reklama

Wojda: Ścigamy się z The Rolling Stones

Opublikowano:
Autor:

Wojda: Ścigamy się z The Rolling Stones - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

WiadomościWytrwali w swoim buncie. Zaczynali na scenie w Jagiellonce i w garażu, później wdarli się do Jarocina i na przystanek Woodstock. Za chwilę stukną im trzy dekady, a ta historia toczy się nadal. Bo, jak piszą w biografii, tu nie chodzi wyłącznie o muzykę. To sposób na życie. Nawet jeśli pieniądze na płytę pożycza się od mamy.

Wytrwali w swoim buncie. Zaczynali na scenie w Jagiellonce i w garażu, później wdarli się do Jarocina i na przystanek Woodstock. Za chwilę stukną im trzy dekady, a ta historia toczy się nadal. Bo, jak piszą w biografii, tu nie chodzi wyłącznie o muzykę. To sposób na życie. Nawet jeśli pieniądze na płytę pożycza się od mamy.

– Mamy 29 lat, ale naszej historii nie chcielibyśmy opowiadać przez tyle samo – śmiał się Wojciech Wojda na początku spotkania autorskiego w sali POKiS-u z okazji ukazania się na rynku wydawniczym pierwszej biografii zespołu, „Bez pokory”, do ktorej dołączona jest płyta z pięcioma utworami.

– Wojtek dużo opowiada. W dodatku miewa zawsze masę dygresji, które wszystko ubarwiają – dodał Kamil Wicik, dziennikarz radiowy i zarazem współtwórca wydawnictwa. W pisaniu jego pierwszej książki wspomagał go Leszek Gnoiński i ktoś, bez kogo wcale by jej nie było, gdyby nie młodzieńcze „Nierealne ogniska”, czyli lider Farben Lehre, Wojciech Wojda.

Sporo osób ze środowiska muzycznego nie do końca pojmuje fenomen bandu pomijanego przez główne rozgłośnie radiowe. Będącego poza centralnym nurtem, a jednak nadal na powierzchni. Czyżby rację miał Jerzy Owsiak, który nazywa ich „niezatapialnym statkiem” ? A oni jak gdyby nigdy nic śpiewają w utworze, który ma być ukłonem w stronę fanów, formą podziękowania: – My jesteśmy Farben Lehre. Duże dzieci, które znasz. Niby nic, a znaczy wiele. Idziemy przez czas…

Wiecznie młodzi

W biografii Fartben Lehre wypowiada się przeszło 200 osób. Kuba Wojewódzki mówi, jak to Płock kojarzy się z nieprzyjemnymi zapachem z Petrochemii i smutnymi ludźmi, na którego tle powstał kolorowy zespół z pozytywnym przekazem, a Kazik Staszewski zdradza, że zdarza mu się słuchać płyt Farben Lehre w samochodzie, chociaż samego Wojtka Wojdy znieść nie może. Dlaczego? Tego dowiemy się z lektury historii rozpisanej na ponad 300 stronach przez Kamila Wicika. Dużo tu o szacunku dla kapeli, utożsamianej z abecadłem dobrego, rockowego grania (chociaż dla przeciwwagi padają i takie, że to stosunkowo kiepska, siermiężna i nierozwojowa, aczkolwiek sympatyczna kapela jedynie udająca zespół).

Jakby nie sądzić, oni wciąż grają i muzycznie kombinują. Wystarczy posłuchać nowego kawałka „Zrób to sam”. Panowie czują się młodzi, wiecznie młodzi i deklarują to ze sceny. W Płocku nagrodzono ich dużym tortem z gitarą (również z okazji wypadających imienin Wojciecha). Na czwartkowy koncert czekali zaledwie… 27 lat. Wtedy był to jeszcze nie POKiS, ale „Marabut”.

Garażówka

Ta historia zaczęła się nie tylko na scenie płockiej Jagiellonki (koncert przywołuje prezydent Andrzej Nowakowski w króciutkim wstępniaku do biografii), ale również w pewnym garażu na Skarpie gdzie odbywały się próby zespołu w latach 1986 – 1987. Był siarczysty mróz, a oni tworzyli. – W tym miejsc hartowała się stal Farben Lehre – o sentymentalnym stosunku Wojdy do tego miejsca wspominał Wicik. Pierwsze, co zobaczył po przyjeździe do Płocka (oprócz dworca PKS) we wrześniu 2007 rok,u to był właśnie ten garaż.

Bez pokory

W trakcie ich pierwszego wywiadu w radiowej Trójce dziennikarz poszedł im na rękę i podał pytania, aby zdążyli przemyśleć sobie odpowiedzi. – Później zapomniał, kogo o co miał pytać – opowiadali. – Krzysiek Sieczkowski zupełnie zdębiał, w rezultacie zapomniał nazwy wydawnictwa. Mało brakowało, a zmieniłaby ją z „Bez pokory” na „Bez przesady”... To tylko jedna z wielu anegdot zaserwowanych tego wieczoru (było m. in. o tym, jak obudzili się zamiast w hotelu na ....strzelicy, więc pobudkę mieli głośną).

Miasto. Kto kogo nie lubi….

Do książki dołożono mapkę wydarzeń. To w rzeczywistości miejsca w Płocku, w których grali, nagrywali klipy, robili próby. Ale nigdy nie było łatwo. – W relacjach z miastem na przestrzeni lat różnie bywało – podsumował sprawę Gnoiński. – Muzykę punkową uważano za wybryk młodości, wygłup, rodzice zapewniali swoje dzieciaki, że z tego wyrosną – ale w przypadku Farben Lehre stało się inaczej, pomimo że ojciec Wojtka Wojdy niezbyt przychylnym okiem patrzył z początku na muzyczną działalność syna. Co innego mama, która poparła wyjazd na festiwal do Jarocina, a nawet pożyczyła pieniądze na wydanie płyty „Insekty”. Chodziło o jakieś 10-15 tys. zł na opłacenie studia nagrań. – Umówiłem się z mamą, że jak znajdziemy wydawcę, to ja spłacę – opowiada Wojda.  Udało się - dług został spłacony.

Lider Farben Lehre nie szczędził gorzkich słów płockiej scenie muzycznej. Według niego nieistotne, czy chodzi o lata 80., 90., czy o rok 2015, tu i tak każdy sobie rzepkę skrobie sam. Wyjątkiem było nagranie kasety „Petrohałas” w 1996 roku z 12 innymi zespołami. – Dało się zrobić coś wspólnie. Ramię w ramię – tyle że był to wyjątek. Relacje z Lao Che określił mianem „szorstkich”, co innego były Strajk i Jeden Osiem L. – Bywają relacje dobre i złe, jak w szkolnej klasie. To zupełnie normalne – podsumował Wojda.

Lokomotywą do sukcesu dla wielu okazała się trasa „Punky Reggae Live”, gdzie oprócz kapel z kręgu reggae, grał Hunter i Acid Drinkers. – Wojtek nie czekał, aż ktoś mu przyniesie walizkę pieniędzy – chwalił go Wicik za przedsiębiorczość. – Może gdyby mieszkał w Warszawie, odniósłby większy sukces, ale sami przyznajcie, i tak jest znakomicie.

A jednak są kapele, z którymi Farben Lehre nie żyje w szczególnej komitywie. Może nie jest to długa lista, ale trafił na nią zarówno Proletaryat, jak i zespół IRA. – Muniek z T.Love też podpadł, ale co się rzadko zdarza, potrafił powiedzieć dałem ciała i przeprosić – stwierdził Wojda. - Była też scysja z Kobranocką, ale generalnie lubimy się wzajemnie. Szorstko jest z łódzką Comą i Happysad, Zabili mi żółwia, Całą Górą Barwinków. Więcej grzechów nie pamiętam – próbował zakończyć temat. Zapewnił jednocześnie, że nie stworzyli sobie laurki i nie oszczędzają samych siebie (nawet jeśli któryś z członków zespołu wyszedł na „buraka”).

Spokojnie. W pościgu za Stonesami

- Farben Lehre jeszcze się nie rozpada – zapewniał Wojda. – Zagramy jeszcze niejeden koncert. Nie ścigamy się z Czumbawambą, tylko z The Rolling Stones - ale sporo im brakuje. Słynni Stonesi powstali w 1962 roku.

Już planują niespodzianki z okazji 30-lecia zespołu. Pierwotnie biografia miała ukazać się na 25-lecie, ale nie zdążyli. Być może pojawi się rozszerzona wersja książki, niektóre anegdoty zdecydowali się pominąć lub przynajmniej na razie odpuścić. Przy okrągłej 30. będzie dużo przekrojowych kawałków. W planach jest koncert nad Wisłą w ramach trasy oraz płyta unplugged, bez prądu w poszerzonym składzie do siedmiu osób. – Planujemy nagrać coś w stylu Die Toten Hosen czy Nirvany – zdradzają.

Na koniec zagrali zapowiadany minikoncert. Zaledwie osiem utworów, w tym „Magię”, „Mimo wszystko” (na wokalu Konrad Wojda), „Erato”, słynną „Maturę” i kawałek o chłopakach z Mazowsza. – Nasza filozofia życia prosta, spełniać marzenia i w ogóle się nie zmieniać – i chyba właśnie tego trzeba im życzyć.

Więcej zdjęć w galerii:

Fot. Portal Płock, Tomasz Miecznik / Portal Płock

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE