– Dużo nie obiecuję, bo chciałbym, żeby wszystko co powiem, było realne – tłumaczył mieszkańcom Płocka zarówno z tej prawej, jak i lewej strony Wisły kandydat Prawa i Sprawiedliwości na prezydenta, Marek Martynowski. Co do wyników sondaży, zachowuje sporą powściągliwość.
Senator Marek Martynowski w tym tygodniu zorganizował kilka spotkań z wyborcami (w Górach i w Spółdzielczym Domu Kultury, gdzie mówił kilka słów o sobie i swoim programie. Jakie inwestycje są dla niego kluczowe? - Zaczynamy od gospodarki - mówił. W podobnym tonie prowadził swoją kampanię w 1992 roku Bill Clinton, 42. amerykański prezydent. Wtedy jego hasłem stały się słowa "It's the economy, stupid", co znaczy w luźnym tłumaczeniu "gospodarka, głupcze". Najwyraźniej Martynowski wziął je sobie do serca.
Foldery turystyczne to promocja polityczna
- Co roku wydajemy w Płocku 20 mln zł na promocję turystyczną, przy której pracuje 20 osób, przy gospodarczej i inwestycyjnej zaledwie cztery – przedstawiał swoje poglądy kandydat na przyszłego prezydenta Płocka. Jego zdaniem, te proporcje powinny zostać wyrównane. - Rolą prezydenta jest jak najmocniejsze lobbowanie za rozwojem gospodarczym miasta. Tymczasem Andrzej Nowakowski promuje w folderach turystycznych głównie siebie, dopiero w następnej kolejności imprezy turystyczne.
Festiwale. Na starówce ma być kameralnie
Gdyby jednak został prezydentem, z pewnością utrzymałby Audioriver i Reggaeland, ale nie szarżowałby przesadnie z ilością festiwali. Do każdej z osobna podszedłby jak do inwestycji, czyli najpierw analiza kosztów i sprawdzenie, czy miasto stać na taki zbytek. Większe imprezy widziałby na plaży nad Wisłą. Na starówce powinno być kameralnie. – Jeśli nawet niektóre bywają uciążliwe, nie możemy też całkowicie zamykać Starego Miasta – tłumaczył.
Równie ważne są dla niego drogi dojazdowe, odpowiednie połączenie kolejowe z Płocka do Warszawy wraz z uwolnieniem 100 ha terenów inwestycyjnym na obszarze dzisiejszego lotniska. Tu popiera jego przeniesienie poza granice miasta. Gdyby stworzyć na nich strefę ekonomiczną, liczy na powstanie 1200 nowych miejsc pracy (w oparciu o przykład Kutna).
Wiadukt porządnie zrobiony, ale…
- Czy te wszystkie piękne, dopiero co pooddawane inwestycje będą w niedalekiej przyszłości funkcjonalne? – pytał, odnosząc się także do siłowni pod chmurką, z których korzysta się przez kilka miesięcy w roku, a za jakieś 3, 4 lata zaczną rdzewieć.
– Przy powstawaniu wiaduktu zatrudniono firmy z Warszawy i Gdańska, więc czy rozwiązał cokolwiek w kwestii bezrobocia? – jednocześnie jednak zastrzegł, że nie namawia do omijania Prawa Zamówień Publicznych, tylko do skorzystania z kryteriów pozacenowych.
Inwestycje nagrodami za głosy
Zdaniem Martynowskiego najwięcej inwestycji jest lokowanych w tych częściach Płocka, gdzie Platforma Obywatelska cieszy się największym poparciem. Najpierw trzeba się zająć stanem dróg i chodników, stworzyć otoczone zielenią miejsca do rekreacji i wypoczynku, w tym na Radziwiu (gdzie w ostatnią niedzielę oddano nowy skwerek). – Inwestycje powinny być równomiernie rozkładane po obu częściach miasta – przekonywał mieszkańców.
Najważniejsze jest ściągnięcie inwestorów, tak, aby byli tu przez lata i płacili podatki w mieście. – Mogę obiecać boiska, a później okaże się, że nie ma ich za co utrzymać – wyjaśniał swoją powściągliwość w kampanii. – Obiecuję jednak, że postaram się o zburzenie obecnej Kobylanki. Tam powinien stać porządny basen.
Ach, te sondaże, w które wierzyć…
- Jak dotąd widziałem dwa (w „Gazecie Wyborczej” i na „Portalu Płock” - przyp. red.)– odpowiadał na kolejne pytanie. - Które są wiarygodne, nie wiem. Okaże się po wyborach.
Kasa prezesów
Oprócz rosnącego długu miasta, mamy szereg spółek miejskich przynoszących straty, co również dotyczy Płockiego Parku Przemysłowo-Technologicznego. Jednocześnie prezesi miejskich spółek zarabiają ponad 20 tys. zł.. – Premier zarabia miesięcznie 16 tys. brutto – odezwał się mężczyzna obecny na sali. – Porównajcie obowiązki i odpowiedzialność na obu stanowiskach - postulował.
Martynowski po pierwsze zmieniłby obsadę w miejskich spółkach i po drugie, obciąłby im zarobki im połowę. – I co z tego, że oddano Centrum Usług Korporacyjnych, skoro to zaledwie przeniesienie kadr z Orlenu i orlenowskich spółek do nowego, wygodnego biurowca?
Kto i z kim nie chciałby rozmawiać
Współpraca miasta z Orlenem według kandydata PiS delikatnie mówiąc „kuleje”. – Do prezydenta Płocka przyjeżdża dyrektor od promocji – przypominał niedawna konferencję w Ratuszu podsumowującą czteroletnią współpracę. – Gdyby tak wysłać dyrektora ds. promocji z Urzędu Miasta do prezesa Orlenu, myślicie że chciałby rozmawiać. Bo ja uważam, że nie. On jest kompletnie oderwany od płockiej rzeczywistości. A teraz Orlen wyłożył 32 mln zł na maraton w Warszawie. Mieszkańcom za te smrody, które wdychają, też się coś należy.
Powrócił również temat drogiego paliwa (optuje za budową tanich stacji paliw, których właścicielem mogłaby być Komunikacja Miejska) oraz zmian systemu czasu pracy w koncernie. – Zmiana z pięcio- na czterobrygadówki przyniosłaby im 25 mln zł oszczędności. Wszystko kosztem pracowników i ich rodzin, przemęczenia, zwolnień.
Potrzebny stok narciarski w Górach ?
Taką prośbę zgłosiła obecna radna miejska Barbara Smardzewska-Czmiel, nawiązując do starej obietnicy Mirosława Milewskiego, z której ten się jednak nie wywiązał. Martynowski jednak skłonny do takich obietnic nie był.
Likwidujemy straż miejską?
Senator twierdzi, że budżet municypalnych wynosi 4 mln 700 tys. zł. – Dwa lata temu wysłałem do nich pismo z prośbą, by mi wyjaśnili czym tak naprawdę się zajmują. Strażnicy łupią ludzi na mandatach. Przecież od zapewnienia bezpieczeństwa ruchu drogowego jest policja.
Złotym środkiem według niego miałoby być rozdzielenie środków z budżetu między policję na stworzenie dodatkowych etatów (do której mogliby po szkoleniach wstąpić municypalni), pozostałą kwotę przekierować na inwestycje.
Kampania. Konkurent wychodzi z lodówki
- Nie mogę konkurować na ilość ulotek wyborczych, siatek, banerów z obecnym prezydentem. On ma dużo większe możliwości ode mnie, bo wydaje się, że pan Andrzej Nowakowski wychodzi już prawie z każdej lodówki – lekko „uszczypnął” obecnego włodarza ubiegającego się reelekcję. Zapytany o możliwość wyborczej dogrywki w ramach II tury, dyplomatycznie odparł, że wszystkiego dowiemy się 17 listopada, kiedy wstaniemy z łóżek. Jeśli zaś chodzi o skład przyszłej rady miasta, PiS realnie liczy na 10, może 13 mandatów w wariancie najbardziej optymistycznym. W swoim przypadku na 20-30% poparcia ze strony płocczan.
– Całą kampanię traktuję jak najbardziej serio – odpowiadał już do dziennikarzy. – W debacie ze studentami nie uczestniczyłem z powodu problemów z rozliczeniem opłaty 400 zł, której sobie zażyczyli organizatorzy, a nie dlatego, że unikam konfrontacji. Wierzę w siłę swoich argumentów. A jaka będzie moja ewentualna prezydentura? Jak głosi moje wyborcze hasło, uczciwa.
Fot. spotkanie w SDK-u (12 listopada) i w domu weselnym w Górach (13 listopada), Portal Płock
Czytaj też: