Ludzie mieszkający w pobliżu Norbertańskiej przyzwyczaili się już do huku wystrzałów z sąsiadującej z płockim zoo strzelnicy. Zwierzęta niekoniecznie.
Gdy dowiedzieliśmy się, że płockim zoo ma powstać park linowy, zapytaliśmy szefa ogrodu, czy piski i wrzaski, które niewątpliwie będą towarzyszyły hasaniu młodych Tarzanów nie będą przeszkadzały mieszkańcom zoo. Aleksander Niweliński machnął tylko ręką - park linowy i wyczyny młodych buszmenów to pestka w porównaniu z hukiem wystrzałów, na które non stop narażone są zwierzaki w zoo. Non stop od kilkudziesięciu lat.
- Nie trzeba chyba nikomu wyjaśniać, że gwałtowny huk wystrzałów powoduje wielki stres u zwierząt - stwierdza dyrektor zoo. - Wystarczy spojrzeć na oblężenie lecznic weterynaryjnych w przeddzień Sylwestra, gdy właściciele psów na potęgę kupują środki uspokajające dla swoich pupili, by przetrwały jakoś noc sylwestrową. A psy to przecież zwierzęta domowe, które można trochę uspokoić głaskaniem, łagodnym tonem. W zoo są zwierzęta, dzikie, nieoswojone, łatwo sobie wyobrazić, jakim strachem napawają je odgłosy broni maszynowej. Zdarzało się nawet, że z tego strachu padały.
Jak opowiada szef zoo, ofiarą gwałtownego hałasu padł prawdopodobnie kangur. - Podejrzewamy, że właśnie taka była przyczyna śmierci zwierzęcia - opowiada Niweliński. - Wybieg dla kangurów znajduje się najbliżej strzelnicy. Kilka lat temu, w trakcie serii wystrzałów, jeden z kangurów wpadł w panikę i w przerażeniu zaczął biegać po wybiegu, a potem skoczył w stronę niewidocznej dla zwiedzających fosy. Uderzył w mur i zabił się na miejscu.
Inne zwierzęta też truchleją, bo huk wystrzałów słychać w całej okolicy. Potwierdzają to mieszkańcy Norbertańskiej i pobliskich ulic. - Oczywiście, że słychać i to bardzo - mówi jeden z nich. - Ale ja przez tyle lat mieszkania w sąsiedztwie strzelnicy zdołałem się już przyzwyczaić.
Nie da się ukryć, że nikt Ameryki nie odkrył - strzelnica działa w tym miejscu od kilkudziesięciu lat i kanonady z broni maszynowej to właściwie chleb powszedni. Wcześniej nie przeszkadzały? - Najwyraźniej mój poprzednik nie widział w tym problemu, poza tym wcześniej w tym miejscu , w którym teraz jest wybieg dla kangurów, żyło stado jeleni, one nie reagowały tak silnie - ucina Aleksander Niweliński. - Wielokrotnie starałem się rozmawiać na ten temat z władzami miasta, obecnymi, poprzednimi, a pewnie i przyszłymi. Proponowałem, by przenieść strzelnicę. Jak widać bezskutecznie - rozkłada ręce dyrektor zoo. Jak wyjaśnia, w swoich apelach o zmianę lokalizacji głośnego sąsiada powoływał się m.in. na ustawę o ochronie przyrody, zgodnie z którą ogrody botaniczne, zoologiczne oraz ośrodki rehabilitacji zwierząt podlegają ochronie w celu zapewnienia ich prawidłowej działalności i rozwoju. Jedną z form tej ochrony jest zakaz powstawania w sąsiedztwie zoo „obiektów budowlanych lub urządzeń przeznaczonych do prowadzenia działalności produkcyjnej lub usługowej, wpływających szkodliwie na warunki przyrodnicze niezbędne do prawidłowego funkcjonowania ogrodów”.
O sprawę zapytaliśmy w Wydziale Ochrony Środowiska Ratusza (teren, na którym znajduje się strzelnica, należy do miasta, ale jest w użytkowaniu wieczystym zarządu głównego Ligii Obrony Kraju), potem w płockim wydziale Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska, wreszcie w delegaturze Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska w Płocku. W Ratuszu usłyszeliśmy, że nikt nigdy nie zgłaszał żadnego zagrożenia, więc wydział nie zajmował się tą sprawą. To samo w Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska, która - jak nam wyjaśniono - zajmuje się głównie uzgadnianiem nowych inwestycji pod kątem ochrony przyrody. O problemie nie słyszeli też w płockiej delegaturze WIOŚ, tzw. policji ekologicznej. - Nie mieliśmy nigdy żadnej interwencji, nikt się nie skarżył - mówi szef delegatury, Andrzej Hasa. A gdyby nawet… WIOŚ miałby trudny orzech do zgryzienia. - Strzelnice to w całym kraju niemały kłopot, bo brakuje jednostek zajmujących się pomiarem hałasu typu impulsowego - wyjaśnia Andrzej Hasa. - W całej Polsce znalazłyby się może dwie akredytowane jednostki, WIOŚ takiej akredytacji nie ma, stąd zawsze znajdą się osoby mające zastrzeżenia do naszych pomiarów, np. w Nowym Duninowie, gdzie problemem strzelnicy zajmujemy się od ponad półtora roku. Zgadzam się jednak, że niezależnie od problemu z pomiarami hałasu impulsowego, z pewnością lepiej by było, gdyby zwierzęta w zoo nie miały takiego sąsiada.
Co na to wszystko głośny sąsiad? Wiceprezes Klubu Strzeleckiego GROT LOK zapewnia, że pomimo broni w ręku, klub jest do całej sprawy nastawiony bardzo pokojowo. - Od kilkunastu lat od czasu do czasu słyszymy skargi mieszkańców, np. że ktoś nie może wyjść spokojnie na taras, sygnały o niezadowoleniu z naszego sąsiedztwa płynęły także z zoo, ale ostatnio ucichły - przyznaje Bogdan Kruk. - Doszły nas też słuchy, że zoo jest zainteresowane przejęciem tego terenu. Zapewniam, że nie mielibyśmy nic przeciwko przeprowadzce, gdyby tylko miasto zaproponowało nam nowy obiekt, spełniający odpowiednie warunki i oczekiwania, oczywiście nie gorszy niż ten obecny.
Więc tak: zoo chętnie pożegnałoby się z głośnym sąsiadem i na dodatek być może przejęłoby teren po strzelnicy (i na przykład zrobiło tam parking, bo każdy wie, że postój przy Norbertańskiej zapełnia się w każdy wiosenny, letni i jesienny weekend w okamgnieniu), a GROT chętnie przeprowadziłby się w inne, nawet oddalone miejsce, o ile tylko dostałby od miasta nową strzelnicę. Oczywiście tu jest pies pogrzebany. - Postawienie trzyosiowej strzelnicy z całą infrastrukturą to spore koszty - mówi wprost Bogdan Kruk.
O to, czy Ratusz nosi się z zamiarem przeniesienia strzelnicy z Norbertańskiej w inne miejsce, a jeśli tak to dokąd i kiedy, zapytaliśmy wiceprezydenta Krzysztofa Buczkowskiego. Zastępca prezydenta przyznaje, że pomysł przenosin jest wart rozważenia, ale niestety na razie nie zanosi się, by mógł się urzeczywistnić . Na przeszkodzie stoją przede wszystkim problemy własnościowe i znaczne koszty. - W bieżącym roku nie przewiduje się żadnych działań w przedmiotowej sprawie, przede wszystkim przez wzgląd na ograniczony budżet - poinformował wiceprezydent Buczkowski. - Jest to dla mnie zrozumiałe, że zarówno zoo, jak i LOK pragnęłyby poprawić swoją sytuację. Niestety nie dysponują potrzebnymi środkami finansowymi i od lat tak ten, jak i wiele innych naprawdę dobrych pomysłów istnieją li i tylko w sferze deklaratywnej.