reklama
reklama

Mariusz Misiura o świętach Wielkanocnych i sytuacji drużyny. - Tylko najlepsi dostają nagrodę w postaci awansu [WYWIAD]

Opublikowano: Aktualizacja: 
Autor: | Zdjęcie: Tomasz Miecznik

Mariusz Misiura o świętach Wielkanocnych i sytuacji drużyny. - Tylko najlepsi dostają nagrodę w postaci awansu [WYWIAD] - Zdjęcie główne

foto Tomasz Miecznik

reklama
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

SportPrzed Wisłą Płock dwa mecze przed świętami Wielkanocnymi. Nafciarze wciąż są w grze o bezpośredni awans do Ekstraklasy. Przed meczem z ŁKS-em i Polonią Warszawa o aktualnej sytuacji i zbliżających się świętach rozmawiamy z trenerem Mariuszem Misiurą.
reklama

Wisła w ostatnich tygodniach punktuje, choć Mariusz Misiura musi sobie radzić z kilkoma absencjami w składzie. Terminarz nie oszczędza Nafciarzy, którzy już w niedzielę o 12:00 podejmą Łódzki Klub Sportowy. Zapowiada się ciekawy mecz, nie tylko na murawie, ale i trybunach - do Płocka przyjeżdża 750 kibiców z Łodzi. Drużyna liczy na solidny doping. 

O ostatnich spotkaniach, najbliższej przyszłości i świętach Wielkanocnych rozmawiamy z trenerem Mariuszem Misiurą.

Jakie ma trener na chłodno odczucia po ważnej wygranej w Rzeszowie?

Dobrze, powrót do domu był wesoły. Myślę, że drużyna uwierzyła w siebie. W Rzeszowie graliśmy bez 7 ważnych zawodników, a wygraliśmy na wyjeździe z drużyną, która jest bardzo groźna kiedy ma piłkę. To na pewno zbudowało drużynę. Nie możemy się jednak tym zachwycać, ani przesadnie długo cieszyć. W niedzielę czeka na kolejne wyzwanie, trzeba je podjąć. Tylko najlepsi dostają nagrodę w postaci awansu. Trzeba udowadniać swoją wartość z tygodnia na tydzień.

reklama

Terminarz przyspieszył, w osiem dni do rozegrania są trzy mecze. Trzeba odpowiednio zarządząć siłami, w zespole pojawiły się kontuzje. Jak to wygląda? Grający w Europie mówią, że granie co trzy dni to inny sport. 

Muszę pochwalić wszystkie osoby zarządzające klubem. Kiedy przed sezonem planowaliśmy kadrę rozmawialiśmy o tym, że mogą być takie sytuacje, że będzie dużo urazów i kadra musi być szeroka. Musimy mieć czterech napastników, zmienników na pozycjach nr 10, 6 czy na wahadłach. To były trudne rozmowy, bo trzeba mieć dużo wartościowych zawodników. Trzeba brać pod uwagę, że moment kontuzji może nie nadejść i duża grupa będzie niezadowolona. U nas wszystkie planowanie przyszłości się sprawdziło, trudne momenty przyszły. Cieszymy się, że wygraliśmy mecz na wyjeździe ze Stalą Rzeszów, a to niesamowite, że graliśmy bez: najlepszego strzelca Jimeneza, najlepszego naszego zawodnika w tej rundzie Ibana Salvadora, Bojana Nasticia, który w meczu ze Stalą Stalowa Wola miał dwie asysty drugiego stopnia, Ediego, który jest naszym filarem, Dawida Barnowskiego, który wniósł dużo do faz przejściowych. 

reklama

Trener wymienił już pięciu zawodników.

Jeśli dorzucimy do tego kontuzje Gostoma i że po 20 minutach musiał zejść nasz najlepszy młodzieżowiec, Miłosz Brzozowski, to mówimy o siedmiu ważnych zawodnikach. Mimo to drużyna wygrała. W niektórych zespołach, gdyby grupa siedmiu ważnych zawodników nie mogła wyjść, wyszłaby drużyna nie mogąca podjąć rywalizacji. Cieszę się, że pracuję z tak mądrymi ludźmi, którzy fajnie budowali drużynę. Cieszę się, że zawodnicy, którzy grali mniej, stanęli na wysokości zadania i wygrali mecz. 

Do składu wraca Iban Salvador i Bojan Nastić, pozostali zawodnicy najprawdopodobniej nie będą dostępni i musimy sobie z tym poradzić. Cieszą mnie zwycięstwa, w obojętnie jakim rozmiarze, obojętnie jak odniesione. Patrząc na skalę trudności, z iloma sytuacjami musimy się mierzyć, wygrane ze Stalą Stalową Wola 2:1 i Stalą Rzeszów 1:0 mnie cieszą. Jak? To dla mnie nieistotne.

reklama

Czy można powiedzieć, że Wisła Płock dojrzała przez kilka ostatnich miesięcy?

