reklama

Jest taki dzień – o świętach w PRL-u

Opublikowano:
Autor:

Jest taki dzień – o świętach w PRL-u - Zdjęcie główne

Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

PromowaneKolejki po karpia i pomarańcze, ręcznie robione ozdoby choinkowe, zakładowe „śledziki” – święta w czasach peerelu miały swój urok i niepowtarzalny klimat, a ich przygotowanie wymagało nie lada pomysłowości. Jak wówczas obchodzono Boże Narodzenie?

 
Śledzik rodzaju męskiego

Do przedświątecznych zwyczajów należał tzw. śledzik. Panowie spotykali się w lokalu i spożywali potrawy postne, głównie ryby, popijając je dobrze schłodzoną wódką. Takie spotkania przeciągały się nawet do Wigilii. Oficjalnie panowie nie chcieli przeszkadzać paniom w przygotowaniach do świąt. Jak pisał Stefan Wiechecki: „Odwieczny obrzęd »rybki« gromadzi przy biesiadnych stołach wszystkie stany. (…) Każdy pije ostro i zakąsza często przaśnym chlebem, śledziem w śmietanie, grzybkiem w cieście, karpiem na szaro czy smażonym karaskiem, byle z postem, byle godnie, byle tradycyjnie”.

Zastaw się, a postaw się

Jeszcze w czasach II RP na sklepowych półkach nie brakowało towarów, a świąteczne menu zależało jedynie od zasobności portfela. „(…) Szwagier mój Alojzy Pokrzywka z Jabłonny przyjechał do Warszawy za sprawunkamy. Siostra wypisała mu na kartce wszystko, co ma kupić. Było tego ze dwadzieścia gatonków. (…) Zaniem wszystko kupiliśmy, szwagier o mały figiel na kolejkę się nie spóźnił” – wspomina Stefan Wiechecki.

Po wojnie władze komunistyczne traktowały święta jako okazję do rzucenia na rynek towarów, które na co dzień były deficytowe. Jak zauważa Stefan Wiechecki, przedświąteczna gorączka zaczynała się już w listopadzie. „(…) rodzynki, migdały, suszone winogrona i pomarańcze ze wszystkich stron świata do nas zapychają i jeżeli nie zdążą na Wigilię, na Trzech Króli nadlecą do Gdyni, a potem już najdalej w miesiąc będą w sklepach”.

Karp prosto z wanny

Karp, choć modny, nie był za peerelu ogólnodostępny. Dochodziło nawet do tak kuriozalnych sytuacji, że w zakładach pracy odbywały się loterie, w których można było wygrać właśnie… tę rybę.

Pisarka Joanna Chmielewska tak wspomina ten czas: „Wszyscy wiedzą, jak wyglądała przez lata sytuacja z rybami przed świętami Bożego Narodzenia. Zdobywało się je różnie, podstępem, kumoterstwem, przemocą, stawem w Łazienkach, a przeważnie ogonami”. Mało kto miał wtedy lodówkę, dlatego po zakupie karp lądował w wannie z chlorowaną wodą, czasem nawet na kilka dni.

Ręcznie robione ozdoby

Nie było polskiego domu bez metrów łańcucha choinkowego zrobionego z kolorowego papieru przez dzieci na zajęciach ZPT. Anna Szydłowska opowiada, czym ozdabiano choinki w PRL-u: „Wiele sklepów (…) zaopatrywała w bombki działająca do dziś na warszawskim Grochowie manufaktura założona w 1948 roku przez Jana Fogla. (…) Bombkowych stylizacji choinek dopełniały włosy anielskie, rozłożona na gałązkach wata mająca imitować śnieg, podłużne cukierki, orzechy i sprzedawane w Cepelii dekoracje ze słomy”. Na pomoc przychodziły popularne w tym czasie poradniki typu „Zrób to sam”.

W Muzeum Wsi Mazowieckiej w Sierpcu od wielu lat można podziwiać wystawę „Boże Narodzenie na Mazowszu” (czynna do końca lutego 2024 r.) pokazującą, jak dawniej wyglądały przygotowania do tych szczególnych świąt. Zaprezentowane są również tradycyjne świąteczne. W korytarzu przed Galerią Rzeźby można podziwiać wystawę pokonkursową szopek, które brały udział w konkursie pt. „Szopka betlejemska. Małe dzieło sztuki” – to ponad 100 małych dzieł, które zostały stworzone przez dzieci i młodzież w wieku 6-15 lat.

 

we. Święta w PRL-u”, culture.pl

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE