Montessori w Europie.

Zdarza się, że rodzice przepisują do EDUMONTESSORI dzieci z publicznych szkół? Jak wtedy taki uczeń odnajduje się w nowej rzeczywistości?

Wiele zależy od rodziny i od tego, po co to dziecko przychodzi do naszej szkoły. Jeśli rzeczywiście po to, żeby się uczyć i naprawdę ono samo chce tej zmiany, to wszystko wychodzi dobrze, ale jeśli dziecko myśli, że w szkole prywatnej nie trzeba się uczyć, bo tu się płaci, to jest rozczarowane.

A są już jakieś sukcesy ?

W ubiegłym roku braliśmy udział w programie „Płock na szóstkę”, w ramach którego poznawaliśmy miasto. W innych szkołach w tym przedsięwzięciu brały udział dzieci z klas IV, ale u nas w czwartej klasie było tylko troje uczniów, więc w programie wzięły udział wszystkie dzieci, nawet te z „zerówki”. Chodziło o to, by napisać komiks – przewodnik, z którego można by dowiedzieć się jak najwięcej o Płocku. Nasze dzieci zrobiły to w języku angielskim i zajęły drugie miejsce! U nas zajmowały się tym głównie maluchy i to był wielki sukces i radość, bo rywalizowały przecież z czwartoklasistami!

Ale nasz największy sukces to fakt, że dzieci są otwarte, bardzo kreatywne i nadal mają w sobie tę radość z uczenia się i bycia w szkole, która towarzyszyła im na starcie.

Ile miesięcznie kosztuje nauka ?

500 zł plus 10 zł wyżywienie dzienne ( śniadanie, obiad i podwieczorek). Zajęć dodatkowych u nas wiele nie ma, bo tak naprawdę wszystko realizujemy w ramach programu. Zresztą z doświadczenia wiemy, że nadmiarowość bardziej szkodzi dziecku niż jego niedostymulowanie. Tylko rodzicom ciężko w to uwierzyć.

Ci, którzy po szkole niemal na siłę wysyłają dzieci najpierw na lekcje fortepianu, zaraz po nich na zajęcia sportowe, a potem jeszcze dodatkowy angielski mogą zrobić więcej szkody niż pożytku. Dziecko to dziecko. Nie cyborg.

Wywiad przeprowadziła Agnieszka Milewska

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE