reklama

W Książnicy tłum osób. Wspominano byłego prezydenta Płocka [FOTO]

Opublikowano:
Autor:

W Książnicy tłum osób. Wspominano byłego prezydenta Płocka [FOTO] - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

WiadomościMądry, nieskazitelny, uczciwy, człowiek wielkiego serca i rozumu, zapalony narciarz i miłośnik pieszych wędrówek, tak we wstępie do książki „Mocarz ducha” przedstawiają pokrótce autorki, Małgorzata Białecka i Milena Gurda-Jaroszewska postać ważną dla naszego miasta, Andrzeja Drętkiewicza. W publikacji byłego prezydenta wspomina niemal 50 płocczan.

Mądry, nieskazitelny, uczciwy, człowiek wielkiego serca i rozumu, zapalony narciarz i miłośnik pieszych wędrówek, tak we wstępie do książki „Mocarz ducha” przedstawiają pokrótce autorki, Małgorzata Białecka i Milena Gurda-Jaroszewska postać ważną dla naszego miasta, Andrzeja Drętkiewicza. W publikacji byłego prezydenta wspomina niemal 50 płocczan.

Był płocczaninem z wyboru. Urodził się w Golinie koło Konina. Lata młodości spędził w Poznaniu. To na Mazowszu znalazł pracę, w Płockiej Stoczni Rzecznej. W Płocku osiadł na stałe. W 1990 roku jako pierwszy po transformacji ustrojowej objął urząd prezydenta miasta. Jako ostatni został wojewodą płockim. Obie te funkcje przeplatały się we wspomnieniach płocczan w czwartek w Książnicy Płockiej na spotkaniu autorskim. Sala była całkowicie przepełniona.

- Potrafił zgromadzić wokół siebie ludzi ceniących dobro wspólne i dobro miasta, oddanych przyjaciół. To widać po tym, ile osób jest w tej sali – mówił ks. Kazimierz Kurek. - Przez Płock przeszedł prorok. Oby okazał się natchnieniem dla samorządowców, aby i oni potrafili szukać dobra wspólnego.

Któregoś dnia Andrzej Drętkiewicz zjawił się u Anny Kozery z Katolickiego Stowarzyszenia Pomocy im. Świętego Brata Alberta. Niektóre dzieci prosiły go o pieniążek na jedzenie.

- Tak powstała jedna z najlepszych akcji stowarzyszenia, „Kromka chleba” - wspominała Milena Gurda-Jaroszewska.

Zachował się plik przekazów pocztowych. Przekazywał fundusze samotnym matkom i rodzinom wielodzietnym.

- Nawet ich nie znał. Nikomu się tym nie chwalił - opowiadała Małgorzata Białecka.

Andrzej Drętkiewicz był pomysłodawcą powstania serii „Portrety płocczan”, zapisów rozmów z nietuzinkowymi mieszkańcami miasta. Niektórzy przeżyli samego pomysłodawcę powstania tomików. Zachowały się jednak dzienniki jeszcze z okresu prezydentury, o czym wspomniała Milena Gurda-Jaroszewska. - W 1993 roku zadowolony napisał, że udało mu się zorganizować sylwestra przez ratuszem. Na karteczce były życzenia noworoczne dla płocczan.

Nie brakuje wpisów tłumaczących zapalone światło w urzędzie. O tym, że prezydent skończył pracę już po północy. Motyw godzin pracy powtarzał się we wspomnieniach uczestników spotkania:

- Kiedy odprawiałem rano Mszę św. w kościele św. Dominika na Górkach, on wchodził na krótką modlitwę, a przecież nawet nie było mu po drodze. Klękał w półcieniu – wspominał proboszcz z tej parafii, ks. Tadeusz Łebkowski. - Czasem wychodziłem na miasto i widziałem te rozświetlone okna w jego gabinecie. Wówczas pomyślałem, że to jest człowiek, który się modli i który pracuje.

Jeden z byłych pracowników ratusza przypominał rozmowę przeprowadzoną właśnie w tym gabinecie z Andrzejem Drętkiewiczem. - Powiedział, że będzie mnie uczył. Dziś nadal pracuję w samorządzie, chociaż już nie w Płocku. Uczę innych. Potrafił rozwijać kanapki z papieru około godz. 21.00. To miało być śniadanie.

W zapiskach z dziennika nie brakuje takich dotyczących miejskich uroczystości. Jeśli frekwencja nie dopisała, były prezydent notował: - Miasto Płock śpi – przywołała notkę jedna z autorek. - Ale nikogo też nie zmuszał do obecności. Jedynie zachęcał.

Szczególnie zależało byłemu włodarzowi Płocka na upamiętnieniu Powstania Warszawskiego. Chciał, aby przy Stanisławówce przez 63 dni paliły się znicze.

- Trochę mu matkowałam. Jeszcze nawet nie widziałam, że zostanie prezydentem – śmiała się Hanna Wit-Paszta. - Pytałam, jak u niego ze znajomością języków obcych. Na mój widok podrywał się z siedzenia. Był człowiekiem niespotykanej kultury i wrażliwości. Narodził się pomysł ze stypendiami dla młodych i uzdolnionych w różnych dziedzinach.

Dlaczego tak wiele osób uważa, że był wybitnym samorządowcem? - Miał misję – stwierdziła Gurda-Jaroszewska. - Wspominał o tym Andrzej Kijek, opowiadając o tym, jak Drętkiewicz proponował mu stanowisko wiceprezydenta Płocka. Nie obiecał większych pieniędzy, liczyła się misja. Wspólnie mogą zrobić coś dobrego dla Płocka. Miasto nie było zadłużone.

- Zawdzięczamy mu nową stację uzdatniania wody – przypominała z kolei Małgorzata Białecka. Jego starania doprowadziły także do powstania w Płocku fabryki Levis Strauss. Mimo wszystko za najważniejsze wydarzenie swojej prezydentury uważał wizytę Ojca Świętego w 1991 roku. - Obserwowałem, jak reagował na wydarzenia w jesieni życia Jana Pawła II – wspominał ks. Łebkowski. - Pojechał na jego pogrzeb. Teraz obaj sobie pogadują w niebie.

- Andrzej Drętkiewicz wywodził się religijnej rodziny o patriotycznych korzeniach. Cichy, skromny, nie obnoszący się – skwitowała Białecka.

Dla prezydenta, który wierzył, że gdzie zaczyna się polityka, tam kończy się samorząd, problemy zaczęły się wraz z koalicją SLD i UW. - Po kolejnych wyborach samorząd zaczął się upolityczniać – mówiła Milena Gurda – Jaroszewska. - W tych warunkach nie znajdował już dla siebie miejsca. 

Po zakończonej prezydenturze był członkiem zarządu Płockiej Giełdy Towarowej, prowadził też własną działalność (wikliniarstwo), następnie został dyrektorem ds. finansowo-ekonomicznych w płockim Izokorze. Stanowisko wojewody objął, chociaż na krótko, w 1997 roku. Później zawodowo związany z Petrochemią, następnie z Orlenem (członek zarządu, dyrektor handlu hurtowego i logistyki) oraz Miejskim Zespołem Obiektów Sportowych (jako główny księgowy). Do polityki nie chciał wracać.

Mocarz ducha

Tytuł książki to w istocie fragment wypowiedzi historyka, dyrektora Muzeum Żołnierzy Wyklętych i Represjonowanych w PRL, Jacka Pawłowicza, który został zanotowany w trakcie rozmowy.

- Dla mnie to było oczywiste – odparł Pawłowicz. - Ogromny patriota, pasjonat historii z ogromną wiedzą. Wspólnie z Zenonem Dylewskim walczyli o krzyż upamiętniający gen. Padlewskiego. Był normalnym człowiekiem. Sądzę, że to jest najważniejsze w tym przesłaniu „bądźcie normalni w świecie, w który jest często przepełniony agresją”. Potrafił wyciszać te negatywne emocje. Przydałby się nam teraz. Często wspominał Darka Stolarskiego. Cechowało go umiłowanie do historii, miejsc pamięci i do ludzi, którzy o tę pamięć walczyli. Prawdziwy mocarz ducha.

Drętkiewicza cechowało również poczucie humoru. Jego sekretarka, Joanna Żabka, kiedy pełnił funkcję wojewody płockiego, pamięta dzienniki urzędowe wkładane do korespondencji. Kartki w nich należało rozcinać. Pewnego dnia zastała karteczkę dopiętą do dziennika: „Sekretariat. Proszę o rozcięcie. Ułatwi mi to życie, a wdzięczność będzie przepełniać moje serce”. Karteczkę zachowała.

Wiele innych osób podzieliło się wspomnieniami. Kazimierz Cieślik nawiązał do ich wspólnej pracy nad powstaniem filmu o stanie wojennym.

- Ludzie wybitni zawsze przerastają swoją epokę. On był tytanem pracy – tak zapamiętał ostatniego wojewodę płockiego Jacek Piekarski. - Bywałem już zmęczony. On powtarzał "Panie Jacku, jak już będzie po, to pan sobie odpocznie. Trudno było odmówić. Proponował programy profilaktyczne, gabinety dentystyczne w szkołach. 

Wśród obecnych nie zabrakło Jolanty Krzemińskiej.

- Byłam wówczas najmłodszym wiceprezydentem Płocka. Jako prezydent starał się być skuteczny w niesieniu pomocy. Cechował go niesłychany szacunek do ludzi. Kiedy należało działać, pracował ramię w ramię ze wszystkimi. Dla niego liczyło się dobro miasta i jego mieszkańców. Do końca pozostał bezpartyjny. Od współpracowników wymagał sporo, ale od siebie najwięcej. Czasem nas sprawdzał, kto najszybciej będzie potrafił załatwić sprawę opisaną w piśmie przez mieszkańca.

Andrzej Drętkiewicz zmarł 30 września 2014 roku w wieku 59 lat.

Na spotkaniu podziękowania dla autorek połączono z przeprosinami.

- Dziękuję i przepraszam, bo trochę was w tę książkę wrobiłem – przyznał przewodniczący Rady Miasta Płocka Artur Jaroszewski na chwilę przed wręczeniem róż. - Obie panie nigdy nie były podwładnymi Andrzeja Drętkiewicza, tylko niezależnymi dziennikarkami. Dziękuję pani Małgorzacie Drętkiewicz za to, że szerzej otworzyła szuflady, a także Janowi Waćkowskiemu, bo chyba nikt nie ma tylu zdjęć byłego prezydenta Płocka. Stał się pan strażnikiem pewnej granicy, której nie powinno się przekraczać. Tak powstała uczciwa, fajna książka. Wiem, bo ogromne fragmenty już mogłem poznać. Po lekturze zdałem sobie sprawę, jak mało znałem Andrzeja Drętkiewicza. Był wielkim człowiekiem, stąd tytuł „Mocarz ducha”.

Być może, że będą kolejne takie spotkania pełne wspomnień.

- Autorki są gotowe do rozmów w innych miejscach Płocka – powiadomiła dyrektorka Książnicy, Joanna Banasiak. -. Dzisiejsze spotkanie odbywa się w ramach Płockich Dni Kultury Chrześcijańskiej. Bardzo nam zależało, aby w tym terminie książka była gotowa, stąd ta moja mobilizacja wobec obu pań.

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ

Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM

e-mail
hasło

Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

logo