W środę rano mieszkańców obudził kolejny huk. Nad kominami rafinerii ukazała się chmura czarnego dymu.
Przypomnijmy - mieszkańcy przestraszyli się nie na żarty, gdy przedwczoraj, w poniedziałek po południu usłyszeli potężny huk, a ich oczom ukazała się widoczna z daleka chmura czarnego, gęstego dymu. Jak uspokajała Agnieszka Rejnowicz z Basell Orlen Polyolefins, na instalacji nastąpił proces dekompozycji, czyli otwarcie zaworu bezpieczeństwa i kontrolowane opróżnienie reaktora, który nie stanowił zagrożenia ani dla pracowników czy mieszkańców, ani dla samej instalacji.
Nie minęły dwa dni, a sytuacja się powtórzyła. Jak poinformowali nasi czytelnicy, dziś ok. 5.30 rano mniej więcej w tym samym miejscu pojawił się czarny dym.
- Na instalacji Polietylenu II należącej do Basell Orlen Polyolefins doszło do dekompozycji, które pomimo efektów dźwiękowo - wizualnych, były zjawiskami kontrolowanymi, wynikającym z technologii - potwierdza Agnieszka Rejnowicz z BOP. - Dekompozycje polegają na opróżnieniu zawartości reaktorów na skutek otwarcia zaworów bezpieczeństwa, zdarzają się kilka razy w roku i w ich wyniku instalacja emituje do atmosfery głównie sadzę i etylen w ilościach niezagrażających środowisku i życiu.
Basell zapewnia, że proces technologiczny nie niesie za sobą żadnego zagrożenia. - Powoduje jednak hałas, serdecznie przepraszamy mieszkańców za te chwilowe niedogodności - mówi Agnieszka Rejnowicz.
Skoro wszystko jest pod kontrolą, to czy w przyszłości nie można by ostrzec mieszkańców, że mogą się spodziewać niepokojących odgłosów i dymu? - Grupa ekspertów pracuje nad tym, aby tego typu reakcje eliminować lub zmniejszyć ich uciążliwość, ale jednak nie możemy zagwarantować, że nie będą one powtarzały się w przyszłości - ostrzega Agnieszka Rejnowicz. - W ciągu ostatnich lat udało nam się zmniejszyć liczbę tego typu zjawisk kilkukrotnie. Nie jesteśmy jednak w stanie z wyprzedzeniem przewidywać takich reakcji.
Fot. Czytelnicy