Zdumionym przechodniom dziś rano ukazał się mocno niecodzienny widok - na pl. Narutowicza stanęła wielka pisanka! - To nie jest pisanka - śmieją się pracownicy Towarzystwa Naukowego Płockiego, którzy ustawili rzeźbę.
Nie da się ukryć, że plac Narutowicza, choć znajduje się w samym sercu płockiej starówki, nie grzeszy urodą. Jak pisaliśmy niedawno, zaradzić temu ma m.in. ogrodnik miasta, który szykuje w tym miejscu nowe nasadzenia i elementy małej architektury. Mają one troszkę ożywić to miejsce i nadać mu uroku.
Już wczoraj wieczorem zdumionym przechodniom ukazał się niecodzienny widok - jak zaalarmował nas czytelnik, który mieszka w pobliżu, rozpoczęło się montowanie… wielkiego jaja.
Faktycznie - na metalowym cokole ustawiono ogromne jajko. Czy to owa „mała architektura”, którą zapowiadał ogrodnik miejski? - Nic nie wiem o żadnym jajku - przyznaje zdezorientowany ogrodnik miejski i odsyła do biura prasowego Ratusza.
- Proszę pytać w Towarzystwie Naukowym Płockim - usłyszeliśmy w zespole medialnym.
Okazuje się, że nietypowa pisanka to dzieło Toruńskiej Pracowni Architektonicznej. Na placu stanęła na próbę - jeśli spodoba się płocczanom, zostanie, jeśli nie - zostanie zdemontowana.
- Rzeźba jest wykonana w konstrukcji stalowej pokryta lekkim poszyciem z blachy powlekanej - mówi Elżbieta Zając z TNP. - Toruńscy artyści zgłosili się do nas z następującą propozycją: chcieli, by ustawić rzeźbę niejako na próbę - jeśli spodoba się władzom miasta i - co najważniejsze - płocczanom, miasto może ją odkupić. Jeśli nie, rzeźba trafi z powrotem do pracowni.
Czyli nie jest to wielkanocna pisanka ustawiona jako dekoracja na święta? - Nie, nie, chociaż rzeczywiście można mieć takie skojarzenia - śmieje się Elżbieta Zając.
Zdaniem zarządu TNP, któremu okrągła rzeźba bardzo się spodobała, nietypowy obiekt ma szansę stać się jednym z symboli Płocka jak skarpa, katedra czy pomnik Broniewskiego. - Spodziewany się, że na początku będzie budzić kontrowersje - przyznaje prezes TNP. - Ale niewykluczone, że z czasem mieszkańcy zaakceptują pisankę jak stało się z wieżą Eiffla czy z palmą na warszawskim rondzie de Gaulle'a.
Jedyny szkopuł to cena - rzeźba jest warta aż 500 tys. zł. - Nie mamy takich pieniędzy - rozkładają ręce w TNP.
Jak mówi Albert Sztyller z toruńskiej Pracowni, rzeźba powstała na zamówienie władz miasta… Los Angeles. - To długa historia, wolałbym nie mówić o szczegółach - ucina Sztyller.
W „Głosie Toruńskim” opisywano tę historię - według nieoficjalnych informacji gazety, Los Angeles faktycznie ogłosiło konkurs na rzeźbę, ale w szranki miały stanąć prototypy, a nie gotowe dzieła, czego najwyraźniej nie zrozumieli twórcy. Jajko toruńskich projektantów nie wygrało konkursu i teraz pisanka szuka swego miejsca w świecie.
AKTUALIZACJA:
Na szczęście - nie zagrzeje długo miejsca w Płocku - zniknęła po północy 2 kwietnia jak to zwykle primamaprilisowe żarty mają w zwyczaju. Odczuliście ulgę? My też! :)
Fot. Portal Płock
Czytaj też: