Od piątku w płockim Heliosie oglądać możemy “Pacific Rim: Rebelia” – drugą część serii science fiction opowiadającej o walce sterowanych przez ludzi robotów z diabolicznymi morskimi potworami, od której zależą, a jakżeby inaczej, losy całego świata.
„Pacific Rim: Rebelia" to jeden spośród granych aktualnie w płockich kinach filmów,które przyciągają tłumy widzów. Co myśli o nim recenzujący filmowe nowości miłośnik X muzy? Poleci go czy odradzi?
Pierwsza odsłona, sygnowana przez nagrodzonego w tym roku Oscarem Guillermo del Toro, wbrew prognozom została dość ciepło przyjęta przez krytyków filmowych. To, a także całkiem spory sukces finansowy produkcji, dało zielone światło na nakręcenie kontynuacji. Na stołku reżyserskim posadzono Stevena S. DeKnighta, odświeżono obsadę, napisano (jak się potem okazało, na kolanie) nową historię i liczono, że tym razem też wyjdzie. Nie wyszło.
Akcja „Rebelii” toczy się 10 lat po zakończeniu wojny z monstrualnymi bestiami Kaiju. W tym czasie świat zdążył otrząsnąć się z cudem przeżytej apokalipsy, odbudować i wrócić do względnej normalności. Mimo historycznego zwycięstwa, widmo powrotu niebezpieczeństwa wciąż pozostaje jednak realne. Z tego powodu globalne korporacje biorą udział w kolejnym wyścigu zbrojeń, a nowi piloci szkolą się pod okiem weteranów. Wszystkie te przygotowania spełzają finalnie na niczym, gdy potwory znów wypływają na ląd, by pogrążyć Ziemię w chaosie.
Sam koncept fabularny, mimo rażącego braku oryginalności, miał realne szanse na powodzenie, zwłaszcza, że w pierwotnej fazie przygotowywali go twórcy pierwszego „Pacific Rima”. Niestety, finalna wersja scenariusza dramatycznie wykoleiła ten dobrze prosperujący blockbuster i zamieniła go w odmóżdżającą jazdę bez trzymanki, która począwszy od drugiego aktu z coraz większym przyspieszeniem (proporcjonalnie do rozwoju akcji) prowadziła film do nieuchronnej katastrofy. Nielogiczność kolejnych zwrotów akcji, ocierająca się często o absurd, w połączeniu ze słabo zaaranżowanymi scenami walk i zdecydowanie zawodzącym czynnikiem ludzkim, stworzyła mieszankę, którą oglądało się po prostu z trudem.
Nie oznacza to jednak, że widowisko DeKnighta nie zadowoli miłośników kina futurystycznego. Ci, którzy zakochali się w pierwszej odsłonie serii, tym razem również powinni zostać dopieszczeni. W „dwójce” wszystko jest większe i silniejsze, również stawka kreowana jest na wyższą. I choć kompletnie nie przekłada się to na jakość opowiadanej historii, to i tak powinno pozostać smakowitym kąskiem dla fanów. Pod tym bowiem kątem reżyser filmu oferuje nam zestaw powiększony w stosunku do dzieła del Toro. Pal licho, że zapomina przy tym o podstawowych schematach i prowadzi opowieść na manowce. Jeśliby wyłączyć umysł i ocenić jedynie poziom wrażeń, to „Rebelię” można by nazwać dobrym kinem. Na trzeźwo raczej nikt takiej opinii nie powtórzy.
OCENA: 4/10
[YT]https://www.youtube.com/watch?v=p4f3AyjqJPQ[/YT]