reklama

Miał udar. Dlaczego nie jechał karetką?

Opublikowano:
Autor:

Miał udar. Dlaczego nie jechał karetką? - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

WiadomościDlaczego lekarz pogotowia nie skierował pacjenta z udarem do szpitala karetką tylko pozwolił mu jechać samemu, własnym samochodem? - z taką sprawą zgłosiła się do nas czytelniczka.

Dlaczego lekarz pogotowia nie skierował pacjenta z udarem do szpitala karetką tylko pozwolił mu jechać samemu, własnym samochodem? - z taką sprawą zgłosiła się do nas czytelniczka.

Nasza czytelniczka: Dziadek poczuł się źle w sobotę wieczorem, spuchła mu twarz. Ale ponieważ pół roku wcześniej miał już takie objawy i stwierdzono przepuklinę przełyku, uznał, że nie ma co wzywać pogotowia. Ale nie przechodziło - w niedzielę rano miał już twarz jak dynia, ślina leciała mu z ust, mówił niewyraźnie. Babcia chciała wezwać pogotowie, ale dziadek, jak to dziadek  uparł się, że pojedzie na Strzelecką sam.

Była niedziela, koło 6.00 rano. Według relacjo naszej czytelniczki, lekarz, który miał dyżur na pogotowiu przyjął 75-latka, zbadał, po czym dał mu skierowanie do szpitala. W rozpoznaniu do szpitala miał napisać: podejrzenie udaru. - Nawet nie zapytał, czy dziadek ma jak pojechać do szpitala, nie zaproponował karetki - żali się płocczanka. - Wprawdzie dziadek czuł się na siłach, by samemu prowadzić, ale przecież jeśli  to był udar, jego stan mógł się pogorszyć w każdej chwili.

Na oddział neurologiczny starszy mężczyzna został przyjęty ok. 10.00. - Tomografia wykazała, że faktycznie dziadek miał udar, na szczęście niegroźny - opowiada dalej płocczanka. - Co ciekawe, badanie wykazało również, że poprzednio także przeszedł udar. Czy jednak lekarz, podejrzewając udar, powinien w takiej sytuacji puszczać pacjenta samego?

Szefowa Wojewódzkiej Stacji Pogotowia Ratunkowego i Sanitarnego jest bardzo zdziwiona sytuacją. - Jeśli lekarz podejrzewał udar, powinien wysłać pacjenta natychmiast do szpitala karetką - potwierdza spostrzeżenia naszej czytelniczki Lucyna Kęsicka i obiecuje wyjaśnić sprawę.   Po wyjaśnieniach okazuje się, że ze strony lekarzy ta sytuacja wyglądała inaczej.

- Między relacją pacjenta, a tym, co zapisano w dokumentacji medycznej, jest sporo nieścisłości - mówi dr Piotr Rykowski, zastępca dyrektora ds. medycznych w płockim pogotowiu, który badał zgłoszoną przez nas sprawę. - Owszem, pacjent zgłosił się rano w niedzielę i przyznał, że objawy ma od dnia poprzedniego, ale wskazał jedynie na asymetrię twarzy polegającą na opadnięciu kącika ust. Nie skarżył się ani na ból głowy, ani na wymioty, osłabienie, zawroty głowy, niedowład, afazję, słowem: na nic, co mogłoby sugerować udar niedokrwienny.

Lekarz - relacjonuje dalej dr Rykowski- zbadał pacjenta i skierował go do szpitala. - Postąpił tak mimo że objawy wskazywały bardziej na porażenie nerwu twarzowego, wynikające np. z tzw. „zawiania”, co zresztą podejrzewał sam pacjent, przyznając, że jeździ samochodem z otwartym oknem, a nie na udar - podkreśla wiceszef płockiego pogotowia. - Lekarz zachował więc wzmożoną czujność i prawdę mówiąc dmuchał na zimne, bo porażenie nerwu twarzowego nie zawsze wymaga pomocy szpitalnej, często wystarczy PZOZ.

Jego zdaniem, tak naprawdę więc to intuicja lekarza w NLP i następnie badanie tomografii komputerowej zlecone przez neurologa już w szpitalu, zdecydowały o tym, że rozpoznano udar i że można było stosunkowo szybko zablokować jego  ewentualne dalsze konsekwencje dla zdrowia pacjenta. Niestety, gdy objawy są niestandardowe, trudno rozpoznać dane schorzenie. A w przypadku udarów, sytuacja może się zmieniać dynamicznie.

- W naszej ocenie lekarz nie popełnił błędu zarówno jeśli chodzi o diagnozę, jak i decyzję o niewysyłaniu pacjenta karetką  - ocenia dr Piotr Rykowski. - Pacjent był stabilny, w tamtej chwili nie występowało bezpośrednie zagrożenie życia, a objawy były na tyle niespecyficzne, że nie można było w tamtej sytuacji przewidzieć, że sygnalizują one ogniska niedokrwienne w mózgu, które wykazało dopiero CT głowy.

W tej sprawie ważne jest jednak jeszcze coś, na co zresztą zwracają uwagę zarówno nasza czytelniczka, jak i Lucyna Kęsicka czy dr Rykowski. Często starsi ludzie nie chcą „fatygować” pogotowia i mimo poważnych dolegliwości albo bagatelizują problem i chcą go przeczekać, albo jadą do szpitala na własną rękę. Oczywiście, są i tacy, którzy przesadzają w drugą stronę i wzywają lekarza z byle katarem.

- Nie bójmy się pogotowia i w razie tego typu sytuacji wzywajmy lekarza lub korzystajmy z nocnej opieki lekarskiej  - radzi  dr Piotr Rykowski i przestrzega: - Zwlekanie z diagnozowaniem wielu chorób może mieć tragiczne skutki.  Gdyby pacjent, o którym rozmawiamy, czekał jeszcze dłużej, mogłyby się skończyć nawet afazją czy niedowładem. Nie wolno lekceważyć tego typu objawów.  

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE