Kibice Wisły Płock odwiedzają ratusz tylko w wyjątkowych okolicznościach i tak było też tym razem. W sobotę Wisła Płock spadła do I ligi, co niemal wszyscy w Płocku określają mianem "frajerskiego spadku".
Fani mieli jednak problem z wejściem, a rozwiązanie go trwało kilkanaście minut. Radna Wioletta Kulpa oskarżała prezydenta o zamknięcie ratusza. Finalnie to włodarz miasta wyszedł po fanów, tłumacząc to nieporozumieniem, i kilkanaście minut po godz. 16:00 zajęli miejsce na balkonie auli, rozwieszając flagę "Wisła".
Kibice zabierają głos
W imieniu Stowarzyszenia Sympatyków Kibiców Wisła Płock głos zabrał Piotr Wojtewicz, prezes stowarzyszenia. Wojtewicz wskazywał, że Wisła była najgorszą drużyną na wiosnę, a ruchy kadrowe przyszły zbyt późno. Miał też pretensje do radnych, że interpelacji ws. klubu było mało, dotyczyły głównie stadionu.
- Chcielibyśmy zapytać o stan Wisły Płock z troski o jej byt. Chcielibyśmy wyrazić swój sprzeciw przeciwko temu co wydarzyło się i dzieje w klubie. Symboliczne taczki nikogo z klubu nie wywiozły, a to nasza Wisła została wywieziona w pole i poza Ekstraklasę. Głos kibiców, głos płocczan został zlekceważony. Mało tego - niekompetentny prezes eskalował konflikt, zrywając stosunki z kibicami. Komu to było potrzebne? - pytał Piotr Wojtewicz - W trakcie sezonu odeszło wielu dobrych zawodników, bo ponoć potrzebowaliśmy pieniędzy. Na co zostały spożytkowane, skoro sytuacja jest tak opłakana? [...] Pewność siebie zgubiła klub. Nie dostrzegano sygnałów na rzekomy konflikt trenerów z dyrektorem, podziału na obozy słowackie, warszawskie i płockie. Pytanie: kto na to pozwalał? Kto pozwalał na zaciąg słowacki?
Prezes SSKWP wskazywał też, że wypożyczeni z Wisły zawodnicy są w Ekstraklasie - Michał Mokrzycki awansował tam z ŁKS-em, a Fryderyk Gerbowski utrzymał się ze Stalą Mielec.
- W klubie powstał katastrofalny układ, gdzie większość budżetu pożytkowana była na pensje piłkarzy i prowizje menadżerów. Na koniec tego wszystkiego w akcie desperacji, na dwie kolejki przed końcem sezonu, zatrudnia się noweg trenera. Na taki krok było już za późno. Nie znamy zapisów umowy, ale można się domyślać, że więże się z dodatkowymi kosztami. Takie ruchy na 2 kolejki przed końcem sezonu to dodatkowy problem dla nowych władz klubu, co świadczy o całkowitym braku kompetencji obecnego prezesa. Chcemy wiedzieć co było przyczyną takiej sytuacji w klubie - mówił Wojtewicz, wskazując, że Wisła zalega pieniądze piłkarzom, trenerom, pracownikom i usługodawcom.
Podziękował miastu za opiekę nad klubem i nowy stadion, ale wskazywał, że otwarcie odbędzie się "grobowej atmosferze".
- To nie czas na pokaz sił, a ratowanie klubu - mówił, domagając się przedstawienia sytuacji finansowej i informacji o planie na funkcjonowanie klubu.
Dyskusja polityków
Wioletta Kulpa, przewodnicząca klubu radnych Prawa i Sprawiedliwości, a także kierownik działu sponsoringu społecznego w PKN ORLEN, przyznała, że zgadza się z większością wystąpienia prezesa SSWKP. Przyznała, że Wisła Płock ma umowę z koncernem tylko na sponsorowanie klubu w Ekstraklasie.
- Nikt, ani Pan, ani skarbnik Ostrowski, z którym prowadziliśmy negocjacje, ani prezes klubu, nie pofatygował się żeby z nami porozmawiać: "halo spadliśmy z Ekstraklasy, ale może byśmy dalej tak współpracowali?" Nikt, a dziś mija piąty dzień. Rozumiem, że my się mamy prosić, aby sponsorować klub w I lidze? Ciekawe podejście - ironizowała radna.
Kilka minut później prezydent odpowiedział na ten zarzut.
- Albo pani radna kłamie albo nie ma pełnej wiedzy, bo pan prezes Tomasz Marzec jest umówiony na poniedziałek z dyrektor Pniewską na rozmowy [dyrektor sponsoringu sportowego w PKN ORLEN - red.] - mówił Nowakowski. - Mam nadzieję, że sponsor generalny wesprze Nafciarzy w walce o powrót do Ekstraklasy.
Radna Kulpa miała też pretensje, że na wtorkowej radzie nadzorczej nie padł wniosek o odwołanie prezesa. Domagała się też zapewnienia, że Tomasz Marzec nie zostanie w zarządzie klubu, a także informacji o sytuacji finansowej klubu.
- Domniemuję, że jest to ok. 5 mln złotych długu. Jeśli jest inna kwota, może Pan to zweryfikować. Myślę że dla nas radnych i sympatyków klubu jest to istotne. To pieniądze wszystkich mieszkańców Płocka - wskazywała Kulpa.
Prezydent Andrzej Nowakowski przyznał, że w sobotę wydarzyła się rzecz trudna do wytłumaczenia, niewyobrażalna, a także że jest w nim "sporo sportowej złości, frustracja i przekonanie, że nie tak powinno to wyglądać". Włodarz wskazywał, że początek sezonu był bardzo dobry w wykonaniu Wisły, a Pavol Stano zapracował na zaufanie. Wtedy nikt nie domagał się zmian personalnych.
- Z każdą kolejką niepokój rundy wiosennej wzrastał. Ale jest coś, co jest bardzo istotne w tym momencie - tym czymś jest zaufanie. Zaufanie, jakim prezes razem z dyrektorem sportowym obdarzyli trenera. Zaufanie, na bazie którego wydawało się, że jesteśmy w stanie zbudować w Płocku coś naprawdę wartościowego. Zaufanie przecież niebezpodstawne. Wcześniejsze miesiące pracy Pavola Stano z zawodnikami uzasadniały to zaufanie - mówił Andrzej Nowakowski. - Jestem po wielu rozmowach z prezesem. Rozmawialiśmy także w trakcie rundy. Nie ukrywam, że pytałem: "co się dzieje? dlaczego przegrywamy?" Najczęściej ograniczało się to, tak jak podczas konferencji prasowych: "brak szczęścia, błędy własne, ale ten mechanizm funkcjonuje i będzie funkcjonował, bo po boisku biegają doświadczeni piłkarze, karta się odwróci." Nie odwróciła się.
Włodarz wskazywał, że przy zwalnianiu trenera na 2 kolejki przed końcem klub liczył na impuls. Tak się jednak nie stało.
- Mam pełną świadomość i o tym rozmawialiśmy z prezesem, że odpowiedzialność za to ponosi wiele osób. W pierwszej kolejności zawodnicy, przynajmniej część z nich. Co zapewne większość kibiców czytała we wpisie kapitana Wisły mają świadomość, że oni zawiedli najbardziej. Zawiódł też trener, który do końca wierzył w swoją drużynę i który na bazie tych zawodników chciał obronić Ekstraklasę i odnieść sukces. Bez wątpienia zawiódł dyrektor sportowy i prezes. Być może dlatego, że za późno podjął decyzję, wierząc że ten projekt, z tym trenerem ma sens - wskazywał Nowakowski.
Prezydent wskazywał, że prezes Marzec miał na głowie wiele zobowiązań, m.in. kwestie budowy nowego stadionu, a codziennie pracował ponad 12 godzin.
- Dziś chyba o to mam największe pretensje do kibiców, którzy na forach hejtują człowieka, który przez 12 lat był temu klubowi w 100% oddany. Mało tego, ten hejt wyszedł poza sieć, pojawił się także na murach. To już bandytyzm, a groźmy kierowane przez internet czy na murach są niedopuszczalne i karalne. Tomasz Marzec na to nie zasłużył, nawet jeśli jego udziałem jest i naszym wspólnym spadek z Ekstraklasy - mówił Andrzej Nowakowski, przypominając, że 13 lat temu, dokładnie 1 czerwca, Wisła spadła do II ligi wschodniej [ówczesny III poziom rozgrywkowy - red.]. - Powiem to zawsze i wszędzie: frajersko spadliśmy z Ekstraklasy w tym sezonie. Tak frajersko, że trudno sobie wyobrazić. Większymi frajerami była tylko Borussia Dortmund w tym sezonie. Takie sytuacje w sporcie się zdarzają i mimo iż budzą frustrację i złość, to nie usprawiedliwiają hejtu i przemocy.
Wyjaśnił też, że zgodnie ze statutem do wprowadzenia punktu do porządku obrad jest konieczna jest stacjonarna obecność wszystkich członków rady. Prezydent wskazywał też, że Wisła straciła ok. 10 mln złotych na spadku.
