Pracownicy Orlen Asfaltu, który od nowego roku połączył się z Orlenem, mają żal do władz organizacji związkowych, nie wykluczają wystąpienia ze związków. Powód? Obawiają się, że po przejściu do koncernu na jednej pensji stracą nawet od 200 do 700 zł. Związkowcy odpierają: załoga zyska, a nie straci.
Od nowego roku dwie spółki - Orlen Asfalt zatrudniający 73 osoby i Orlen Oil z 103 pracownikami połączyły się z Orlenem. Jak twierdzi załoga wydziału asfaltów, przed tą fuzją, pracownicy dostali zapewnienie, że zmiany nie odbiją się na ich pensjach, a więc że wynagrodzenie nie będzie niższe niż dotychczasowe. - A tymczasem z naszych obliczeń wynika, że w zależności od zarobków będziemy od 200 do nawet 700 zł w plecy - poskarżyli się nam pracownicy. - Dziwimy się więc, że związkowcy podpisali porozumienie z pracodawcą o angażach, zgadzając się na takie warunki płacowe. Nie wiemy, co nimi kierowało, czy wprowadzono ich w błąd, czy po prostu czegoś nie dopatrzyli.
Jak wyjaśnia załoga liczącego ok. 70 osób Wydziału asfaltów, porównanie pensji z Orlen Asfaltu z nowymi w Orlenie nie jest łatwe. - Teraz w Orlenie, będziemy mieli wprawdzie wyższą podstawę i wyższą premię uznaniową (w Orlen Asfalcie można było maksymalnie osiągnąć premię do 7%, a Orlenie wynosi ona 15%), ale jednocześnie prawie o połowę niższy jest dodatek zmianowy, który w Orlenie jest stały i wynosi 695 zł brutto (w Orlen Asfalcie było to blisko 1,2 tys. zł) - tłumaczy załoga. - Nasze wyliczenia pokazały, że nie bylibyśmy stratni, jeśli dostawalibyśmy miesiąc w miesiąc maksymalną wysokość premii uznaniowej, a to jest przecież nierealne. A jeśli Orlen będzie chciał oszczędzać, to zacznie od cięć w premiach.
Pracownicy zapowiedzieli złożenie wniosków o rezygnację z członkostwa w związkach zawodowych.
Co na to związki? Przewodniczący Związku Branżowego jest zdzwiony całą sytuacją. - Dopiero teraz dowiedzieliśmy się, że pracownicy są niezadowoleni - przyznaje Ryszard Maliszewski. - Na pewno naszym celem nie było wprowadzanie pracowników w błąd. We wtorek planujemy spotkanie z dyrektorem Tomaszem Maćkowiakiem z koncernu i wyjaśnimy wszystkie wątpliwości - zapowiada.
Zdziwiony reakcją pracowników jest też Bogusław Pietrzak, przewodniczący największego ze związków Międzyzakładowego Związku Pracowników Ruchu Ciągłego. - Pracodawca ma prawo dowolnie przejąć pracowników, ale mimo to udało się wywalczyć m.in. dodatkową nagrodę roczną.
Przyznaje, że związki podpisały porozumienie, bo w ich opinii, udało się wynegocjować bardzo wiele. Więcej niż pracodawca proponował rok temu np. podczas przejęcia spółki Koltrans i utworzenia z niej wydziału Terminal Kolejowy. - Nie jest prawdą, że pracownicy stracą od 200-700 zł - zapewnia Pietrzak. - Faktycznie, niższy jest dodatek zmianowy, za to wyższa jest podstawa, a to przecież od niej wylicza się kolejne wartości, prawie dwukrotnie wyższa jest premia, wyższa nagroda roczna, pracownicy zyskują też na ubezpieczeniu itd.
Pietrzak podkreśla, że średnia premia dla pracowników kombinatu to ok. 12%. - Sporadycznie zdarza się, że ktoś otrzymuje mniejszą - zapewnia szef związku.
Skąd zatem obawy pracowników? - Myślę, że ktoś źle coś policzył i pozostali się przestraszyli - uważa przewodniczący organizacji związkowej. - Niewykluczone, że w perspektywie miesięcznej pensja będzie nieco mniejsza, ale z pewnością roczne dochody będą wyższe - uspokaja. - Wystarczy zachować PIT z ubiegłego roku i potem porównać go z tegorocznym.
