Pierwsi płocczanie w okolicy drifterskiego miasteczka usytuowanego przy Orlen Arenie zaczęli pojawiać się przed 9. Nieśmiało zaglądali do parku maszyn, przyglądając się z bliska pojazdom, które miały rywalizować w trzeciej eliminacji Driftingowych Mistrzostw Polski. Niektórym udało się zobaczyć nawet gigantyczne silniki o mocy dochodzącej do 1000 KM, inni polowali na zdjęcia z zawodnikami Budmat RB Teamu lub z najbardziej rozpoznawalnym polskim drifterem Jakubem Przygońskim. Najwięcej pracy „pozasportowej” miał Piotr Więcek, który nie mógł rozpocząć treningów wraz zresztą zawodników, co chwilę proszony o wywiady dla telewizji.
Organizatorzy przygotowali również wiele atrakcji dodatkowych – drifting modeli w skali 1:10, skoki na bungie, trampolinę dla najmłodszych, stoiska samochodowe firmy Dudmat Auto czy driftingowy symulator nissana.
Kiedy wreszcie ruszyła sesja treningowa, nie obyło się bez dodatkowych emocji, gdy kilka z pojazdów z impetem wjeżdżało w betonowe bandy. W takiej sytuacji na torze pojawiał się Safety Car, a zdemolowane auto błyskawicznie ściągane było przez pojazdy techniczne organizatora.
Chociaż ta przyjemność kosztowała aż 150 złotych, nie brakowało chętnych na przejażdżki Drift Taxi. Nie zawsze kończyły się one po pełnym okrążeniu. Jeden z pierwszych śmiałków przeżył dodatkową porcję emocji, kiedy wiozące go auto wylądowało na bandzie. Nie odstraszyło to jednak innych czekających na porcję szalonych emocji.
Najwięcej działo się jednak, gdy wreszcie zaczęły się punktowane przejazdy. Klasą dla siebie okazał się Jakub Przygoński. Ubiegłoroczny zwycięzca Budmat Drift Auto ma wielką chęć na kolejną wygraną w Płocku. Ale o wszystkim rozstrzygną starty drugiego dnia, podczas których wiele może się jeszcze wydarzyć. Tym bardziej, że po rannej ulewie tor może mieć zupełnie inną charakterystykę niż wczoraj.
Fot. Tomasz Paszkiewicz/Portal Płock