W ostatnich latach w Polsce rozwinęło się zjawisko turystyki ogrodów zooligcznych. Jest całkiem spora grupa osób, która jeździ po Polsce i odwiedza ogrody zoologiczne. To często element tzw. city breaku, czyli kilkudniowego odpoczynku w mieście. I tak jadąc do Wrocławia obowiązkowym punktem staje się wizyta w tamtejszym zoo, zapewne najlepszym ogrodzie zoologicznym w Polsce. Można odwiedzać też zoo w Gdańsku, Warszawie, Chorzowie czy właśnie Płocku. Tak, warto to sobie przyswoić: Płock może być atrakcyjnym miejscem na kilkudniowy wypoczynek.
Zoo poczuło presję
Kilka lat temu płockie zoo poczuło presję, bo w oddalonej o niespełna 100 km Łodzi powstawało orientarium. Ogromny kompleks, w którym prezentowane są zwierzęta z rejonów Azji Południowo-Wschodniej. I rzeczywiście, zainwestowanych 250 mln złotych zapewne powoli się zwraca, bo w weekendy do łódzkiego ogrodu zjeżdżają się tysiące osób i z pewnością nie są to tylko mieszkańcy Łodzi.
Samo orientarium robi wrażenie. Pokaz mycia słoni przyciąga turystów, przy barierkach aż trudno znaleźć kawałek wolnej przestrzeni. Słoniom pewnie nie jest wtedy do końca miło, kiedy patrzą się na nie setki par oczu, ale taki już los zwierząt w zoo. Samo wydarzenie jest od strony marketingowej strzałem w dziesiątkę. Nic dziwnego, w końcu to największy wybieg dla słoni w Europie.
Kąpiel słoni przyciąga setki osób
Poza tym w orientarium można zobaczyć krokodyle (widok z góry na ogromnego gada robi wrażenie), różne gatunki małp, w tym jedyne w Polsce orangutany sumatrzańskie. Rzeczywiście ogród w Łodzi prezentuje sporo gatunków - niektóre pokrywają się z płockim zoo, niektóre nie, więc ta wyliczanka nie ma do końca sensu. Co warto pochwalić, to elegancką strefę gastronomiczną - są leżaki, ławki, można odpocząć.
Płock nie powinien mieć kompleksów
Obejście zoo zajmuje około 3 godzin i tuż po wyjściu zacząłem się zastanawiać: czy płockie zoo jest gorsze? Pod pewnymi wzlgędami pewnie tak, ale to też nie jest tak, że na świecie istnieje idealny ogród zooligczny. Zacznijmy od prozaicznej rzeczy, czyli ceny: za podwójny bilet w Łodzi zapłaciłem 152 złote (warto dorzucić 2 złote na ratowanie zwierząt), w Płocku ten koszt to 84 złote. Różnica widoczna jest gołym okiem.
Kolejna prozaiczna rzecz dla turysty - parking. W Łodzi parkingi bliżej zoo są płatne, a i tak trzeba jechać potem komunikacją zbiorową. Można zaparkować za darmo przy obiektach ŁKS-u, ale trzeba liczyć się z kilometrowym spacerem. W Płocku zaś parking kilkaset metrów od bramy zoo jest zupełnie za darmo.
Fakt, Płock nie ma orientarium, choć plany powstają. I trzeba uczciwie przyznać: orientarum robi robotę. Pytanie czy jest w stanie się spłacić w dającej się przewidzieć perspektywie. Bo poza orientarium i bogatszej, lepiej ułożej, strefy gastronomicznej ja przewagi zoo w Łodzi nie widzę. Oczywiście jest to bardzo estetyczne, przejrzyste, ale po prostu nie uważam, żeby było lepsze do płockiego.
Uważam na przykład, że płockie herpetarium jest znacznie bogatsze od łódzkiego wiwarium. Płockie surykatki są zdecydowanie żywsze i skore do zabawy, podobnie jak stado makaków. Akwaria są podobne, wybiegi zwierząt też. To Płock jest jednak miejscem, w którym można zobaczyć pantery śnieżne, a od niedawna także małe tygrysy syberyjskie (śpieszcie się, bo nie wiadomo jak długo zostaną!). Poza tym Płock ma coś, czego Łódź ani żadne inne zoo mieć nie może - unikatowe położenie na skarpie.
Być może zoo w Płocku potrzebuje inwestycji podobnej do orientarium, oczywiście w mniejszej skali. Zapewne pomoże to ogrodowi przyciągać kolejnych turystów, ale już teraz warto powtarzać, że płockie zoo nie powinno mieć kompleksów względem żadnego ogrodu w Polsce.
Michał Wiśniewski
Komentarze (0)