reklama
reklama

Miało nie zalewać, a zalewa. W niektórych piwnicach wciąż zalega woda

Opublikowano: Aktualizacja: 
Autor: | Zdjęcie: Michał Wiśniewski

Miało nie zalewać, a zalewa. W niektórych piwnicach wciąż zalega woda  - Zdjęcie główne

foto Michał Wiśniewski

reklama
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

WiadomościW czasie ostatnich nawałnic woda zbierała się na niektórych odcinkach i po prostu uniemożliwiała przejazd. Tak było m.in. na ul. Tysiąclecia czy Kazimierza Wielkiego. W niektórych piwnicach zalegała także woda.
reklama

Przebudowa ul. Tysiąclecia wiązała się także z rozdziałem kanalizacji. Problem zalewanych piwnic i ulicy miał zniknąć, ale nie zniknął. Przynajmniej nie do końca. Ostatnia ulewy sprawiły, że ul. Tysiąclecia znów była nieprzejezdna - na kilkudziesięciometrowym odcinku jezdni woda sięgała do kolan, a w piwnicach do dziś jest woda. 

- Przypadek zalewania ulic Tysiąclecia czy Kazimierza Wielkiego w czasie nawalnych deszczów. Taki deszcz jeden po drugim doprowadził do zabicia kratek, które odprowadzają wodę do kanałów deszczowych. Wystarczyło podnieść taką kratkę, żeby woda szybko spłynęła. Ten efekt zalania ulic to była kwestia kilki minut. Niestety, takie deszcze mają to do siebie, że w kilka minut spada taka ilość wody, że kanalizacja mają problem z jej odbiorem. Problem jest i tak mniejszy, niż kilkanaście lat temu - wyjaśnia prezydent Andrzej Nowakowski. 

reklama

Są bloki w Płocku, w których piwnicach po ulewnych deszczach wciąż zalega woda, jak np. na Kochanowskiego czy Obrońców Westerplatte. Tam kanalizacja jeszcze nie została rozdzielona.

- Problem dotyczy także ulic Jachowicza, Kolegialnej czy Sienkiewicza. Tam musimy wejść z rozdziałem kanalizacji w kolejnych etapach. Liczymy na pozyskanie środków z Unii Europejskich i konsekwentną pracę, jak w latach poprzednich. Na Kazimierza Wielkiego, Łukasiewicza, 1 i 3 Maja ten problem w dużej mierze został rozwiązany. Przed nami jeszcze druga część miasta - mówi prezydent.

reklama

Miasto wciąż podsumowuje straty, choć jak mówi prezydent, te materialne w przypadku mienia miejskiego nie są duże.

- To kwestia kilku ogrodzeń przedszkoli i szkołach. Co istotne, nie ucierpiały budynki. Najważniejsze, że nie ma strat w ludziach. Poradzimy sobie - zapewnia Nowakowski. - Największym wyzwaniem była przepustu, który powstał między Grabówką a ujęciem Wodociągów. Trzeba tam było rzucić największe siły. Mógłby być problem z dotarciem do ujęcia wody. Mniejsze szkody są w schronisku, ale zwierzęta nie ucierpiały. 

Prezydent ocenia straty miasta na kilka-kilkanaście tysięcy złotych. 

reklama

reklama
reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

reklama
Komentarze (0)

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.

Wczytywanie komentarzy
reklama
reklama