reklama

Kandydat do Senatu RP dr Adam Matyszewski - "Polska powinna być państwem narodu polskiego"

Materiał promocyjny

Opublikowano: Aktualizacja: 
Autor:

Kandydat do Senatu RP dr Adam Matyszewski - "Polska powinna być państwem narodu polskiego" - Zdjęcie główne

Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Wybory do Sejmu i SenatuAdam Matyszewski to kandydat Konfederacji do Senatu RP. W rozmowie przedstawia swoje propozycje dla Polski, Płocka i płocczcan.

- Jaki pomysł na Polskę ma kandydat na senatora z ramienia Konfederacji Korony Polskiej?

Moje hasło wyborcze „Żeby Polska była polska” jest dość pojemne i wielowątkowe. Przyjmując wyzwanie związane z kandydowaniem na senatora RP, zamierzam dążyć do uzyskania przez Polaków stanu posiadania własnej w pełni niepodległej Ojczyzny; Polski wolnej od dyktatu obcych państw, obcych służb czy unijnych biurokratów, którzy chcieliby narzucać nam, jak mamy się rządzić. Chodzi
o to, abyśmy odzyskali Polskę dla siebie, naszych dzieci i przyszłych pokoleń, i dla tych przyszłych pokoleń ją zabezpieczyli. Słowo Ojczyzna pochodzi od „ojcowizna”. Myślę, że nikt nie ma co do tego wątpliwości ani zastrzeżeń, gdy z pieczołowitością i zatroskaniem odnosimy się do spuścizny materialnej i kulturowej pozostawionej nam w spadku przez naszych przodków (rodziców, dziadków). Odziedziczoną po nich ziemię, domostwa traktujemy jak najdroższy skarb i pozbywamy się ich tylko w sytuacjach wyjątkowych. Z podobną estymą powinniśmy odnosić się do naszego wspólnego dobra, któremu na imię Polska. Tworzy Ją naród polski, którego dobro jest najważniejsze. Naturalną konsekwencją takiego stanu rzeczy jest kolejny postulat: Polak w Polsce ma być gospodarzem i właścicielem wypracowanych przez niego i poprzednie pokolenia dóbr. Reasumując Polska powinna być państwem narodu polskiego, pozostali na prawach gości.

- Jak zatem w tak ambitnej rzeczywistości powinna wyglądać Polska rządzona po gospodarsku?

Należy rozwinąć polski potencjał gospodarczy (zob. np. „Ustawa Wilczka”), przywracając zdolności produkcyjne w każdej dziedzinie. Państwo polskie może i powinno być samowystarczalne. Polska ma stać się specjalną strefą ekonomiczną dla polskich firm. Usłyszałem niedawno od jednego z płockich przedsiębiorców, że za ubiegły rok zapłacił wyższy podatek dochodowy niż wszystkie hipermarkety jednej z sieci w Polsce razem wzięte. Zagraniczne firmy, banki i korporacje cieszą się w naszym kraju ogromnymi przywilejami, o których rodzimi przedsiębiorcy mogą tylko pomarzyć. Jest to celowa, trwająca od lat, robota koalicji PO-PiS-SLD z przystawkami mająca na celu zniszczenie polskiej klasy średniej poprzez dobijanie jej kolejnymi składkami, podatkami, daninami, wymysłami. Przywołam w tym miejscu bulwersujący przykład z ostatnich dni, na który zwrócił uwagę portal teraz-srodowisko.pl. Rząd „prawa i sprawiedliwości” planuje wykosić z rynku polskich producentów pomp ciepła wprowadzając nakaz wielomilionowych inwestycji na poziomie niemożliwym do spełnienia – przy jednoczesnych preferencjach dla zagranicznego kapitału. Zostaną nam jedynie chińskie energochłonne pompy, niespełniające wymogów klasy A++ i wyłudzające od państwa polskiego lewe certyfikaty, jakoby te wymogi spełniały. Na skutek tego procederu budżet państwa stracił już dwa miliardy złotych.

- Co należy zrobić, by Polska stała się krajem niezależnym energetycznie?

Abyśmy mogli żyć w kraju niezależnym i bezpiecznym pod względem energetycznym musimy inwestować w energetykę rozproszoną, opartą na polskich technologiach i polskiej myśli naukowo-technicznej (np. polski atom). Taka powinna być polska racja stanu. Rezygnacja z węgla w obecnej sytuacji energetycznej Polski jest niemożliwa, tymczasem rząd warszawski usiłuje wmówić nam, że nie ma innego wyjścia. Przypomnijmy – gdy politycy PO zamierzali zamykać kopalnie, ci z PiS-u pchali się do władzy z frazesami na ustach o ich obronie. Dziś trzaskają kopytami przed unijnymi biurokratami i w podskokach wykonują wszystkie polecenia płynące z Brukseli, i to z nawiązką. Jaki mamy tego efekt? W ostatnich latach rząd zamknął kilkanaście kopalń. Takie działania to sabotaż gospodarczy. Musimy zatem z jednej strony ratować polskie zasoby energetyczne, z drugiej zaś otwierać się na nowe możliwości. Moją propozycją – w ramach zwiększania niezależności i bezpieczeństwa energetycznego kraju jest budowa instalacji geotermalnej w każdej gminie. W cenie jednej transzy wydanej na budowę elektrowni jądrowej (ok. 170 mld zł) możemy mieć geotermię we wszystkich polskich gminach. Ostatnio Ministerstwo Klimatu i Środowiska ożywiło się w tej kwestii (pewnie na okoliczność wyborów) i mówi nawet o programie „Udostępnianie wód termalnych w Polsce”, ale fakty są takie, że budowa geotermii np. w Koninie była poprzedzona sześcioma latami biurokracji i przepychania się z urzędnikami, gdy przy dobrych wiatrach całą tego typu inwestycję – zeroemisyjną i superekologiczną – moża zamknąć w dwa lata.

- Co z bezpieczeństwem żywnościowym kraju?

Należy wspierać rozwój rodzinnych gospodarstw rolnych (w myśl art. 23 Konstytycji RP). Odbudowa narodowego potencjału żywnościowego powinna opierać się na tradycyjnych gospodarstwach rolnych ze zróżnicowaną uprawą roślin i hodowlą zwierząt. To wszystko oczywiście poza wścibską kontrolą państwa. Trzeba pilnie odsunąć urzędnika od rolnika. W czasie dziejowych burz tylko rodzinne gospodarstwa rolne zapewniały obywatelom przetrwanie. Powinniśmy promować zdrową, ekologiczną żywność, którą są w stanie – bez państwowego interwencjonizmu – wytworzyć polscy rolnicy i sprzedać ją bez żadnego pośrednictwa. A więc zdrowa polska żywność prosto od rolnika – bez pośrednika. Polecam w tym zakresie znaną mi dobrze Fundację „Rolnik handluje”, która zrzesza rolników chcących dzielić się swoimi produktami z rąk do rąk: rolnik – konsument (rolnikhandluje.pl). Jej wiceprezes a mój kolega – Paweł Rzeczkowski spod Ciechanowa robi pyszne EKO-wędliny.

- Co należy zrobić, aby w Polsce żyło się bezpieczniej?

Powinniśmy odbudować potencjał militarny polskiej armii, która z racji niekończącego się wspierania Ukrainy „wykrwawiła się” bez oddania jednego strzału. Za komuny mieliśmy sprawniejsze wojsko niż za PO-PiS-u. Dobrze wyszkoleni oficerowie odchodzą z wojska, brakuje kadry szkolącej nowych rekrutów i dowodzącej armią. Do tego – realizowana prze PiS – jednowektorowa i bezalternatywna polityka proobronna oparta in spe na zasobach zbrojnych Stanów Zjednoczonych wpędza nas w niekończące uzależnianie naszych możliwości militarnych od obcych mocarstw, które poza wyciągnięciem kasy, nie są zainteresowane obroną Polski i Polaków. Celem odbudowania kadr wojskowych należy wprowadzić obowiązkowe szkolenia adresowane do mężczyzn powyżej 18. roku życia (np. na wzór szwajcarski), którzy po odpowiednim przygotowaniu powinni mieć prawo do posiadania broni w domu. Wówczas można będzie mówić o nas jak o Szwajcarii – Polska nie ma armii, Polska jest armią. Nie dość, że jesteśmy rozbrojeni, to kolejne rządy coraz bardziej reglamentują Polakom, chcącym bronić siebie i swoich domostw, dostęp do broni. Gdy nasi bracia ze Wschodu wpadną na pomysł, aby urządzić nam tu drugą „wołynkę” (cyt. za S. Michalkiewiczem), do obrony zostaną nam patelnie i noże. Kolejny postulat wagi państwowej to odbudowa obrony cywilnej, która w Polsce praktycznie nie istnieje.

- Jakie są Pana propozycje dla Płocka i płocczan?

Bardzo istotnym problemem dla Płocka jest Orlen, z którego, poza truciem, korzyści mamy niewiele. Pana Obajtka nie stać nawet na gest w postaci paliwa tańszego choćby o 10 groszy dla mieszkańców Płocka i okolic jako zadośćuczynienie za wszystkie niedogodności związane z funkcjonowaniem koncernu pod naszym nosem. Włodarz miasta wraz z radnymi chętnie idzie na ustępstwa w związku z np. wycinką starych drzew przy ul. Zglenickiego na potrzeby budowy Olefin III, a jednocześnie nie jest w stanie przez dwie kadencje odłożyć polityki na bok i wystarać się dla nas o profity, które wpłynęłyby na poprawę jakości życia płocczan. Orlen powinien bardziej dokładać się do miejskich inwestycji, choćby do remontu dróg, ale o czym my mówimy, skoro wokół koncernu stan nawierzchni ulic dojazdowych przez ostatnie co najmniej 40. lat był tragiczny i żadnemu prezesowi to nie przeszkadzało. Pozostałe postulaty związane zarówno z Płockiem jak i funkcjonowaniem państwa polskiego można znaleźć w mojej ulotce programowo-wyborczej.

- Proszę na koniec o bliższe przedstawienie się naszym czytelnikom

Urodziłem się 48 lat temu w Płocku, mieszkam na jego peryferiach. Jestem mężem Magdaleny (prześwietnej dyrektor Izby Gospodarczej Regionu Płockiego) i tatą 16-letniego Jana (obiecujący uczeń II kl. L.O. im. Małachowskiego). Zawodowo realizuję się jako nauczyciel i wykładowca akademicki. Jestem absolwentem studiów doktoranckich z pedagogiki na Uniwersytecie Warszawskim, a politycznie przewodniczącym Konfederacji Korony Polskiej w okręgu płocko-ciechanowskim. Mimo niezłego wykształcenia, ukończenia paru „podyplomówek” i piastowania w życiu paru stanowisk kierowniczych, nie czuję się człowiekiem z wyższych sfer. Zawsze lubiłem i nadal cenię bezpośredni kontakt z drugim człowiekiem. Nie wyobrażam sobie być senatorem, który okopuje się w swoim biurze, pojawia się w nim raz w miesiącu i udaje, że coś robi, komuś pomaga. Idę do wyborów, żeby to zmienić. Nie wystarczy pojawić raz na jakiś czas na publicznej imprezie w okręgu, z którego się kandydowało. Trzeba wyjść do ludzi, poznawać i rozwiązywać ich codzienne problemy.

Przez ostatnie 30. lat zohydzono nam słowa „polityka” i „politycy”. Chciałbym przywrócić im ludzką twarz i – jakkolwiek nie zabrzmiałoby to górnolotnie – być sługą narodu polskiego i wszystkich mieszkańców naszego regionu, który każdego dnia pochyla się nad bolączkami prostych ludzi, a nie pokazuje się tylko raz cztery lata na plakacie wyborczym.

- Dziękuję za rozmowę.

 

Materiał finansowany przez KW KONFEDERACJA WOLNOŚĆ I NIEPODLEGŁOŚĆ.

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE