Xavi Sabate został zaprezentowany jako trener Orlen Wisły Płock 3 lipca 2018 roku. Klub był w coraz trudniejszej sytuacji - przez Płock przewijali się kolejni trenerzy, i choć były przebłyski, pojedyncze mecze, które dawały nadzieje, to rezultat był ten sam - gablota w Płocku nie była uzupełniana od 2011 roku. W Płocku pojawił się Hiszpan, wówczas 42-letni, wciąż bardzo młody trener. I on, i Wisła mieli coś światu do udowodnienia. Wisła, że może wrócić na tron, Sabate, że nie będzie tylko przegrywał.
Po wielu latach niepowodzeń nikt już nie porywał się na stwierdzenia, że teraz to już Wisła na pewno zdobędzie tytuł, wygra puchar, cokolwiek. Postawiono na pracę krok po proku, bo trzeba uczciwie przyznać - tamte Kielce były piekielnie mocnym zespołem, co roku zaliczanym do grona faworytów do wygrania Ligi Mistrzów. W Płocku zespół był stopniowo przebudowywany, w ramach możliwości budżetowych, a trener Sabate postawił na codzienną, ciężką pracę.
Rezultat przyszedł szybko
Trudno się było spodziewać, że praca Xaviego Sabate już po roku przyniesie efekt. Był 9 października 2019 roku, Hiszpan pracował w Wiśle nieco ponad rok. Jego zespół na zwycięstwo z Kielcami czeka od 13 marca 2016 roku. I wtedy wydarzyło się to.W październikowym meczu fazy zasadniczej na kilkanaście sekund przed końcem był remis. Piłkę miała Wisła, a Niko Mindegia zrobił to. O sprawie przypomniał profil "Miasto Mistrzów".
Wisła przełamała dominację kielczan. Co prawda na tytuł trzeba było poczekać jeszcze trochę, a droga była długia i wyboista. Można było jednak poczuć, że klub w końcu rusza do przodu. Wcześniej Wisła na 17 meczów przegrała 16 i 1 zremisowała. Od tamtej pory Nafciarze regularnie wygrywają z zespołem Talanta Dujszebajewa.
Komentarze (0)