Złodzieje włamali się do siedmiu piwnic w nocy z soboty na niedzielę. Narobili bałaganu, poprzewracali sprzęty i… nic nie ukradli.
O tym, że ktoś buszował po ich piwnicach, mieszkańcy bloku na Podolszycach dowiedzieli się w niedzielę rano, gdy jeden z nich zszedł do swojej piwnicy. Zastał powyłamywane skoble, poprzewracane sprzęty, pootwierane pudełka. Ale poza bałaganem i zniszczonymi zamkami nie było żadnych innych śladów obecności włamywaczy - z piwnic absolutnie nic nie zginęło. Mimo to mieszkańcy powiadomili policję. - Rzeczywiście, mieliśmy takie zgłoszenie, dzielnicowi prowadzą ustalenia w tej sprawie- potwierdza Krzysztof Piasek, rzecznik płockiej policji. - I rzeczywiście z informacji przekazanych przez mieszkańców wynika, że nic nie zginęło. Trudno odgadnąć, jaki był zamiar tych osób, czy chcieli w ogóle coś ukraść, czy po prostu zniszczyć skoble. Ale oczywiście jedną z prawdopodobnych przyczyn może być to, że do kradzieży nie doszło, bo ktoś spłoszył złodziei.
Z doświadczenia policji wynika jednak, że tego typu sytuacje, w których włamywacze nie kradną właściwie nic, nie są wbrew pozorom tak wyjątkowe, jak mogłoby się wydawać.
Zdenerwowani mieszkańcy zastanawiają się, czy nie ma jakiejś plagi włamań, czy na Podolszycach nie grasuje jakaś szajka. Rzecznik płockiej policji uspokaja jednak - nie odnotowano większej niż zazwyczaj liczby włamań do piwnic - ani na Podolszycach, ani w całym Płocku. - Dzielnicowi apelują jednak do mieszkańców, by zadbali o wzmocnienie zabezpieczeń wejść do piwnicy - podkreśla Krzysztof Piasek. - Często zdarza się tak, że skoble są bardzo łatwe do wyłamania i słabo zabezpieczone drzwi z dykty właściwie bez problemu można otworzyć.
Dobra rada na przyszłość - jeśli trzymamy w piwnicach jakiekolwiek przedmioty, na które mogliby się połakomić złodzieje, powinniśmy pomyśleć o naprawdę dobrym zabezpieczeniu. Starajmy się też, by domofon spełniał swoją funkcję - zawsze dokładnie zamykajmy drzwi do klatki, nie zostawiajmy ich otwartych i nie wpuszczajmy obcych.
