reklama
reklama

Nie żyje 8-letni Kamilek. Jego matka przyglądała się, jak katował go ojczym. Chłopiec przeżył horror

Opublikowano: Aktualizacja: 
Autor: | Zdjęcie: pixabay

Nie żyje 8-letni Kamilek. Jego matka przyglądała się, jak katował go ojczym. Chłopiec przeżył horror - Zdjęcie główne

Bezpośrednią przyczyną śmierci chłopca była postępująca niewydolność wielonarządowa. | foto pixabay

reklama
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Polska i świat W poniedziałek, o godzinie 7:01, po 35 dniach walki o życie zmarł skatowany przez oczyma Kamilek. Chłopczyk przeżył w swoim domu piekło. Wszystko na oczach matki, która nie reagowała. Teraz przebywa, podobnie jak ojczym, w areszcie.
reklama

Walkę o życie chłopca toczyli specjaliści z Górnośląskiego Centrum Zdrowia Dziecka w Katowicach. Niestety, dziecko trafiło do nich w tak ciężkim stanie, że nie udało się uratować jego życia. 

Nie żyje Kamilek. Przeszło miesiąc był nieprzytomny. "Ani przez chwilę nie cierpiał" 

Placówka medyczna poinformowała, że bezpośrednią przyczyną śmierci chłopca była postępująca niewydolność wielonarządowa. Doprowadziła do niej poważna choroba oparzeniowa i ciężkie zakażenie całego organizmu, spowodowane rozległymi, długo nieleczonymi ranami oparzeniowymi.

Kamilek przez cały czas pobytu w szpitalu był głęboko nieprzytomny. Nie miał świadomości gdzie jest, ani co go spotkało. Ani przez chwilę nie cierpiał. Kamilek otrzymał w Górnośląskim Centrum Zdrowia Dziecka wszelką możliwą pomoc medyczną. Korzystał z zaawansowanych metod leczenia, m. in. z respiratoterapii, dializoterapii oraz wysokospecjalistycznej aparatury ECMO, zapewniającej wspomaganie krążenia i pozaustrojowe natlenianie krwi. Był pod ciągłą, niezwykle troskliwą opieką naszego personelu medycznego. To wszystko niestety nie wystarczyło, aby uratować chłopca
– opowiadali przedstawiciele Górnośląskiego Centrum. 

W niedzielę ojciec ośmiolatka poinformował, że chłopiec przyjął ostatnie namaszczenie, a jego stan jest krytyczny, dlatego lekarze poprosili, żeby się z nim pożegnał. Jak mówił w rozmowie z dziennikarzem dziennika "Fakt", on sam liczy jeszcze na cud. 

Lekarze poprosili mnie, bym mówił do synka, że to pomoże. Przytuliłem go. Potrzymałem za rączkę. Kamilek płakał, on słyszał, co do niego mówię. Zobaczyłem łzy na jego oczach 

– mówił. 

Cała Polska trzymała ze niego kciuki. Niestety, jego stan pogarszał się z dnia na dzień 

Lekarze z Centrum Zdrowia Dziecka w Katowicach planowali pod koniec kwietnia wybudzanie chłopca. Jednak, jak poinformowano, trzeba było zmienić plany z powodu kolejnych problemów infekcyjnych. Długo nieleczone, rozległe oparzenia powodują zakażenie organizmu chłopczyka, połączone z niewydolnością wielonarządową. – Przy poważnym przebiegu choroby oparzeniowej takie problemy występują często, ale są do przezwyciężenia – przyznano. Lekarze dodali, że Kamilek musiał pozostać w śpiączce farmakologicznej, na oddziale intensywnej terapii.

Niestety, w środę 3 maja dotarły do nas informacje, że u chłopca postępuje choroba oparzeniowa i ostra niewydolność oddechowa oraz rozwija się ciężkie zakażenie całego organizmu.

W związku z tym konieczne było wdrożenie u dziecka zaawansowanych procedur medycznych. Kamilek został podłączony do wysokospecjalistycznej aparatury ECMO, zapewniającej wspomaganie krążenia i pozaustrojowe natlenianie krwi. Cały czas pozostaje w śpiączce farmakologicznej na oddziale intensywnej terapii.
 - poinformowano. Niestety, dziś wiemy, że życie chłopca zostało brutalnie przerwane. 

Bity, przypalany papierosem, oblewany wrzątkiem. Oprawca chłopca nie miał dla niego litości 

O Kamilku cała Polska dowiedziała się przed Wielkanocą, kiedy to okazało się, że do szpitala trafił skatowany chłopiec. Trudno wyobrazić sobie w swoim rodzinnym domu przeszło to dziecko. Według ustaleń śledczych, jego ojczym polewał go również wrzątkiem i kładł na rozgrzanym piecu. Ponadto chłopczyk był bity, kopany po całym ciele oraz przypalany papierosami, to wszystko spowodowało u niego liczne złamań kończyn oraz rany oparzeniowe.
 
Kiedy chłopiec trafił do szpitala, miał spalone włosy. Ponadto był wychudzony, odwodniony i brudny. Zdaniem lekarza, ból, jaki odczuwał, był ekstremalnie duży. 
Policję o sprawie powiadomił biologiczny ojciec dziecka. Jak przekazał funkcjonariuszom, jego syn leżał w łóżku z obrażeniami ciała. Na miejsce udali się policjanci, którzy stwierdzili, że chłopiec natychmiast potrzebuje pomocy lekarskiej. Do szpitala trafił w poważnym stanie.

Barbara Poznańska, oficer prasowa KMP w Częstochowie informowała, że zebrany przez śledczych w tej sprawie obszerny materiał dowodowy pozwolił na przedstawienie 28-letniemu oprawcy prokuratorskiego zarzutu usiłowania zabójstwa swojego 8-letniego pasierba. Natomiast 35-letnia matka chłopca usłyszała zarzut narażenia swojego dziecka na niebezpieczeństwo utraty życia i ciężkiego uszczerbku na zdrowiu

Oboje trafili do aresztu. Mężczyźnie grozi kara dożywotniego więzienia. Krótko po tym zarzuty w tej sprawie postawiono także ciotce chłopca oraz jej mężowi. Usłyszeli zarzut nieudzielenia pomocy nieletniemu, który znajdował się w stanie zagrożenia życia. Dodajmy, że mieszkali oni w jednym mieszkaniu z Kamilkiem oraz jego oprawcami. 

reklama
Artykuł pochodzi z portalu ddbelchatow.pl. Kliknij tutaj, aby tam przejść.
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

reklama
Komentarze (0)
Wczytywanie komentarzy
reklama
reklama