reklama
reklama

Marek Tucholski z Konfederacji o aferze wizowej: "PiS jest najbardziej proimigrancką partią w historii Polski"

Materiał promocyjny

Opublikowano: Aktualizacja: 
Autor: | Zdjęcie: Marek Tucholski

Marek Tucholski z Konfederacji o aferze wizowej: "PiS jest najbardziej proimigrancką partią w historii Polski" - Zdjęcie główne

Wywiad z Markiem Tucholskim, Kandydatem do Sejmu RP w nadchodzących wyborach z 4 miejsca z list Konfederacji w okręgu płocko-ciechanowskim | foto Marek Tucholski

reklama
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Wybory do Sejmu i Senatu"Powinniśmy skończyć z przywilejami socjalnymi dla imigrantów. Tylko w 2023 roku na samo 500+ tylko dla Ukraińców wydamy 2,3 miliarda złotych" mówi Marek Tucholski, Kandydat do Sejmu RP w nadchodzących wyborach z 4 miejsca z list Konfederacji w okręgu płocko-ciechanowskim.
reklama

Jak z Pana perspektywy wygląda afera wizowa, którą od kilku dni żyje cały kraj? Co Pan o tym wszystkim myśli?

- PiS doszedł do władzy w 2015 roku i opierał się na narracji antyimigracyjnej. Na podstawie afery wizowo-imigracyjnej widzimy, że PiS zdradza zarówno swoich wyborców, jak i podstawy swojego programu i swojego istnienia, ponieważ nastawienie do bycia przeciwnym imigracji - zwłaszcza z państw obcych nam kulturowo - stoi w sprzeczności z tym, co ta partia robiła i robi. Wszystkie badania pokazują, że Polacy nie chcą masowej imigracji, nie chcą zalewu Polski imigrantami zwłaszcza z krajów azjatyckich, czy afrykańskich. To przeświadczenie w ostatnich miesiącach jeszcze urosło, zwłaszcza po wydarzeniach we Francji, czy we Włoszech. A okazuje się, że PiS jedno mówi, drugie robi. Za czasów rządów PiS-u do Polski ściągnięto rekordowe ilości imigrantów, żadna partia wcześniej tylu ich tu nie ściągnęła, mówimy o 136 tysiącach pozwoleń na pracę dla imigrantów z krajów muzułmańskich tylko w 2022 roku. A to zaledwie wierzchołek góry lodowej.

reklama

W przekonaniu Polaków utarło się, że partią proimigracyjną była PO. Pana zdaniem PiS przebił pod tym kątem Platformę?

- Myślę, że PiS i PO są tutaj podobne. Różnią się, jeśli chodzi o retorykę, natomiast jeśli chodzi o działania, to są one podobne. Owszem, PO nie ściągnęła aż tylu imigrantów co PiS, ale nie łudźmy się – gdyby PO rządziła, robiłaby to samo. Natomiast PiS realizuje program Platformy. Co ciekawe Donald Tusk krytykuje za to PiS, a przecież PiS robi to, co politycy PO mówili przez lata, a więc, że trzeba ciągać imigrantów, a multikulturalizm to coś pozytywnego. PiS zdradził swoich wyborców, którym obiecał, że w Polsce nie będzie multikulti, a właśnie robi całkowicie coś innego. My jako Konfederacja jedyni mamy koncepcję na to, jak zarządzać migracją w taki sposób, żeby Polska nie przerodziła się w kraj wielonarodowy, tylko żeby Polacy wciąż stanowili największą grupę osób decydujących o losie Polski.

reklama

W takim razie co w tym temacie proponuje Konfederacja?

- Konfederacja już jakiś czas temu zaprezentowała pakiet odpowiedzialnej polityki migracyjnej. Zawarliśmy najważniejsze punkty, które powinny być spełnione, żeby polityka migracyjna była korzystna dla Polski, a nie żebyśmy robili to samo, co państwa zachodnie. Pierwszy punkt naszego pakietu to likwidacja socjalu dla imigrantów. Uważamy, że to nie powinno mieć miejsca. Drugim punktem jest jak najszybszy powrót uchodźców. Zapominamy o tym, że uchodźcy to ludzie, którzy w miarę możliwości powinni natychmiast wrócić do swojego kraju. W tym momencie 80 proc. terytorium Ukrainy jest bezpieczne. Uchodźcy mogą tam wrócić. Powinny być wprowadzone limity napływu imigrantów, powinno się wprowadzić górną granicę liczby migrantów, której nie należy przekraczać, zwłaszcza z krajów odległych nam kulturowo – afrykańskich i azjatyckich. Kolejnym ważnym punktem jest dekoncentracja imigracji, to znaczy nie powinniśmy dopuścić do sytuacji, w której w jakiś obszarach imigranci stanowią znaczną mniejszość, albo co gorsza, większość. W miarę możliwości powinniśmy rozpraszać ich po kraju, aby nie powstawały takie strefy jak we Francji, czy w Szwecji. Oficjalnie one nie istnieją, ale jest to oczywiste, że tak to funkcjonuje. W pewnych miejscach ludzie muszą podporządkować się pod styl życia imigrantów. Należy zadbać o bezpieczeństwo, czyli wprowadzić ścisłą weryfikację imigrantów. Nie można działać skróconymi procedurami, tylko sprawdzać ich pod kątem zagrożenia terrorystycznego. Potrzebna jest zasada „zero tolerancji” polegająca na wydalaniu z Polski imigrantów łamiących prawo. Uważamy, że potrzebna jest delegalizacja szariatu na terenie naszego kraju, oraz finansowania islamu, czy budowy meczetów. Musimy skończyć z umiędzynaradawianiem szkół, zwłaszcza szkół wyższych. Pierwszeństwo w przyjmowaniu do uczelni wyższych powinni mieć obywatele Polski. Za tym idzie też ochrona języka polskiego. W Polsce posługujemy się naszym językiem, nie możemy dostosowywać się do wymagań imigrantów. Na uczelnie przyjmowani są ludzie, którzy wypełniają formularze w swoim ojczystym języku, a nie w języku polskim. To mija się z celem, kiedy osoba mająca studiować w Polsce jest rekrutowana w taki sposób, to kuriozum. Powinno się wprowadzić presję na asymilację, to znaczy, że osoba przyjezdna w określonym czasie ma obowiązek opanowania naszego języka. Po egzaminie przysługiwałoby prawo do przedłużenia pobytu. Obywatelstwo polskie nie powinno być rozdawane jak wizy pod ambasadami. Powinno być wyróżnieniem, na które należy zapracować. Powinniśmy również wspierać repatriację i powrót naszych rodaków do Polski.

reklama

Chciałbym zapytać o temat repatriacji. Co zrobić, jakie wprowadzić rozwiązania, żeby to działało sprawniej? Oprę się na przykładzie jednego z samorządów, który sam zabiegał o to, żeby ściągać repatriantów. Ale właśnie, to był samorząd, a nie władze centralne.

- Tutaj można powiedzieć kolokwialnie, że rząd „olał temat”. W 2022 roku sprawdzono mniej niż 800 repatriantów. Wygląda to bardzo źle na tle setek tysięcy ludzi ściąganych do Polski z całego świata. Wśród polityków PiS-u panowała opinia, że ściąganie repatriantów jest za drogie i się nie opłaci. A jednocześnie ściąga się imigrantów, którym daje się przywileje socjalne, przywileje w dostępie do usług publicznych. Ściąganie repatriantów nie jest za drogie. To jest kwestia priorytetów. Rząd za swój priorytet wybrał ściąganie do Polski ludzi innych narodowości, obcych nam kulturowo. Jeżeli priorytetem władz centralnych będzie ściąganie Polaków, którzy wyjechali z kraju pracować, albo właśnie repatriantów, to pieniądze na to na pewno by się znalazły. Tylko nie należałoby ich wydawać np. na 800 plus dla imigrantów. To jest tylko i wyłącznie wola polityczna, której PiS nie ma. Kolejny raz okazuje się, że PiS nie jest partią, która zabiega o interesy narodu polskiego. Najłatwiej im otworzyć szeroko granice, przybić stempelek, sprzedać wizę i jeszcze na tym zarobić. Być może wynika to nie tylko ze złej woli, ale też z lenistwa. Jako Konfederacja oczywiście będziemy stawiać na repatriację. Od 2017 roku do 2026 roku wydatki na repatriację mają wynieść 489 milionów złotych. Powiem tylko, że w 2023 roku na samo 500 plus dla Ukraińców wydamy 2,3 miliarda złotych. Mówię tylko o obywatelach Ukrainy, ta kwota nie obejmuje obywateli innych państw. Czyli w ciągu roku tylko dla obywateli Ukrainy na samo 500 plus wydamy ponad 4 razy więcej pieniedzy niż na sprowadzanie repatriantów przez 10 lat. To pokazuje, jak bardzo rząd nie dba o repatriantów i jak bardzo zabiega o ściąganie imigrantów.

Z tym wiąże się również zagrożenie terrorystyczne. Pamiętamy przecież obrazki z Niemiec, czy Francji. Myśli Pan, że nasz kraj kontroluje to, kogo do siebie wpuszcza? Zwykły Polak może mieć w niedalekiej przyszłości powody do obaw?

- Uważam, że przy polityce stosowanej przez PiS i tej, którą stosowałaby PO, co wielokrotnie mówiła, kwestią czasu jest wzrost zagrożenia terrorystycznego. Robimy dokładnie to, co robiły kraje zachodnie. To się musi skończyć dokładnie tym samym. Jeżeli robi się dokładnie to samo, co robili inni, to efekt będzie identyczny. Te obrazki, które widzimy na zachodzie, za 5-10 lat będą widoczne w Polsce. Może nawet wcześniej, bo tempo imigracji jest wyższe niż w krajach zachodnich w jakimkolwiek momencie ostatnich lat.

Wynika z tego, że rząd sprzedaje bezpieczeństwo Polaków?

- Jeżeli mówimy o aferze wizowo-imigracyjnej to tak. To tak naprawdę sprzedawanie bezpieczeństwa Polaków za łapówki. Jeśli mówimy o całej polityce imigracyjnej, a w zasadzie jej braku, to w dłuższej perspektywie bezpieczeństwo Polaków będzie zagrożone. Jedynym argumentem, którym posługuje się strona rządowa, partie takie jak PO, Lewica, PSL z Szymonem Hołownią jest to, że potrzebujemy imigrantów do pracy. Natomiast ten argument łatwo obalić, ponieważ nie jest tak, że musimy ściągać imigrantów w takiej liczbie, w jakiej ściągamy, żeby rynek pracy mógł funkcjonować. To nie jest tak, że imigranci zastępują jeden do jednego ludzi, którzy przechodzą na emeryturę. Rozumiem, że jest kryzys demograficzny. Za ten kryzys również odpowiadają takie partie, jak PiS, PO, Lewica, PSL, które w ostatnich latach rządziły w różnych konfiguracjach. Ale mimo tego kryzysu demograficznego możemy iść przykładowo drogą Japonii. Japonia ma jeszcze starsze społeczeństwo niż Polska. Mimo to nie ściąga masowo imigrantów i radzi sobie świetnie. Dzieje się tak, ponieważ firmy inwestują w automatyzację i lepszą organizację pracy. To oznacza, że nie trzeba ściągać takiej ilości ludzi do pracy, ponieważ albo wykonują ją maszyny, albo organizacja pracy jest tak przemyślana, że te same zadania może wykonywać mniejsza liczba ludzi. Moim zdaniem droga japońska jest lepsza. Tam imigrantów jest około 3 proc. w skali całego społeczeństwa. Na 125 milionów ludzi w Japonii prawdopodobnie jest mniej imigrantów niż w 37-milionowej Polsce. To pokazuje, że można sobie radzić bez imigrantów mimo jeszcze starszego i szybciej starzejącego się społeczeństwa. Imigranci chwilowo mogą dać zastrzyk pieniędzy do budżetu państwa, chwilowo mogą wpłynąć na poprawę wskaźników ekonomicznych, ale w dłuższej perspektywie efekt będzie przeciwny. Jeżeli tak jak to robi rząd PiS, będziemy mnożyć wydatki socjalne, przekazywać pieniądze z budżetu również na imigrantów, którzy będą mieć więcej dzieci niż Polacy - tak jak widzimy to na przykładzie Francji i Wielkiej Brytanii – to też będziemy ponosić większe koszty, nie mówiąc już o kosztach społecznych i kulturowych. Finalnie wydajność pracy spadnie. Wyprzedzą nas państwa, które będą inwestować w automatyzację i lepszą organizację pracy, ponieważ my w dużej mierze będziemy opierać się na taniej sile roboczej. A więc gospodarczo w perspektywie roku-dwóch napływ imigrantów może być korzystny, ale w perspektywie 5-10-15 lat będzie bardzo szkodliwy.

A więc władze, rząd powinny promować wśród prywatnych przedsiębiorców rozwój automatyki, robotyki i lepszą organizację pracy?

- Przede wszystkim uważam, że jeżeli rąk do pracy będzie mniej, to firmy same będą podejmować decyzje o inwestycjach w automatyzację i lepszą organizację pracy. Zobaczą, że będzie to bardziej opłacalne. W tej chwili bardziej opłaca im się zatrudnić kogoś za mniejsze pieniądze, niż inwestować np. w roboty, nowe linie produkcyjne, nowe rozwiązania. Jeżeli firmy nie muszą tego robić, to tego nie robią. To prosty rachunek ekonomiczny. W krótszej perspektywie taka firma może mieć więcej korzyści z pracowników z innych krajów niż z kosztownej inwestycji. Ale w dłuższej perspektywie to się już może takiej firmie nie opłacać. Wystarczy stworzyć warunki, w których firmy przekalkulują, że taniej będzie zainwestować w automatyzację, niż zatrudniać pracowników, którym trzeba będzie więcej płacić, bo będzie ich mniej na rynku. To z kolei może też doprowadzić do tego, że Polacy pracujący za granicą widząc wzrost płac w naszym kraju, postanowią tu wrócić. Należałoby stworzyć warunki, w których z jednej strony firmy będą więcej inwestować w automatyzację, a z drugiej strony będzie im się opłacało podnosić płace, zwłaszcza dla specjalistów. W ten sposób można stopniowo budować klasę średnią, czyli ludzi z dobrymi wynagrodzeniami będącymi w zdecydowanej większości Polakami. W Polsce wciąż jest bezpiecznie, spokojnie, mamy atuty. Problemem jest jednak kwestia wysokości wynagrodzeń. Ale myślę, że w Polsce po kilku latach od wprowadzenia odpowiednich rozwiązań także tych dotyczących imigracji, pojawiłaby się przestrzeń, miejsce na rynku pracy i dobre wynagrodzenia dla osób chcących się rozwijać. A my tymczasem idziemy trochę drogą brytyjską. Brytyjczycy z powodu napływu taniej siły roboczej z Europy ŚrodkowoWschodniej – także z Polski – zrezygnowali z tych inwestycji w związku z tym wydajność pracy zaczęła tam spadać. Gospodarka na tym traci. Po Brexicie Wielka Brytania przeżywa kryzys braku rąk do pracy. Obywatele naszej części Europy już tak tłumnie nie wyjeżdżają na Wyspy, a nie wszyscy imigranci z Azji czy Afryki garną się do pracy. Ciekawym zjawiskiem jest to, że ten kryzys braku rąk do pracy trwa w Wielkiej Brytanii równocześnie z ogromnym napływem imigrantów z Azji i Afryki.

Marek Tucholski - szef Ruchu Narodowego w Płocku. Koordynator wyborczy Konfederacji w okręgu płocko-ciechanowskim. Z wykształcenia politolog. Współautor programu wyborczego Konfederacji "Konstytucja Wolności". Zwolennik państwa narodowego i poszerzenia swobód obywatelskich, zwłaszcza w sprawach gospodarczych.

Materiał finansowany przez KW KONFEDERACJA WOLNOŚĆ I NIEPODLEGŁOŚĆ

reklama
reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

reklama
Komentarze (0)

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.

Wczytywanie komentarzy
reklama
reklama