reklama

Zażarta walka o teczkę. A w środku kasa...

Opublikowano:
Autor:

Zażarta walka o teczkę. A w środku kasa... - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

WiadomościPodobno pieniądze szczęścia nie dają... Czy faktycznie? Wystarczyła zawartość jednej walizki, a życie kilku osób dosłownie potrafiło stanąć na głowie. Dla widza nie będzie głupio, tylko przezabawnie. Komu uda się wyjść cało z kabały, a przy okazji zgarnąć forsę niczym pirat i drugie życie?

Podobno pieniądze szczęścia nie dają... Czy faktycznie? Wystarczyła zawartość jednej walizki, a życie kilku osób dosłownie potrafiło stanąć na głowie. Dla widza nie będzie głupio, tylko przezabawnie. Komu uda się wyjść cało z kabały, a przy okazji zgarnąć forsę niczym pirat i drugie życie?

- Ja się dotychczas marnowałem – krzyczy główny bohater „Kochanych pieniążków”, najnowszej farsy w reżyserii Stefana Friedmanna. Dwa przedpremierowe pokazy mogliśmy zobaczyć w płockim teatrze w noc sylwestrową, oficjalna premiera odbyła się 3 stycznia.

Wyobraźmy sobie taką sytuację. Widzimy mężczyznę (Mariusz Pogonowski), który pewnego dnia, akurat w swoje urodziny, jedzie pociągiem. Nasz Henry w walizce trzyma jakąś powieść o piratach i niedojedzoną kanapkę z serem. Przypadkiem dochodzi do podmiany identycznych teczek i tak księgowy w swojej odkrywa prawdziwy skarb, 735 tys. funtów. Z radości i niedowierzania idzie do pubu, tam zamawia kielicha i idzie w ustronne miejsce, aby przeliczyć całą sumę. Potem, tak dla absolutnej pewności, jeszcze dwukrotnie. Wie jedno, grzech to nie skorzystać z okazji, bo harował już „30 lat za psie pieniądze”. Tylko trzeba wszystko zostawić, uciekać. Wraca więc spóźniony na swoją urodzinową kolację do domu i pierwsze co robi, to chwyta za telefon, całkowicie przy tym ignorując dotychczasowe plany i swoją żonę (Katarzyna Anzorge). Rezerwuje bilet na samolot i zamawia taksówkę. Połowicę prosi o zabranie bielizny, o schowanie przyborów toaletowych do podręcznej walizki. Trzeba się spieszyć. Bo jutro dotychczasowy właściciel, czyli – jak go określa - „pan nieprzyjemny”, pewnie zjawi się u drzwi, aby osobiście upomnieć się o łup, a wtedy... Wtedy trzeba będzie znów wracać do biura! Marzenia brutalnie prysną. Żagle znów trzeba zwijać.

Tak się z grubsza zaczyna historia. Zresztą później, kiedy mamy już ją nakreśloną, akcja pędzi do przodu jak szalona, no i ten dzwoniący telefon, kiedy głos pod drugiej stronie słuchawki wiecznie powtarza groźnym tonem „tuczka, tuczka”. Dopomina się o swoją kasę w teczce. Będą wystrzały, huki, przefasonowanie kształtu nosa, nawet scena jak ze znanego melodramatu. Jakby tego było mało, po mieszkaniu kręcą się gliniarze, nęka wyjątkowo upierdliwy taksówkarz, zginęła kotka, mamona topnieje, bo wielu chce coś na tej sytuacji ugrać, i jeszcze dowiedział się, że zdaniem policji już go na tym świecie nie ma... Powiedzmy, że obyło się to w tak drastyczny sposób, że warto brać nogi za pas i nie tracić ani chwili. To lepsze niż serial czy film kryminalny w telewizji, skoro tu ma się go „na żywo”, jak podsumowuje sprawę jedna z głównych postaci „Kochanych pieniążków”. Ktoś tu musi jechać do kostnicy. I jeszcze te podejrzliwe pytania, co takiego dzieje się na kanapie pod kocem... Bo pod nim coraz to tłoczniej. Zawiłości, pomyłki, kolejne komplikacje piętrzą się do tego stopnia, że już nic nie jest pewne. Z jednej teczki nagle robią się aż trzy identyczne. Konia z rzędem temu, kto połapie się co do zawartości i w porę zdąży zareagować. Pytanie, kto kim faktycznie jest i czego faktycznie chce. Kwestia uczciwości to już inna sprawa, ba, nawet zagadka.

