Zdarzenie zostało zarejestrowane na ul. Tysiąclecia w Płocku. To tam, w środę, 1 maja, doszło do niebezpiecznej sytuacji. Jak widzimy na nagraniu, auto nagle hamuje, kiedy na przejście dla pieszych (i przejazd rowerowy) z impetem wjeżdża rowerzysta.
Kierowca samochodu gwałtownie zatrzymał pojazd, po czym zjechał na pobliski parking.
- Zjechałem, bo Pan twierdził, że dzwoni na policję, i że jak nie zjadę to zgłosi ucieczkę z miejsca kolizji. Zatrzymał samochód, który jechał za mną i wziął od kierowcy numerr telefonu, że jest niby świadkiem, że ja mu nie ustąpiłem pierwszeństwa.
- czytamy pod materiałem na "Stop Cham".
Z relacji autora filmu wynika, że po zdarzeniu rozpoczęła się dyskusja pomiędzy nim a rowerzystą. Miały paść obelgi, a cyklista groził kierowcy policją.
- Ubliżał mi, krzyczał, żebym do niego nie podchodził. Ten niby świadek pojechał dalej, a on usiadł na ławce obok i mówi, że czekamy na policję... Zacząłem wyliczać, że po pierwsze, rower ma pierwszeństwo na skrzyżowaniu, a nie na przejeździe na prostej drodze, po drugie tutaj jest znak STOP, a po trzecie nie dotknęliśmy się, więc kolizji nie było.
- relacjonuje kierowca.
Rowerzysta miał cały czas utrzymywać, że wina leży po stronie kierującego. Miał też straszyć kierowcę sądem. - Usłyszałem, że sędzia uwierzy świadkowi, a nie lipnemu nagraniu – opisuje autor filmu.
Zgłoszenia na policję najwidoczniej jednak nie było, gdyż po całej sytuacji uczestnicy zdarzenia... odjechali - Odwróciłem się od niego i wsiadłem do samochodu i on w tym czasie wsiadł na rower i odjechał – także - w jego nomenklaturze - sam uciekł z miejsca zdarzenia - puentuje autor filmu.
Kto w tym sporze miał rację? Zobaczcie przebieg sytuacji na poniższym materiale wideo.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.