Mariusz Sobczak: - Wisła Płock szczyci się tym, że jesteś jednym z wychowanków klubu. Jak zaczęła się twoja przygoda z piłką ręczną?
Adam Twardo: - W Szkole Podstawowej nr 11 w Płocku do tej gry namówił mnie nauczyciel wychowania fizycznego Przemysław Zieliński i poleciało. Wprawdzie w liceum nie było tradycji w tej dyscyplinie, ale szybko trafiłem do Wisły i grałem w kolejnych kategoriach wiekowych.
Twój pseudonim - „Kredka” jest właśnie z czasów licealnych.
- Tak, kiedyś nauczyciel wychowania fizycznego przeczytał jakiś artykuł w prasie, gdzie prognozowali, że mogę w przyszłości mieć nawet dwa metry i cztery centymetry wzrostu. I zażartował, że będę wyglądał wtedy jak kredka, bo byłem wysoki i bardzo chudy. Było sporo śmiechu, kolegom się spodobało, momentalnie to podchwycili. I tak już zostało. A teraz mam 198 cm.
Zakończyłeś już edukację?
- Ukończyłem studia na kierunku wychowanie fizyczne. Nie miałem większych problemów. Wiadomo, do nauki trzeba się przyłożyć, kłopotliwe mogły być najwyżej tylko nieobecności, wynikające z wyjazdów na zgrupowania czy mecze.
Od pewnego czasu stałeś się na boisku specjalistą od obrony. A kibice bardziej oklaskują tych, co strzelają bramki...
- Kiedyś rzeczywiście więcej grałem w ataku, chciałbym częściej występować w ofensywie. Ale trener w klubie ma taką wizję, ustawia mnie głównie w obronie i muszę się do tego dostosować.
Rozpoznają cię ludzie na ulicy?
- Tak, w Płocku raczej kojarzą.
Podejrzałeś coś ciekawego w ostatniej Lidze Mistrzów?
- Tak. Zresztą z każdego meczu, który nawet się ogląda, można wyciągnąć jakieś wnioski. A gra w Lidze Mistrzów daje duże doświadczenie, a to bardzo ważne. I później procentuje.
Masz jakiegoś ulubionego szczypiornistę, wzór, idola?
- Świetnych graczy jest sporo. Narcisse, Karabatic, Hansen. Te nazwiska przychodzą mi głowy od razu, u każdego z nich coś fajnego można podpatrzeć.
A wrażenia pozasportowe z zagranicznych wyjazdów w LM?
- Na wschód jak się jedzie, to jest trochę inaczej. No i Rumunia – to taka Polska, ale ze 20 lat temu. Inne kraje to już bardzo podobny standard do nas.
Wiem, że lubisz Barcelonę, niekoniecznie tą ze szczypiorniaka, lecz z futbolu.
- Lubię piłkarską Barcelonę i jej świetnych zawodników. Lubię też oglądać koszykówkę, oczywiście NBA.
Masz jakieś przesądy czy rytuały przed meczami?
- Nie golę się przed meczem tak ze dwa dni. Ale później to już normalna koncentracja, cisza, spokój.
A znajdujesz czas na jakieś hobby?
- W moim życiu króluje sport, dużo podróżujemy, wtedy chętnie oglądam dobre filmy. Cenię zwłaszcza dreszczowce oraz psychologiczne. Z żoną Gosią czasami chodzimy też do kina w Płocku. Ale nie na cokolwiek, muszę wiedzieć, że warto.
Ze zdumieniem dowiedziałem się, że... grasz w pokera!
- Gram w internecie i to na pieniądze! Ale spokojnie, to bardzo delikatny hazard, gram wyłącznie na małe stawki, po prostu tak dla zabawy. Od czasu do czasu.
Umiesz coś przygotować w kuchni czy raczej poczęstowałbyś gości tylko kawą czy herbatą?
- Mistrzem gotowania to nie jestem, ale daję sobie radę. Śniadania robię całkiem niezłe, potrafię też przygotować kilka rodzajów makaronów.
A co lubisz jeść?
- Preferuję dania i potrawy typowo polskie, może być tradycyjny schaboszczak. No i bardzo lubię ryby – łososia, tuńczyka, makrelę.
Czym się ostatnio zajmujesz?
- Skupiam się...
Słucham?
- Skupiam się na tym, by jeździć autem bardzo przepisowo. Bo lubię szybką jazdę, a mam już 24 punkty karne za przekroczenie prędkości, tak to się jakoś nazbierało. Mam chyba pecha, na przykład gdy wracałem z Poznania do Płocka, dwa razy mnie zatrzymali. Jeżdżę audi A4, stary trup w sumie, a tak jakoś wychodzi...
Nie da się nic wskórać na litość dla skruszonego sportowca?
- Nie te czasy. Choć kiedyś, jedyny raz, udało się w Wągrowcu. Zagadałem, przeprosiłem, tłumaczyłem, no i najważniejsze – powołałem się na kolegę z drużyny Sebastiana Rumniaka, bo akurat znali go tamtejsi policjanci. No i udało się, puścili!
Z Wisłą to masz już kontrakt dożywotni? Nie myślałeś nigdy o grze zagranicą?
- Cha, cha... Miałem propozycję transferu przed ponad rokiem. Ale przecież Wisła Płock jest mocnym klubem, gra o wysokie cele. No i dobrze być w rodzinnym mieście, ja to bardzo cenię.