Tymczasem procedury są jasne – drzewo można ściąć legalnie, ale tylko wtedy, gdy jego pień mieści się w określonym limicie. Jeśli ktoś się pomyli, może stanąć przed faktem, że zamiast porządku na posesji zyska decyzję o karze. A ta bywa wyższa niż koszt całej altany.
Wycinka drzew 2025 – kiedy wolno, a kiedy lepiej się wstrzymać
Najbardziej sprzyjający czas na wycinanie drzew przypada od połowy października do końca lutego. W tym okresie przyroda przechodzi w stan spoczynku, a urzędy podchodzą do takich prac z większym zrozumieniem. Trzeba jednak wiedzieć, że od 1 marca do 15 października trwa czas lęgowy ptaków. Wtedy każde drzewo może stanowić siedlisko, którego nie wolno naruszać.
Przepisy nakazują rozwagę. – Jeśli to możliwe odstąpić od tych prac i zachować poszczególne zadrzewienia będące siedliskiem gatunku – brzmi zapis, który dotyczy każdego właściciela terenu. To nie tylko sugestia, lecz obowiązująca zasada. Kto ją ignoruje, ryzykuje postępowaniem o wykroczenie, a w poważniejszych przypadkach nawet sprawą karną.
Jakie drzewa można wyciąć bez pozwolenia – limity obwodu decydują
Prawo pozwala usuwać drzewa bez zgłoszenia, ale tylko te, które spełniają jeden z trzech limitów obwodu. Aby ustalić, do której kategorii należy konkretne drzewo, trzeba najpierw zmierzyć pień 5 cm od ziemi.
Jeśli wynik nie przekracza:
- 80 cm – dla robinii akacjowej, topoli, wierzby, klonu jesionolistnego, klonu srebrzystego czy platanu klonolistnego,
- 65 cm – w przypadku dębu, lipy, wiązu, klonu zwyczajnego, klonu jaworu oraz kasztanowca,
- 50 cm – dla wszystkich innych gatunków,
można działać od razu, bez dodatkowych dokumentów. Jeśli jednak miarka pokaże więcej, nie ma wyboru – trzeba zgłosić zamiar usunięcia drzewa w urzędzie.
Co ważne, w formularzu podaje się już inny wynik. Oficjalny pomiar wykonywany jest na wysokości 130 cm. A jeśli drzewo rozgałęzia się na kilka pni, należy zmierzyć każdy z nich. Do obliczeń przyjmuje się pełen obwód najgrubszego oraz połowę pozostałych.
Obwód pnia decyduje o wszystkim – błędny pomiar to największa pułapka
Częstym problemem są niedokładności. Niektórzy mierzą pień „na oko”, inni przykładają miarkę na wysokości pasa. To najprostsza droga do konfliktu z urzędem. Pomiar wykonany w złym miejscu może sprawić, że drzewo zostanie zaklasyfikowane jako zwolnione z obowiązku zgłoszenia, mimo że formalnie powinno być chronione. Jeśli kontrola wykryje nieprawidłowość, kara jest naliczana tak, jakby zgłoszenia nie wykonano w ogóle.
Urząd nie pyta o intencje – liczy się wynik pomiaru.
Kary za nielegalną wycinkę drzew – nawet 4000 zł za jeden pień
Największy szok pojawia się, gdy właściciel dowiaduje się, jak liczy się kary. Wysokość grzywny to dwukrotność opłaty, która obowiązywałaby przy legalnej wycince. Przykładowo – brzoza z drugiej grupy stawek kosztuje:
- 25 zł za każdy centymetr obwodu do 100 cm,
- 30 zł za każdy centymetr powyżej tej granicy.
Jeśli ktoś usunie brzozę o obwodzie 80 cm bez zezwolenia, zapłaci 4000 zł. Co więcej, nie ma znaczenia, czy drzewo było chore lub przeszkadzało. Nie istnieje argument „bo rosło za blisko domu”.
Do obliczeń bierze się pomiar z wysokości 130 cm. W przypadku drzew wielopniowych stosuje się pełen obwód najgrubszego oraz połowę pozostałych. Urzędy nie przyjmują tłumaczeń w stylu „nie wiedziałem, że trzeba liczyć”.
Ochrona gatunkowa – nawet zgłoszenie nie gwarantuje zgody
Nie każda legalna procedura kończy się pozwoleniem. Jeśli urzędnik stwierdzi, że na drzewie znajduje się aktywne siedlisko zwierząt, może odrzucić wniosek. Wtedy trzeba uzyskać dodatkowe zezwolenie na odstępstwo od zakazów gatunkowych. Bez niego usunięcie drzewa traktowane jest jako niszczenie środowiska.
– Naruszenie zakazów w stosunku do gatunków chronionych jest wykroczeniem – przypominają przepisy. Jeśli szkoda jest duża, sprawa może zostać przekazana Policji lub prokuraturze.
Kto ponosi odpowiedzialność za nielegalną wycinkę – właściciel terenu, nie wykonawca
Często pojawia się przekonanie, że jeśli prace zleci się profesjonalnej firmie, to ona odpowie za skutki. Nic bardziej mylnego. – Jeżeli zlecimy komuś wycięcie drzewa, które zgodnie z przepisami wymaga zgłoszenia lub zezwolenia to konsekwencje poniesie właściciel a nie wykonujący zlecenie.
Dlatego zanim ktokolwiek rozpocznie prace, trzeba upewnić się, że wszystkie zasady zostały spełnione. Nawet jeśli ktoś inny trzyma piłę, decyzja administracyjna przyjdzie na adres posiadacza gruntu.
Komentarze (0)