Skarb to nie tylko wielkie zamieszanie, ale i szansa na wyprawę w nieznane. Księgowy rzuca się na niego z taką łapczywością, że gotów jest po drodze niemal na wszystko. Pasuje mu piracka wizja, aby wiecznie przybijać do innego portu. Kobieta byłaby mile widziana ta sama, chociaż niekoniecznie. Na razie żona, jako dotychczasowa abstynentka, nadrabia zaległości w zaliczaniu... alkoholi. W tym nurcie Mariusz Pogonowski płynie gładko, zaczynając niczym grzecznie uczesany pan w okularach. Pod koniec już nie wygląda jak niezbyt interesujący urzędnik z białym kołnierzykiem, burym sweterkiem i krawatem. Zdaje się, że aktorowi pasuje komediowa stylistyka, podobnie jak reszcie obsady, w której znaleźli się: Piotr Bała, Marek Walczak, Hanna Chojnacka-Gościniak, Łukasz Mąka, Jacek Mąka.

Stefan Friedmann (tu w podwójnej roli, reżysera i aktora) na konferencji prasowej jeszcze przed pokazem przedpremierowym tłumaczył, że aktorzy mieli za zadanie na próbach grać tak, aby go rozśmieszyć. To było widać, zwłaszcza w drugiej części przedstawienia, kiedy pojawi się pewien dodatkowy, jakby znany głos. A wtedy ciężko powstrzymać się od śmiechu. Na premierze wszystko płynnie poszło jak w zegarku. Nie zawiodła muzyka i scenografia przypominająca londyński salon.

Na końcu rzeczywiście będzie niespodzianka. „Kochane pieniążki” to farsa, ale śmieszy jak dobra komedia. Sztuka jest całkowicie „na luzie”, bez zadęcia, wciąga i bawi, przez co zyskujemy niemal dwie godziny świetnej rozrywki. Oby to była dobra wróżba na pozostałą część teatralnego sezonu. Widać, że mamy tendencję wzrostową jeśli chodzi o poziom przedstawień. Paradoksalnie to „Psie serce”, z którym teatr wystartował po wakacjach, okazało się na razie najsłabszym punktem w repertuarze. Potem było już tylko lepiej, wliczając w to króciutko wystawianą multimedialną „Wyspę Hobsona” w ramach festiwalu SkArPa. Wielka szkoda, bo sztuka była udana. No ale teraz cieszymy się z obecności gościa, Stefana Friedmanna. Reżyser bawił już płocczan w „Mayday” i w „Dzikich żądzach”. Teraz zaproponował, abyśmy pokochali pieniążki. I publiczność chyba je faktycznie pokochała, a przynajmniej mocno polubiła. Premiera zakończyła się owacją, w tym na stojąco, więc dla takich gości otwierajmy drzwi zawsze i to jak najszerzej.

Kolejne przedstawienia zaplanowano 9, 10, 23 i 24 stycznia. Teatr zaprasza za każdym razem na godzinę 19.00. Bilety w cenie 45 zł (normalny) i 35 zł (ulgowy).

Czytaj też:

 

 

Fot. Waldemar Lewandowski (przedstawienie), Portal Płock (wystawa towarzysząca spektaklowi autorstwa Jacka M. Hohensee „Zjawy. Gliptografie i miniatury kamienne”.)

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE