Nauczyciele o zamiarze likwidacji istniejącej od lat 60. Szkoły Podstawowej im. Władysława Jagiełły w Piotrkówku (gmina Słubice) dowiedzieli się od rodziców. - To chyba nie ta kolejność, że my się dowiadujemy od ludzi, a nie od organu prowadzącego – dziwiła się dyrektorka szkoły, Maria Perka.
Pierwotnie spotkanie z wójtem było planowane na poniedziałek, ale do niego nie doszło. Pracownik gminy dostarczył komunikat, że w czwartek odbędzie się spotkanie z rodzicami.
Podstawówka miałaby zostać zlikwidowana, z kolei Szkoła Podstawowa w Świniarach (również w gminie Słubice, obecnie uczy się tam 60 dzieci) byłaby przekształcona w placówkę z oddziałem przedszkolnym i klasami 1-3, włączając ją w struktury podstawówki w Słubicach. Rezultatem będą dojazdy (4 bądź 12 km) dla 55 uczniów z Piotrkówka i młodzieży ze Świniar. W budynku w Piotrkówku powstałby żłobek.
- Kilka osób w budynku, śmiech na sali! Jak wójt to tłumaczy? Oczyszczalnię trzeba remontować, studnię głębinową zbudować, kawałek nowego chodnika ułożyć. Kosztem dzieci – denerwowali się przed spotkaniem.
Do szkoły wchodzili kolejni rodzice. Nikomu nie trzeba wskazywać drogi na salę. Jedna z pracownic uśmiecha się, opowiadając o tym, że to szkoła już dla kilku pokoleń mieszkańców. Ot wspólna lokalna sprawa, w okolicy nie ma domu kultury. Ten budynek jest dla nich centrum, w którym toczy się życie.
- Z pracą trudno, ale nie o pracy teraz myślę, tylko o tych smerfach małych. Niektórzy w nowym otoczeniu się nie przebiją.
Na spotkaniu nie było problemu z frekwencją. Wcześniej zebrano 200 podpisów w obronie szkoły, aby dotarły do Mazowieckiego Kuratorium Oświaty. Rodzice i nauczyciele zwracali uwagę na pośpiech, głosowanie radnych już 7 lutego. - Za chwilę będą ferie. Może myśleli, że ludzie nie zauważą i jakoś przejdzie...
Zjawia się wójt. Jacek Kozłowski został wójtem w wyniku drugiej tury wyborów w 2018 roku. To były nauczyciel.
- Chciałbym zdementować, że ktoś tu boi się przyjść i porozmawiać. Umówiłem się, że w poniedziałek ustalimy termin spotkania. Nie uciekamy od państwa. Jako gospodarz muszę dbać o finanse gminy.
Tłumaczył, że chodzi o przestarzałe instalacje. - Nie jesteśmy w stanie technicznie zaopatrzyć państwa w wodę. Budowa stacji uzdatniania wody, oczyszczalni ścieków to koszt 9 mln zł. Z podatków mamy niecałe 6 mln zł. Na oświatę wydajemy ze środków własnych, bez państwowej subwencji, 3 mln zł.
Dodał, że w listopadzie przyszło dołożyć pół miliona złotych, w grudniu kolejne 60 tys. zł. A to nie koniec. Sądzą, że bez podjęcia środków zaradczych pod koniec 2020 r. zabraknie pieniędzy na wypłatę wynagrodzeń dla nauczycieli. - Funkcjonowanie szkoły opiera się na subwencji i środkach własnych, a subwencje zawsze okazują się niewystarczające w 100 proc. W porównaniu do 2019 r., w 2020 r. czeka nas wzrost kosztów funkcjonowania placówek oświatowych o 1 mln 150 tys. A naprawdę nie chciałbym podnosić podatków o 100 proc. Obecnie mamy trzy bardzo dobre szkoły, ale brakuje dzieci. Nie jesteśmy jedyną gminą borykającą się z takimi problemami. Inne np. ograniczają zajęcia dodatkowe. A skądś trzeba brać pieniądze na remonty.
Zarzekał się, że decyzji nie podjęto. Kolejny krok to uchwała radnych o zamiarze likwidacji, potem oficjalne zwrócenie o wydanie opinii do związków, rady pedagogicznej, później informacja o zaistniałym akcie. - Chcieliśmy przyjść do państwa wcześniej... - mówił wójt w czwartek (czyli raptem dzień przed sesją). Dalej sformułowane wnioski zostaną przekazane do Mazowieckiego Kuratorium Oświaty. - Przyjadą kontrole, zbadają za i przeciw, podejmą decyzję odnośnie naszej propozycji. Rozumiem obawy, rozgoryczenie, co z waszymi dziećmi. Nie dziwię się, ale nie ma tu np. domu kultury, innych jednostek, gdzie można jakoś zaoszczędzić. Aby zagospodarować budynek, od września planujemy otworzyć żłobek - czym wzbudził śmiech na sali, pytania skąd będą te małe dzieci. Z tyłu sali zabrzmiały słowa: - To jakaś komedia jest.
Wójt twierdził, że z dowozem dzieci nie będzie problemu, 30 osób już dojeżdża. Radna powiatu płockiego przewodnicząca powiatowego oddziału ZNP, Ewa Kowalak argumentowała, że zamknięcie szkoły sprowadza się do nieodwracalnej degradacji środowiska. Wytykała wójtowi, że starając się nową funkcję z pewnością nie informował, że „zwinie waszą miejscowość, a rozwinie Słubice”.
- Przykre jest to, że na terenie powiatu płockiego to już siódma próba likwidacji szkoły!
Proponowała aplikowania o środki z programu Senior plus. - Ile pan, panie wójcie złożył wniosków? A może trzeba napisać do ministerstwa o wyrównanie subwencji oświatowej? Pan wspomina o żłobku, a ja nie chciałabym, by to była kolejna zmarnowana inwestycja. Dzieci będą musiały rano wstawać, aby dojechać do szkoły. Tu ze trzy kursy trzeba zrobić. A przecież nie zatrudni pan firmy przewozowej, zjadłyby pana koszty. Nic pa nie zaoszczędzi! Ode mnie i od ZNP pozytywnej opinii pan nie dostanie w sprawie pomysłu likwidacji szkoły. Przemyślcie straty rozwojowe, tragedie dzieci. Samo pójście do szkoły, obce środowisko będzie dla nich stresem. W szkołach wiejskich dzieci są dopilnowane, nie ma anonimowości, jest czas by wytłumaczyć materiał.
Rodzic przekonywał, że po piątkowej uchwale nie będzie odwrotu.
- Nie chcemy likwidować szkoły, aby były pieniądze na oczyszczalnię ścieków. Na ten cel można szukać pieniędzy u wojewody, z programów unijnych.
Wójt odpowiadał: - Panie Piotrze od stycznia wzrosła płaca minimalna, to dodatkowy koszt rzędu 180 tys. zł. I nie szkoła kosztem oczyszczalni. Nie podejmę ryzyka by zarżnąć gminę finansową, narobić długów. Mówi pan o środkach zewnętrznych, ale żeby z nich skorzystać najpierw trzeba mieć pieniądze na wkład własny. Śmieci też będą kosztowały, ile powie firma. Pani przewodnicząca mówiła o sentymentach, że szkolę zbudowali członkowie rodzin. Sentymentem ludziom nie zapłacę. Radziła, aby to dzieci ze Słubic przyjechały do szkoły w Piotrkówku. To żadne rozwiązanie. Nie można zmuszać rodzica, gdzie jego dziecko ma chodzić do szkoły. Nie chcę zwijać miejscowości, mamy pomysły na zagospodarowanie budynku - dopowiadał Kozłowski, co skomentowano, że takim działaniem miejscowość "sama się zwinie". - Czy sama? Czas pokaże - odparł wójt. - Pani się pomysły nie podobają, a my sądzimy, że dadzą wymierne efekty. Odnośnie składania wniosków, to tak, składamy. tylko dobrze mieć wówczas partyjne plecy. Mówi pani o łączeniu klas. Nie chcę takiego rozwiązania. Teraz nauczanie jest na poziomie bardzo dobrym, w szkole jest wykwalifikowana kadra. I niech pani nie napuszcza na mnie nauczycieli! - zwracał się do Ewy Kowalak.
Jedna z nauczycielek najpierw wskazywała na rozporządzenie ministra, a po chwili odwoływała się do wójta, jako do rodzica dziecka, które z pewnością przeżywałoby konieczność zmiany szkolnego otoczenia:
- W związku z tym, że jesteśmy szkołą, w której nie przekraczamy 144 osób, klasy liczą mniej niż 18 osób, przychodziła dodatkowa kwota w wysokości 181 zł. Zgodnie z nowym rozporządzeniem, które weszło w życie od stycznia 2020 r., dodatkowo na takie dzieci z małych szkół 599 zł. W tym rozporządzeniu połączono dwa wskaźniki: liczbę osób w klasie i zamożność gminy. Przeznaczono 30 mld 322 mln zł. O 418 zł więcej na każde dziecko. To prawda?
Kozłowski stwierdził, że "na papierze może coś wygląda fajnie, ale rzeczywistość nie bywa już tak kolorowa".
Mieszkańcy pytali wójta m.in. o liczbę dzieci w żłobku, czy będzie więcej niż w szkole podstawowej. Według wójta największym obciążeniem są etaty (w SP w Piotrkówku jest 11 nauczycieli, 3 osoby z administracji i obsługi). Ile można zaoszczędzić? Kozłowski nie był w stanie podać kwoty, podobnie ile dzieci będzie w żłobku. A jeśli nie będzie żłobka, to zrobią dom dziennego pobytu. - Podopiecznych jest coraz więcej. Dziś za jednego płacimy 3,6 tys. zł. W tym roku mamy już 7 osób, za które musimy zapłacić.
Wójta proszono, aby się nie spieszył. Wypowiadał się jednak w taki sposób, jakby decyzja była już podjęta, chociaż temu zaprzeczał (raz się nawet odezwał "chłop swoje, a baba swoje"). Kiedy radna powiatu płockiego oceniła, że wójt „robi złą robotę”, ten spytał czy to lepiej, że niektórzy rodzice wożą dzieci do żłobków w Płocku. - Bo tam pracują - odparła radna. - A wy bezpowrotnie zniszczycie wieś. Niech pan przemyśli sprawę. Zrobię wszystko, aby kurator oświaty nie wyraził na to zgody. Przypominam, że w Żurominie kurator odmówił. Nie sądzę, aby tu stało się inaczej.
Wypowiadały się nauczycielki ze szkoły z długoletnim stażem, które jeszcze niedawno otrzymywały gratulacje za swoją pracę.
- Teraz słyszę, że mam się szykować do ewakuacji, bo dla was nie ma pracy.
Kozłowski zapewniał, że zapoznają się z kwalifikacjami, aby zastanowić się co komu można zaoferować. Z jednej strony mogą być zwolnienia w dwóch szkołach, w trzeciej natomiast już teraz "praktycznie każdy ma po półtorej etatu". Pan Piotr podsumował: - Wójt z nami walczy...
Przewodniczący rady gminy zapewniał, że nie ma dwóch stron, wszyscy są po jednej.
- Sam nagle dowiedziałem się, że mamy katastrofę, przy czym alternatywą jest zadłużenie gminy. W Świniarach są nauczyciele dojeżdżający, pracują 2-3 lata, a wy 20. W pierwszej kolejności będziemy rozważać ich sytuację. Bardzo możliwe, że takiego bólu nie będzie albo nie będzie wcale. Ale miejmy świadomość, że mogą być problemy z wypłatami. Otrzymałem pismo, w którym czytam „nie zgadzamy się z polityką sprowadzającą się do matematycznych wzorów, w której górę nad interesem dziecka przejmuje interes biznesowy". Nie wiem, kto to pisał. Budżet gminy jest wspólny. Pamiętam także te telefony o tym, że nie ma wody. Wodociąg, studnia, oczyszczalnia czekają kilka lat. Trzeba się z tym uporać, abyśmy mieli pewność, że wody na pewno nam nie zabraknie. Nie mówię, że szkoła to nieważny problem. Stanie się, jak się stanie. Jestem o to spokojny, że jakaś decyzja zostanie podjęta. Niczego nie ukrywamy. Może będzie odstąpienie...
- I o to chodzi - zabrzmiało w sali. - Pamiętam zbiórkę na węgiel. Czasy były trudne, a jakoś nikomu nie przyszło do głowy, aby likwidować szkołę - komentowała dyrektorka.
Wójt twierdził, że jego poprzednik zaciągnął kredyt. On nie zamierza (mają trzy kredyty, to ok. 1,5 mln zł). - Zadłużenie jest niemądrą decyzją. Problemów jest bardzo dużo. Staram się podejmować decyzje nie po to, aby ludzie klaskali. Gwarantuje, że krzywda dzieciom się nie stanie.
- Gmina chyba nie zbankrutuje z powodu kilkunastu pensji, odłóżcie decyzję o rok - apelował pan Piotr, z kolei wójt stwierdził: - Nie oszczędzamy na dzieciach, oszczędzamy na etatach.
Ewa Kowalak zapowiedziała, że z pewnością wybierze się w piątek na sesję. - Najszczęśliwszym zakończeniem tej sprawy byłoby zdjęcie tego punktu z porządku obrad. Panie wójcie, zaskarbiłby pan sobie dozgonną wdzięczność. Małymi kroczkami pozyska pan środki, jest pan zdolnym człowiekiem - czym zaskoczyła Kozłowskiego. - Przecież pani mówiła, że nie mam dobrych pomysłów. Dziękuję za komplement. Wójtem jestem ponad rok. Spieramy się bardzo często w kwestiach formalnych, czy moja księgowa lepiej liczy, czy księgowa związku. Podobnie jest w kwestiach prawnych. A jak na razie z tych wszystkich naszych sporów to ja miałem rację - oświadczył.
[ZT]24770[/ZT]