Wiosną przez półtora miesiąca do rafinerii w Płocku nie docierała ropa naftowa z Rosji. Dostawy udało się wznowić po 46 dniach, ale Orlen poniósł koszty. Koncern domaga się odszkodowania od swoich partnerów ze Wschodu.
Pod koniec kwietnia Ministerstwo Energii podjęło decyzję o wstrzymaniu dostaw ropy, która rurociągiem "Przyjaźń" płynęła do Płocka z Rosji. Powód? Surowiec był zanieczyszczony.
[ZT]22190[/ZT]
Sytuacja utrzymywała się 46 dni, aż w końcu ropa o odpowiedniej jakości popłynęła rurociągiem. Orlen od początku zapowiadał, że będzie domagał się odszkodowania od dostawcy.
- Zgodnie z zapowiedziami wystąpiliśmy do dostawców o odszkodowanie z tytułu ropy zawierającej chlorki organiczne. Zależało nam na precyzyjnym wyliczeniu wszystkich kosztów, które ponieśliśmy, związanych z ochroną instalacji produkcyjnych, a także pozyskaniem czystej, nieskażonej ropy dla utrzymania ciągłości przerobu. Dlatego ten proces był długotrwały. Tym bardziej, że musieliśmy dostosować nasze analizy do planowych przestojów remontowych w naszej rafinerii. Jesteśmy zdeterminowani, aby odzyskać wszystkie koszty, które ponieśliśmy – powiedział Daniel Obajtek, Prezes Zarządu PKN ORLEN.
W czasie awarii koncern wykorzystywał zgromadzone zasoby surowca, a także te dostarczane przez Stany Zjednoczone, Angoli, Nigerii czy Zjednoczonych Emiratów Arabskich. Rocznie płocki zakład przerabia 1,4 mln ton ropy naftowej, około połowa pochodzi z Rosji.