- Te środki trzeba będzie pozyskać w różny sposób. Budżet będzie zależał od różnego rodzaju czynników. O tym na pewno będziemy rozmawiać z nowym zarządem klubu - tłumaczył Nowakowski. - Jeśli gdzieś był mój błąd, to w tym momencie, że zarząd klubu był jednoosobowy. Dopiero teraz prezes Marzec powiedział: "Panie prezydencie, ja już nie miałem czasu. Gdy pojawił się nowy element pracy, czyli zaangażowanie w budowę stadionu, doba stała się za krótka". Tylko że prezes Marzec nie należy do ludzi, którzy skarżą się. Szkoda, bo może gdyby wcześniej pojawił się drugi członek zarządu może byłoby inaczej. Nie odpowiem jeszcze dziś ilu osobowy będzie zarząd. Dużo będzie zależało od tego, kto będzie prezesem. Rozmowy z potencjalnymi kandydatami trwają.
Prezydent wskazał też jasny cel: powrót do Ekstraklasy.
- Z zawodnikami, którzy może niekonieczne będą mieli tak znane nazwiska jak ci, którzy biegali po murawie, ale z tymi, którzy będą gotowi walczyć od pierwszej do ostatniej minuty w niebiesko-biało-niebieskich barwach, wierząc, że ta walka przyniesie awans do Ekstraklasy - podkreślił Nowakowski.
Głos zabrał jeszcze Jacek Żabka, wiceprezes SSKWP. Wskazywał, że zorganizowana grupa kibiców spotykała się z prezesem, bo fanom zależało na relacjach i dobrej atmosferze na stadionie.
- Tomek [Marzec -red.] zapewniał nas, że będzie dobrze, że Wisła będzie grała. Od tego meczu [z Widzewem Łódź - red.] zaczęliśmy katastrofalnie pikować w dół. Nikt nie zwracał na to uwagi. Jako kibice cały czas dopingowaliśmy, jeździliśmy, robiliśmy wszystko, żeby wyglądało to jak najlepiej. Widać było, że Tomek jest pogubiony. Obdarzył zaufaniem pana Magdonia i trenera nie oznacza, że to jest jego dobra postawa jako osoba zarządzająca klubem. Powinien mieć ograniczone zaufanie, a nie kontakty na poziomie koleżeńskich, poklepywanie się po plecach "damy radę, damy radę". To jest klub, a nie piaskownica - mówił Żabka. - Tomek jako kapitan tego statku powinien wszystko wziąć na klatę. To on zatrudnił dyrektora, razem zatrudnili trenera, razem płynęli tym okrętem.
Jacek Żabka wskazywał też, że po geście podstawienia taczek klub odebrał kibicom akredytacje.
- Przyszliśmy w 15 osób z taczkami do Tomka. Chcieliśmy powiedzieć mu, że jeśli nie jest w stanie prowadzić klubu, to to jest jego koniec. To były osoby, które znał, mógł czuć się bezpiecznie. Nie wyszedł do nas, wiem, że miał spotkanie. Niefartownie trafiliśmy. Tomek jak zobaczył taczki zerwał wszelkie kontakty z kibicami. Akredytacja dla 4 osób to jest 100 złotych. Dla nas to nie jest problem zapłacić 30 zł za bilet. Sam fakt, że zrywa się w taki sposób relacje z kibicami jest karygodny - mówił Żabka. - Jeśli mówi się nam, że jest wina piłkarzy, a nie wina prezesa, to mi się w głowie nie mieści. Jak można powiedzieć, będą szefem, że jest wina pracowników, a nie szefa? To jest całkowity brak odpowiedzialności i znajomości podstawowych form zarządzania. Tomek nie potrafi zarządzać klubem, nie jest w stanie.
- Mogę tylko powtórzyć, że prezes Tomasz Marzec ma pełną świadomość, że ten spadek to także jego odpowiedzialność. Dzisiaj jest jako prezes osobą, która w tym momencie jest decyzyjna w klubie. Jeśli trzeba podejmować decyzje związane z przyszłością Wisły w tych dniach, cały czas prezes Marzec tę odpowiedzialność, pomimo hejtu, agresji... ja dysponuję printskrinami - zwrócił się do Jacka Żabki.
Dyskusja trwała jeszcze kilkadziesiąt minut. Prezydent Nowakowski przyznał, że odwołanie prezesa Marca jest kwestią czasu. Przewodniczący Artur Jaroszewski poprosił o raport podsumowujący rady nadzorczej Wisły Płock.
Całą dyskusję można obejrzeć tutaj.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.