reklama
reklama

Ciężka sytuacja przedsiębiorców w Płocku. - W tej chwili pracujemy żeby nie zwariować, a nie by zarobić

Opublikowano: Aktualizacja: 
Autor: | Zdjęcie: Pixabay

Ciężka sytuacja przedsiębiorców w Płocku. - W tej chwili pracujemy żeby nie zwariować, a nie by zarobić - Zdjęcie główne

foto Pixabay

reklama
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Wiadomości Rok 2020 minął pod znakiem pandemii koronawirusa i zamkniętych drzwi. Podwójny lockdown – spowodowany rządowymi obostrzeniami i sytuacją epidemiologiczną – negatywnie wpłynął na polską gospodarkę. A jak pandemia odbiła się na przedsiębiorcach z Płocka?
reklama

Czas pandemii nie jest łaskawy dla rynku pracy. Jak już informowaliśmy, liczby dla Płocka są alarmujące. W czasie pandemii pracę straciło ponad pół tysiąca płocczan. Z danych urzędu pracy wynika, że na koniec stycznia 2021 roku zarejestrowanych osób poszukujących pracy było 4607, co daje stopę bezrobocia na poziomie 7,3 proc (to więcej niż w skali Polski – 6,5 proc. – i więcej niż w województwie mazowieckim 5,3 proc.).

- Niestety wzrost jest zauważalny - mówi Daniel Olender, dyrektor Miejskiego Urzędu Pracy w Płocku. – Stan epidemii odbił się w znacznym stopniu na gospodarce nie tylko naszego miasta, ale i całego kraju czy świata. Początek 2020 roku był stabilny, jednak w dalszej części rynek pracy zaczął być zdominowany przez zmiany związane z rozprzestrzenianiem się koronawirusa – stwierdził w rozmowie z nami.

Zdaniem dyrektora MUP Płock, największe „tąpnięcie” na płockim rynku pracy było odczuwalne w pierwszej połowie 2020 r. W drugiej części roku sytuacja zaczęła się stopniowo uspokajać, choć w dalszym ciągu nie było mowy o powrocie do normalności.

- Bezrobotnych w tamtym okresie nie przybywało, a liczba ta nawet minimalnie spadła - wspomina Olender. – Jednak, ogólnie rzecz ujmując, 2020 rok względem roku 2019 przyniósł zauważalny wzrost osób bezrobotnych – podsumował.

Ciężka sytuacja przedsiębiorców

Kryzysowa sytuacja wystąpiła także, czy może przede wszystkim dla małych przedsiębiorców. Z analiz przeprowadzonych przez Miejski Urząd Pracy w Płocku wynika jednak, że najcięższy czas może dopiero nadejść.

- Bardziej obawiałbym się o rok bieżący – przewidywał dyrektor Olender. – Jeśli sytuacja pandemiczna będzie utrzymywała się na tym samym poziomie, to szykuje się jeszcze cięższy 2021 rok dla przedsiębiorców. Nie tylko z Płocka. Wszystko zależy oczywiście od rozwoju sytuacji. Jeśli nastąpi pewna stabilizacja, chociażby dzięki szczepieniom, to być może pojawi się szansa na stabilizację gospodarki. Jeżeli jednak restauracje, siłownie czy inne lokale nadal pozostaną zamknięte, to nie można być optymistą w tym przypadku – przekonywał.

Jak zdradził szef urzędu pracy w Płocku, rok 2020 – choć pod wieloma względami kryzysowy – nie był dla miejskich przedsiębiorców aż tak tragiczny. Większość przetrwała na lokalnym rynku pracy.

- Dzięki zaangażowaniu różnych programów i ulg, w roku 2020 udało się przedsiębiorcom jakoś przetrwać – przyznaje Olender. -  Tylko za pośrednictwem naszego urzędu w ramach różnych tarczy do płockich przedsiębiorców wpłynęło ponad 50 mln złotych - wylicza. 

Z raportu MUP-u wynika, że w ciągu minionego roku do urzędu wpłynęła tylko jedna informacja o dokonywanych zwolnieniach grupowych.

- To była warszawska firma, która ma swoją placówkę w Płocku. Z tych zwolnień ostatecznie też zrezygnowano - precyzował Olender.

"Pracujemy żeby nie zwariować, a nie by zarobić"

Przedsiębiorcy z niepokojem patrzą w przyszłość. Sytuacja wielu branż jest bardzo niepewna. Jak przekonywał w rozmowie z nami Zbigniew Michalski, dyrektor NovegoKina: Przedwiośnie, w płockim kinie cały czas walczą  o przetrwanie.

- Ta walka cały czas trwa – rozwiał wątpliwości szef płockiego kina. - Jeśli chodzi o naszą sytuację finansową, to zapewne odpowiada ona innym tego typu placówkom w Polsce. Jest źle – dodał po chwili. 

Według Michalskiego najgorsza w tej całej sytuacji jest niepewność. Obecna sytuacja pandemiczna jest bardzo dynamiczna, dlatego też ciężko jest zaplanować kroki choćby najbliższej przyszłości. Niepewne są pozycje repertuarowe w kinie, a na domiar złego nie można wykluczyć kolejnego rządowego zamknięcia gospodarki.

- Chyba wszyscy wiedzą jaką mamy sytuację – mówił z żalem dyrektor NK: Przedwiośnie. – To bardzo niestabilny czas. W tej chwili nie jesteśmy w stanie planować zbyt odległej przyszłości. Trudno powiedzieć mi co przyniosą kolejne dni, a co dopiero miesiące i tygodnie.

Podobne odczucia towarzyszą właściwie każdemu przedsiębiorcy – i to niezależnie od wykonywanej branży. Koronawirusowy cios otrzymały osoby oferujące rozrywkę, hotelarze, restauratorzy czy właściciele siłowni. Spadek dochodów odnotowali także m.in. właściciele wartszatów samochodowych.

- Teraz powoli wszystko zaczyna się stabilizować, ale było naprawdę nie ciekawie – powiedział Andrzej Ossowski, właściciel warsztatu Auto Gaz S.T.A.G..- Pierwszy raz od dawna znalazłem się w sytuacji, w której nie było pracy. Ludzie przestali jeździć, a i zaplanowane naprawy musiały poczekać na lepsze czasy – wracał pamięcią.

Przestój w pracy sprawił, że Ossowski musiał zweryfikować chociażby plany inwestycyjne.

- Chciałem poszerzyć swoją halę, dodać kolejne stanowisko, powiększyć parking, ale przerwałem inwestycje. No bo jak planować cokolwiek, skoro pieniądze na ten cel i jakieś tam oszczędności musiałem wykorzystać by móc opłacić pensję pracownikom? – pytał retorycznie.

A tarcza i pomoc oferowana przez państwo? Ta była, choć w opinii naszego rozmówcy okazała się niewystarczająca.

- Otrzymałem wsparcie, to fakt. Z tego co pamiętam było to w sumie nieco ponad 7 tysięcy złotych – wspomina Andrzej Ossowski. – Dziękuję za nie, jednak – szczerze mówiąc – niewiele z niego zauważyłem. To pieniądze, które wystarczyły mi na to, by opłacić ZUS i część wypłaty mojego pracownika – mówił szczerze.

Rok 2020 i początek 2021 to także czas walki dla branży gastronomicznej. W trakcie trwającej pandemii właściciele restauracji wielokrotnie bili na alarm. Wskazywali, że los gastronomii, szczególnie mniejszych lokali, może być dramatyczny. Stąd rozpaczliwa walka o przetrwanie, która przejawiała się m.in. otwarciem restauracji na przekór rządowym obostrzeniom. Widmo zamknięcia dotknęło także płockich restauratorów.

„Przyszedł moment kiedy musimy zatrzymać się na chwilę i przemyśleć co robimy dalej. Każdego dnia toczymy nierówną walkę o utrzymanie na rynku. Tarcze skonstruowane są tak, żeby jak najmniej firm je dostało. Nasza firma powstała w grudniu 2019r więc PFR2.0 nas nie obejmuje. Mieliśmy nadzieję, że w marcu zostaną poluzowane obostrzenia i wrócimy do pracy. Powoli ta nadzieja gaśnie. Słyszymy, że może kwiecień, może maj lub czerwiec...Zwyczajnie brakuje nam siły.” – napisano 23 lutego na profilu facebookowym restauracji Tres Puntos w Płocku. 

Dziś już wiadomo, że restauracja trwa nadal - pomimo przeciwności losu, a tych jest całkiem dużo.

- Ten czas był nam potrzebny, żeby przemyśleć parę rzeczy, bo, szczerze mówiąc, nie mamy na to za dużo czasu – powiedział Łukasz Kołodziejski, właściciel lokalu. – Jest dużo pracy, ale bierze się ona z tego, że nie mamy prawie w ogóle pracowników. Przez obecną sytuację wszystko zmuszeni jesteśmy robić sami. Więc ja, pomimo tego że jestem właścicielem restauracji, jeżdżę z dowozami – stwierdził.

Wizja zamknięcia lokalu przez pewniej czas była niezwykle realną opcją. Na szczęście scenariusz ten - choć wciąż możliwy – nie jest jednak póki co rozważany. W Tres Puntos obmyślono dalszą strategię działania. Ta jest jednak mocno tymczasowa...

- Do tego by dalej trwać przekonali nas znajomi – wyznał szczerze Kołodziejski. – To oni próbują nas wesprzeć: dobrym słowem i zamówieniami. Dodatkowo pojawiła się możliwość sięgnięcia po nową tarczę, która w końcu nas obejmuje. Od 1 marca weszła w życie nowa forma rządowej pomocy, która umożliwia nam porównanie dochodów względem września 2020 roku, a nie tak jak to miało miejsce wcześniej – października – dodaje.

Jak wylicza szef Tres Puntos, restauracja przynosi obecnie ok. 10 proc. normalnych dochodów. 

– Czekamy na dalszy rozwój zdarzeń i pracujemy, głównie z poczucia obowiązku i po to by nie zwariować, a nie by zarabiać – mówił ironicznie Łukasz Kołodziejski. – Z niecierpliwością czekamy na możliwość otwarcia lokalu. Wcześniej gdzieś przebąkiwano, że chwila ta nastąpi w marcu, ale nie mamy już co do niej złudzeń. Może kwiecień? Póki co zachęcam do składania zamówień telefonicznych – zachęcał na koniec. 

Przedsiębiorcy - nie tylko z Płocka - marzą o powrocie do normalności, tymczasem, jak podaje Ministerstwo Zdrowia, każdego dnia odnotowywane są nowe przypadki zakażeń. Co gorsza wizję powrotu do czasu sprzed marca 2020 roku zakłócają informacje o nadchodzącej trzeciej fali koronawirusa.

11 marca rząd ogłosił, że od 15 marca w województwie mazowieckim zamknięte będą placówki kulturalne, niektórze sklepy czy obiekty sportowe. 

reklama
reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

reklama
Komentarze (0)

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.

Wczytywanie komentarzy
reklama
reklama