reklama

Z zoo uciekł ptak. Znalazł się na południu?

Opublikowano:
Autor:

Z zoo uciekł ptak. Znalazł się na południu? - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

WiadomościZaginiony orłan, który w połowie marca wyleciał z płockiego ogrodu zoologicznego, został uchwycony na zdjęciach. - Poinformowaliśmy ornitologów całym kraju, że to nasz – mówi dyrektor płockiego zoo, Krzysztof Kelman. Uciekinier dotarł już w okolice Wadowic. Na wolności w Polsce żyje więc tylko jeden przedstawiciel tego gatunku i wszystkich zadziwia.

Zaginiony orłan, który w połowie marca wyleciał z płockiego ogrodu zoologicznego, został uchwycony na zdjęciach. - Poinformowaliśmy ornitologów całym kraju, że to nasz – mówi dyrektor płockiego zoo, Krzysztof Kelman. Uciekinier dotarł już w okolice Wadowic. Na wolności w Polsce żyje więc tylko jeden przedstawiciel tego gatunku i wszystkich zadziwia.

W płockim zoo od listopada 2015 roku znajduje się samiec orłana. Do niedawna była także samica, zanim wyfrunęła 17 marca bieżącego roku z woliery. Oba ptaki otrzymaliśmy nieodpłatnie. Orłan, zwany również orłem bielikiem, jest przedstawicielem gatunku zagrożonego wyginięciem. Charakteryzuje go duży, ostry i zakrzywiony dziób i biały ogon. Na wolności można go spotkać w Azji Północnopacyficznej, przede wszystkim w pobliżu rzek, jezior lub morskich klifów.

Nasz orłan urodził się jednak w czeskim zoo w Libercu. Kiedy znalazł się w Płocku miał półtora roku. Z ogrodu wyfrunął kilka miesięcy temu przez dziurę w wolierze. Jednak ślad po nim całkowicie nie zaginął... - Co kilka dni dostajemy nowe informacje, w którym miejscu został dostrzeżony – opowiada dyrektor zoo, Krzysztof Kelman. - Ostatnie nadesłano wczoraj. Z początku widywaliśmy go w okolicach Płocka, krążył nad Wisłą. Później zaobserwowano orłana w okolicach Skierniewic, ostatnio w rejonie Wadowic w województwie małopolskim.

Właśnie tam wykonano mu ostatnie zdjęcia, a lokalny portal internetowy nawet opisał sprawę z podaniem, że to nasz płocki uciekinier z zoo krąży sobie nad głowami mieszkańców Dąbrówki i chwilowo upodobał sobie przyszłe jezioro w Świnnej Porębie. Dyrektor płockiego ogrodu potwierdza sprawę i po cichu liczy, że samica wróci do samca. To, co w tej sprawie jest najciekawsze, to fakt, że przecież chodzi o ptaka, który wcześniej nie żył na wolności i nigdy wcześniej nie polował. - A teraz świetnie porusza się w terenie – dodaje nieco zdumiony.

Orłan wydaje się wręcz nie do złapania. Próbowano już wcześniej w okolicach Bodzanowa. - Liczmy, że się zapędzi i w coś zaplącze – wyjaśnia dyrektor. - Zaraz po ucieczce spodziewałem się, że po upływie dwóch tygodni osłabnie i uda się go sprowadzić. Tymczasem lata szybko i doskonale się żywi. Najwidoczniej znajduje martwą padlinę, jakieś martwe ryby, i pozostaje w doskonałej formie. Pięknie lata – nie może wyjść z podziwu dyrektor, który śmieje się, że tylko odhacza na mapie trasę coraz to dalszej wędrówki orłana.

Zoo poformowało portale specjalistyczne i ornitologów o sprawie, dzięki temu zbiera informacje na bieżąco. - Wiedzą, że ptak uciekł z hodowli i nie przyleciał do nas z dalekiej Azji – wyjaśnia Krzysztof Kelman. -. Śledzą go teleobiektywami, przysyłają nam zdjęcia i maile. Liczymy, że w końcu trafi w ludzkie ręce. Znam przypadek ucieczki sokoła z wszczepionym mikrochipem, którego odnaleziono dopiero w Czechach. Nam zostaje już tylko czekać i mieć nadzieję, że wszystko skończy się dobrze.

Woliera, z której uciekł orłan, już została zabezpieczona (przy jej odbieraniu po remoncie nie stwierdzono nieprawidłowości). Poszukiwania to jedna sprawa, a co z przyczyną ucieczki? Tu okazuje się, że ptaka spłoszył hałas dobiegający z pobliskiej strzelnicy. - Uderzył z dużą siłę w siatkę, przerywając jej łączenia, po czym wyleciał powstałym otworem – opisuje Krzysztof Kelman. O tę sprawę pytał już nawet w interpelacji  jeden z miejskich radnych, Piotr Szpakowicz. Uważał, że wyfrunięcie umożliwiło nieszczelne wykonanie pokrycia z siatki. Z kolei według dyrektora to incydentalne zdarzenie. Dodaje także, że wszystko i tak przebiegło szczęśliwie. Mogło być o wiele gorzej. - Kilka lat temu już doszło do sytuacji, kiedy samica kangura, podobnie do orłana spłoszona hukiem ze strzelnicy, uderzyła w betonową ścianę fosy. Nie udało się jej uratować.

- Strzelnica w pobliżu ogrodu zoologicznego to nie jest dobry pomysł. - uważa bez cienia wątpliwości Krzysztof Kelman. - Dawniej tego strzelania było mniej, co najwyżej pojedyncze serie. Teraz w sobotę i w niedzielę zaczynają się kilkugodzinne salwy. Obiekt, jak sądzę, jest wynajmowany w celach komercyjnych.

Strzelnicą nie zarządza Ratusz. - Próbowałem już wracać uwagę na ten problem – podkreśla dyrektor, ale rozkłada ręce. - Tego typu obiekty zwykle wyprowadza się poza granice miasta, a tak huk jest niesamowity.

Rozmawialiśmy z wiceprezesem stowarzyszenia Klub Sportowy GROT, Honoriuszem Siarkowskim. Zaprzecza, aby cokolwiek wcześniej o tej sprawie wiedział. Zaznacza jednocześnie, że nie o wszystkim mu wiadomo.  Niektórymi kwestiami zajmuje się kierownik strzelnicy, a na tym stanowisku doszło do roszady kadrowej.

- Staraliśmy się dociec, w jakim stopniu strzały są niepokojące. Przestrzegamy wszystkich ustalonych norm – zapewnia. - Myślimy o ogrodzeniach i matach dźwiękochłonnych, ale to duże koszty. Nie mamy jednak wpływu na czyjeś subiektywne odczucia.

Siarkowski twierdzi, że nie chodzi o komercyjne wykorzystywanie strzelnicy. - W weekendy są organizowane dni klubowe. Mamy dwa kluby strzeleckie, które dzielą się obiektem według ustalonego grafiku - tłumaczy. Pytamy, czy bierze pod uwagę zmianę lokalizacji. Zasłania się dużymi kosztami. Wychodzi na to, że sąsiedztwo ogrodu i strzelnicy należy do tych trudniejszych, w dodatku trwa to od lat, o czym świadczy przypomniany wcześniej przypadek z kangurem.

Czytaj też:

Fot. Portal internetowy wadowice24.pl, strzelnica - PP

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE