reklama

Zaczęli koszmarnie, skończyli jak należy

Opublikowano:
Autor:

Zaczęli koszmarnie, skończyli jak należy - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

SportPo siedmiu minutach gry Azoty prowadziły w Orlen Arenie różnicą pięciu bramek. Po końcowej syrenie różnica na korzyść Wisły wynosiła pięć bramek.

Po siedmiu minutach gry Azoty prowadziły w Orlen Arenie różnicą pięciu bramek. Po końcowej syrenie różnica na korzyść Wisły wynosiła pięć bramek.

Niektórzy kibice nie zdążyli jeszcze dobrze zająć swoich miejsc, a Azoty prowadziły już 3:0. Bramka zdobyta przez Petara Nenadicia niewiele zmieniła obraz gry. Goście wręcz stawali na głowie, aby udowodnić, że nawet najlepsze zespoły PGNiG Superligi muszą się z nimi liczyć.

Gdy na świetlnej tablicy widniał rezultat 3:8, trener Manolo Cadenas w końcu poprosił o 60-sekundową przerwę w grze. Nafciarze powoli, ale systematycznie zaczęli odrabiać straty. Przez kolejne 14 minut zdobyli siedem bramek, tracąc dwie, dzięki czemu doprowadzili do remisu 10:10.

Wprawdzie puławianie zdołali jeszcze raz objąć jednobramkowe prowadzenie, ale w końcówce pierwszej połowy stracili osiem bramek, zdobywając tylko jedną.

Początek drugiej połowy to przede wszystkim cztery bramki zdobyte przez Petara Nenadicia. I systematycznie rosnąca przewaga nafciarzy, która w pewnym momencie sięgała aż dziewięciu oczek. Wszystko wskazywało na to, że mecz może zakończyć się dwucyfrową wygraną miejscowych. Stało się jednak inaczej. W końcowej fazie spotkania to goście mieli więcej z gry. I udało im się zredukować przewagę nafciarzy do pięciu oczek.

W ekipie Wisły zadebiutował Mateusz Góralski, ale nie zapisał się w meczowym protokole żadnym osiągnięciem poza pojawieniem się na placu gry. W roku środkowego rozgrywającego mogliśmy podziwiać Ivana Nikcevicia, który jako playmaker spisywał się zupełnie przyzwoicie. I co ciekawe, zdołał nawet zdobyć bramkę rzutem z drugiej linii.

– Gdy prowadziłem przed laty Wisłę, wiele osób domagało się ode mnie, abym wprowadzał do zespołu wychowanków. Nie mogłem wtedy ich przekonać, że bazując na miejscowych graczach, nie da się sięgać po sukcesy na arenie międzynarodowej – mówił po meczu trener Azotów Bogdan Kowalczyk. – Teraz w Płocku udało się zmontować silną ekipę, która może stawić czoła najlepszym zespołom Europy. Przekonali się o tym wicemistrzowie Francji, niebawem przekonają mistrzowie Danii. Sądzę, że obecna Wisła mogłaby toczyć bardzo wyrównane boje z trzecim-czwartym zespołem Bundesligi.

Orlen Wisła Płock – Azoty Puławy 36:31 (18:12)

Orlen Wisła: Sego, Wichary – Kwiatkowski, Wiśniewski 5, Nenadić 5, Ghionea 9, Jurkiewicz 4, Syprzak 2, Lijewski 2, Nikcević 6, Toromanović 2, Kavas 1, Góralski

Azoty: Stęczniewski, Grzybowski – Jankowski, Babicz 3, Szyba 3, Przybylski 1, Masłowski 8, Krajewski 3, Sobol 7, Łyżwa 2, Skrabania 3, Przybylski 1

Fot. Tomasz Miecznik/Portal Płock

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE