reklama
reklama

Rozczarowanie. Wisła przegrywa u siebie z Zniczem Pruszków [ZDJĘCIA]

Opublikowano: Aktualizacja: 
Autor:

Rozczarowanie. Wisła przegrywa u siebie z Zniczem Pruszków [ZDJĘCIA] - Zdjęcie główne
Zobacz
galerię
51
zdjęć

reklama
Udostępnij na:
Facebook
Sport Terminarz końcówki 2023 roku sprzyjał Wiśle Płock i wszyscy oczekiwali zwycięstw, które ugruntują pozycję Nafciarzy w górnej części tabeli Fortuna I Ligi. Tymczasem podopieczni Dariusza Żurawia potknęli już na pierwszym przeciwniku. Znicz Pruszków drugim zespołem, który w tym sezonie wywiózł komplet punktów z Orlen Stadionu.
reklama

Dariusz Żuraw przegrał swój pierwszy mecz w roli szkoleniowca Wisły Płock. Przez ostatnie 2 tygodnie trener miał szansę dłużej potrenować, jego podopieczni rozegrali sparing z Radomiakiem Radom - wygrany, choć przerwany przed czasem. Wydawało się, że końcówka roku po prostu musi należeć do Nafciarzy. Dlaczego? Z powodu terminarza: ostatnie 4 mecze to potyczki z 4 najsłabszymi drużynami w stawce, a aż 3 mecze przypadały w Płocku. Wymarzony scenariusz, by sięgnąć po 10, może nawet 12 punktów. 

Nafciarze mieli spore problemy kadrowe przed meczem ze Zniczem Pruszków. Za żółte kartki zawieszony był Fabian Hiszpański, przeziębieni są Łukasz Sekulski i Emil Thiakane, do gry wciąż nie wrócił Fryderyk Gerbowski, a ostatnio wypadł jeszcze Igor Drapiński. Mimo tych ubytków Wisła była żelaznym faworytem w starciu z benaminkiem, który walczy o utrzymanie.

Zaczęło się obiecująco - Wisła przejęła kontrolę od początku, grała kombinacyjnie, po stracie wysoko atakowała gości. Nieźle pokazywał się Kacper Laskowski i to po jego sytuacji w świetnej sytuacji znalazł się Dawid Kocyła. Skrzydłowy nieźle uderzył, ale Miłosz Mleczko był na posterunku. Poza tym sędzia i tak odgwizdał przewinienie. Dobre wrażenie trwało około 10 minut.

Potem gospodarze stracili impet i dostosowali się do gry gości. Przyjezdni nawet nie udawali, że chcą pięknie grać w piłkę - posyłali długie podania, najczęściej na Szymona Krocza, a napastnik miał za zadanie utrzymać się przy piłce. Czasem się udawało, kilka razy zakręcił Shuma Nagamatsu. Bywały momenty, że w polu karnym Bartłomieja Gradeckiego się gotowało, ale obrońcy zazwyczaj dobrze blokowali strzały, po dośrodkowaniach nie było strzałów, a uderzenia z dystansu były niecelne. 

Przez długie minuty mecz z Wisły ze Zniczem zwyczajnie nie był dobrym widowiskiem. Brakowało piłki w piłce, czemu z pewnością nie sprzyjało boisko - murawa wyglądała słabo, ale na usprawiedliwienie warto dodać, że w Płocku od kilku dni co jakiś czas pada śnieg. Gra kulała - brakowało wygranych pojedynków przez wahadłowych (poza początkiem Laskowskiego), nie popisywał się Jime, a grający na pozycji nr "9" wobec absencji Sekulskiego Nikola Srećković wyglądał jak ciało obce. Z drugiej strony to Serb miał najlepszą okazję w pierwszej połowie meczu - po jednej z niewielu indywidualnych akcji dograł Paweł Chrupałła, a Śrecković do piłki skakał sam. Do bramki było mniej niż 5 metrów, ale niestety, futbolówka poleciała nad bramką. 

Druga połowa zaczęła się od groźnego strzału Znicza. Gradecki z trudem, ale sobie poradził. Goście pokazali jednak, że choć faworytem nie są, to przyjechali do Płocka powalczyć. Ich marzenia zmaterializowały się w 63. minucie, gdy po dośrodkowaniu z rzutu wolnego futbolówka spadła pod nogi Nagamatsu. Japończyk huknął bez namysłu i wyprowadził swoją drużynę na prowadzenie.

Znicz się cofnął, tak jak przez całą poprzednią godzinę - długimi fragmentami 11 zawodników było przed linią piłki, a wymieniający między sobą futbolówkę stoperzy mieli problem z wprowadzeniem jej wyżej. 

Dość niespodziewanie sytuacja gości skomplikowała się w 72. minucie, po czerwonej kartce dla Yuriego Tkaczuka. Goście musieli kończyć w dziesięciu, ale siły szybko się wyrównały - zaledwie 6 minut później z boiska wyleciał też Jakub Szymański. 

Na boisku zrobiło się więcej miejsca, a inicjatywę przejęła Wisła. Nafciarze bili jednak głową w mur. Do kilku okazji doszedł wprowadzony po przerwie Adrian Szczutowski - z nominalnym napastnikiem gra gospodarzy wyglądała lepiej. Strzałów z dystansu spróbowali Mateusz Szwoch i Dawid Kocyła. Wisła próbowała do końca, ale nie udało się choćby wyrównać.

Wisła Płock 0-1 Znicz Pruszków

Shuma Nagamatsu 63

Wisła Płock: 99. Bartłomiej Gradecki - 70. Kacper Laskowski, 24. David Niepsuj, 77. Jakub Szymański, 4. Adam Chrzanowski, 37. Paweł Chrupałła - 18. Jime (56, 28. Adrian Szczutowski), 14. Mateusz Szwoch, 8. Jakub Grič, 9. Dawid Kocyła - 30. Nikola Srećković (76, 10. Krzysztof Janus).

Znicz Pruszków: 1. Miłosz Mleczko - 8. Tymon Proczek (63, 91. Marcel Krajewski), 6. Krystian Pomorski, 47. Wojciech Błyszko, 10. Mateusz Grudziński, 11. Paweł Moskwik - 30. Wiktor Nowak (88, 46. Jakub Wawszczyk), 5. Jurij Tkaczuk, 18. Shuma Nagamatsu - 7. Jakub Wójcicki (74, 45. Mateusz Cegiełka), 9. Szymon Krocz (74, 22. Krystian Tabara).

żółte kartki: Niepsuj, Szymański - Nagamatsu, Tkaczuk.

czerwone kartki: Jakub Szymański (78. minuta, Wisła, za drugą żółtą) - Jurij Tkaczuk (72. minuta, Znicz, za drugą żółtą).

sędziował: Grzegorz Kawałko (Olsztyn).

WRÓĆ DO ARTYKUŁU
reklama
reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

reklama
Komentarze (0)

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.

Wczytywanie komentarzy
reklama
reklama