Tak, drużyna jest bardziej dojrzała, bardziej świadoma, bardziej spójna i wierzę, że nadal głodna. Zaczynamy być drużyną. To nie jest jeszcze finalna wersja, którą chciałbym widzieć, ale mamy bardzo wiele momentów kiedy widzę, że jest to grupa ludzi walcząca, wspierająca się wzajemnie. Zaczyna to być drużyna przez duże "D".

Jeszcze dwa mecze przed świętami. Pewnie lepiej się na nie udać po zwycięstwach, kiedy sytuacja w tabeli jest komfrotowa. Są jakieś założenia?

Dla piłkarzy i sztabu święta są zazwyczaj jednodniowe. Teraz gramy w Wielką Sobotę, a w kolejny weekend mamy kolejne spotkanie. Ja np. we wtorek mam zajęcia z kursu UEFA Pro, więc w tym roku nie spędzę świąt z rodziną. Moja żona i córka pojadą do moich rodziców do Szczecina, a ja spędzę je samotnie w Płocku albo w Warszawie, analizując ostatnie spotkanie i przygotowując się do kolejnego, do tego mam kurs UEFA Pro. To ważne wydarzenia rodzinne, ale patrząc z mojej perspektywy najczęściej spędzam je z rodziną w Szczecinie albo samotnie w miejscu, w którym pracuję.

reklama

Nie jest to przygnębiające?

Zdaję sobie sprawę jakie są wymagania, jakie są obowiązki do wykonania i jak mało jest czasu między meczami. Oczywiście mogę zostawić wszystko, wyjechać na 2-3 dni i miło spędzić czas, ale czy będziemy wtedy przygotowani do kolejnego przeciwnika? Nie sądzę. Teraz gramy w sobotę o 19 w Warszawie, do Szczecina jedzie się ok. sześć godzin. We wtorek muszę być w Warszawie na kursie UEFA Pro. Sama podróż w niedzielę rano w poniedziałek rano mija się z celem. W tym roku zadowolę się wideokonferencją z rodzicami, pocieszenia się na odległość. Czas na odpoczynek i spotkania z rodziną przyjdzie po sezonie.

Jak wyglądają święta w rodzinie Misiurów? 

Teraz mamy Olę, która poznaje świat. Od kilku tygodni uczymy ją malowania jajek, tworzenia obrazków. Chcemy ją przygotować, że w tym okresie to ważne. Zamiast bajek czytamy jej o momentach z religii związane z tym okresem, ubieramy koszyczek. Pomagamy jej bardziej świadomie to przeżyć, ma dziś 2 lata i 4 miesiące. Jest już całkiem świadoma, rok temu było dla niej za wcześnie. Teraz jest jest już bardziej świadoma tego co się dzieje, powoli angażujemy ją w przygotowania. Widać, że sprawia jej to dużo radości.

Czy żona przemyca jakieś tradycje z Kenii?

Potrawy. Tam spotykają się rodzinnie, jedzą obiad, kolację, potem idą razem do kościoła, śpiewają i tańczą. Nie ma tam jednak prezentów czy święcenia koszyczków. Mojej żonie podoba się sposób celebracji Wielkanocy w Polsce, wdraża się powoli. Gdzieś tam zawsze przygotowuje swoje 2-3 potrawy kenijskie.

Opowie trener chociaż o jednej?

Ojej, to się nazywa ugali. To coś w rodzaju ziemniaka, ale inaczej przygotowanego. Do tego szpinak i warzywa. Ja nie jestem fanem, ale moje dziecko bardzo ją lubi, więc widać, że korzenie kenijskie w niej są (śmiech). Mojej żonie smakuje kuchnia polska, więc nie ma problemy. Zawsze staramy się jednak, żeby jakiś akcent afrykański zagościł w naszym domu. Moi rodzice zawsze chcą, żeby Joyce coś przygotowała.

Czy będzie jakieś jajeczko w drużynie? Jest to uzależnione od wyniku?

Nie. Pod koniec roku mieliśmy nienajlepsze wyniki, serię pięciu meczów bez zwycięstwa. Wtedy było dzielenie się opłatkiem, wspólna kolacja. Wynik sportowy nie ma na to wpływu, bo koniec końców jesteśmy ludźmi. Spędzamy bardzo dużo czasu razem, na boisku i poza nim. Złożymy sobie życzenia, piłkarze dostaną po dwa dni wolnego. Myślę, że część z nich podzieli mój los, przede wszystkim obcokrajowcy. Pewnie zostaną sami, może rodziny do nich przyjadą. Taka kolej rzeczy. Takie jest życie w sporcie.  

reklama
reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ

Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM

e-mail
hasło

Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

reklama
Komentarze (0)
Wczytywanie komentarzy
reklama
reklama
logo