Reprezentacja Polski w piłce ręcznej nie miała w Orlen Arenie najmniejszych problemów z pokonaniem słabiutkiej Holandii. Z zawodników Wisły Płock najwięcej grał Adam Wiśniewski, zdobył trzy bramki.
Był to pierwszy mecz eliminacji do mistrzostw Europy. Trybuny w Orlen Arenie były biało-czerwone, a mocny doping już od początku. W hali zanotowaliśmy niemal komplet, widać było także flagi z napisem Płock, Kutno, Bieżuń, Chęciny. Gdy z kilku tysięcy gardeł słychać było Mazurka Dąbrowskiego, Holendrzy byli lekko oszołomieni. Z płocczan w pierwszym składzie wyszedł Adam Wiśniewski. Po trzech nieskutecznych rzutach Polaków to Holendrzy po trzech minutach prowadzili 2:0. Nie zraziło to kibiców i w hali rozległo się gromkie „Hej Polacy ole!” Po bramce Michała Jureckiego w 7. minucie Polska wyrównała na 3:3, a na prowadzenie wyprowadził biało-czerwonych chwilę później wyprowadził Adam Wiśniewski. Dobrze bronił Sławomir Szmal, więc po kontrze „Gadżet” trafił na 5:3.
- Kasa, Kasa – ryknęły trybuny, gdy Szmal po raz kolejny z zimną krwią w sytuacji sam na sam wyczekał rywala do ostatniej chwili i odbił strzał. Gdy tylko Polacy przestali popełniać proste błędy, widać było różnicę klasy. Z kontr punktował Michał Jurecki i po 13. minutach było 9:4. Trener gości poprosił o czas, a spiker chyba nie przysłużył się pani minister sportu, ogłaszając jej przybycie, bo Joanna Mucha została bezlitośnie wygwizdana, a wśród okrzyków dało się się słyszeć ironiczne "Zamknij dach!".
W 15. minucie niemiecki trener polskiej reprezentacji desygnował do gry drugiego Nafciarza - Michała Kubisztala, kibice szybko odnotowali jego powrót na reprezentacyjny parkiet, skandując imię i nazwisko Nafciarza. W 16. minucie na 12:5 podwyższył Wiśniewski i niewiadomą wydawały się już tylko rozmiary wygranej gospodarzy, a publiczność nie zwalniała tempa.
Kubisztal najpierw zaznaczył swoją obecność... żółtą kartką za faul w obronie, ale sędzia z Bośni i Hercegowiny pokazywał mu ją z uśmiechem na ustach. A na nr 1 w tej połowie wyrastał Szmal, który w 22. minucie obronił karnego. Młodzi Holendrzy wyszli w obronie wysoko do przodu i Polacy nagle stracili skuteczność, wynik niemal „stanął”, przez siedem minut biało-czerwoni trafili tylko raz. Taką niemoc przełamał Bartłomiej Jaszka, który poniewierany na linii sześciu metrów, łapany za bark i koszulkę zdołał jednak pokonać bramkarza.
W 25. minucie na pierwszy strzał zdecydował się Kubisztal i holenderski bramkarz wyciągał piłkę z siatki. W drugiej próbie trafił w słupek. Na boisku zobaczyliśmy także Pawła Paczkowskiego (o dziwo, na skrzydle), a kibice z płockich sektorów już wywoływali na boisko Nafciarza, krzycząc „Ura,ura, ura, Wi-chu-ra!”. Przy stanie 15:8 półtorej minuty przed końcem pierwszej połowy o przerwę poprosił szkoleniowiec Polaków, a przez halę przy słowach Maanamu „Falowanie i spadanie” przeszła potężna fala. Polska prowadziła do przerwy 16:8.
Zawodnicy poszli na kwadrans do szatni, a swoje pięć minut przed kilkutysięczną widownią miała płocka, taneczna Impresja. Początek drugiej połowy to brak płocczan i chaos na parkiecie, przez 5 minut zespoły trafiły po dwa razy. Po reprymendzie trenera Bieglera i kilku zmianach gospodarze w 40.minucie wyszli na 10 goli przewagi (22:12). Świetnie kończył kontry skrzydłowy z Puław, 25-letni debiutant, Przemysław Krajewski. - Hej Wisła gol! - wyrwało się prowadzącemu z mikrofonem doping na „płockiej” trybunie.
W 45. minucie doskonałego Szmala przy aplauzie widzów zmienił Marcin Wichary, a było już 27:13. Dziesięć minut przed końcem przewaga wzrosłą do 15 goli (31:16). Biegler znów wpuścił na plac Paczkowskiego, a ten zdobył 32. bramkę dla reprezentacji. Mecz zrobił się jednak słaby, bo nasi przestali bronić, a Holendrzy zdobyli trzy gole z rzędu, więc trener Polski poprosił o czas w 54. minucie.
Kabaretową sytuację mieliśmy 4 minuty przed końcem,gdy biegnącego do kontry Holendra staranował... sędzia! Pomarańczowi się wściekli, ale że arbiter traktowany jest jak powietrze, Polacy spokojnie wyprowadzili piłkę z autu. Ostatnie 90 sekund widzowie dopingowali na stojąco, Paczkowski przetestował słupek, a po chwili za faul otrzymał dwie minuty kary. Goście trafili z karnego, ale to Polska wygrała 33:22 i trybuny skandowały „dziękujemy, dziękujemy” i „chodźcie do nas, chodźcie do nas!”. A później długo było długie pozowanie do wspólnych zdjęć.
Polska – Holandia 33:22 (16:8)
Polska: Szma( 10/26; 1/2 k), Wichary (4/9; 0/3k) - Jaszka (3), Lijewski(3), Bartczak(3), Wiśniewski(3), B.Jurecki(3), M.Jurecki(5), Paczkowski(1), Grabarczyk, Jurkiewicz, Jankowski, Krajewski(3), Kubisztal(1), Rosiński(4, 1k), Orzechowski(4, 2k)
Holandia: Schellenkens, Hoiting - Schagen(1), Miedema(2), Vink, Leenders(1), Van Schie(1), Kuijper, Sluijters(3), Remer(1), Haenen(7, 4k), Snijders(1), Smits(1), Adams(4), Verjans(1), Boomhouwer
Upomnienia: M.Jurecki, Grabarczyk, Kubisztal - Vink, Leenders, Sluijters
Sędziowali: Sasa Pandzić, Boris Satordzija (Bośnia i Hercegowina).
Kary: Polska 10 min (Grabarczyk 4 min, Paczkowski, Jurkiewicz, Orzechowski po 2 min) - Holandia 10 min (Vink 4 min; Schagen, Van Schie, Smits po 2 min).