Komunikacja Miejska jest strategiczną spółką w Płocku. Fakt, że dużo osób korzysta z samochodów osobowych, ale z usług miejskiego przewoźnika wciaż korzystają tysiące mieszkańców. Sytuację wywróciła pandemia Covid-19, która narzuciła na transport zbiorowy surowe ograniczenia, a z drugiej strony komunikacji miejskich nie obowiązywały żadne tarcze. Spółki po prostu traciły, w przypadku Płocka konieczne było dosypanie pieniędzy z budżetu. Czy taka sytuacja będzie się utrzymywać przez dłuższy czas? Wszystko wskazuje na to, że tak.
W połowie styczna spółka ogłosiła podwyżkę cen biletów - normalny bilet od 1 lutego 2022 roku kosztuje 4 zł (wcześniej 3,6 zł). Wzrost i tak nie rekompensował wzrostu wszystkich kosztów. Gdyby części kosztów nie wzięło na siebie miasto, bilet już wtedy musiałby kosztować 4,5 zł, a to były 23 dni przed wybuchem wojny na Ukrainie. 24 lutego zmieniły się warunki ekonomiczne na całym świecie.
Jak oszczędzać może Komunikacja Miejska? Pewne procesy można zoptymalizować, wstrzymać niektóre inwestycje, ale sposoby są w gruncie rzeczy dwa:
- podwyższyć cenę biletu,
- ograniczyć liczbę połączeń.
Jak ustaliliśmy, płocczan przez kilkanaście najbliższych miesięcy nie czeka podwyżka cen biletów Komunikacji Miejskiej. Oszczędności są i będą, ale jak mówi prezes Marcin Uchwał, nie odbędzie się to kosztem komfortu pasażerów. Spółka musi ciąć koszty, a miasto za transport zapłaci po prostu więcej.
Trudne funkcjonowanie w pandemii
Pandemia Covid-19 była dużym wyzwaniem dla transportu publicznego. Z jednej strony drakońskie obostrzenia - w szczytowych okresach obostrzeń w pojeździe mogło znajdować się 30 proc. pasażerów. Przykładowo do 12-metrowego autobusy hybrydowego mogło wsiąść 11 pasażerów.
- W 2019 roku mieliśmy o pół miliona więcej pasażerów niż w 2018 roku, a potem przyszła pandemia, która wszystko zrujnowała. W 2020 roku to spadek o ponad 7 mln pasażerów, 2021 to spadek o kolejne 400 tys. pasażerów. To były trudne czasy. Mogliśmy w tym czasie liczyć na wsparcie miasta, ale z drugiej strony koszty były mniejsze. Część kursów była zawieszona, choć niektóre połączenia były bisowane, by spełnić wymogi rozporządzenia. Bywały linie, które obsługiwały trzy autobusy, więc zdarzało się, że też robiliśmy więcej kilometrów, niż normalnie - mówi o funkcjonowaniu spółki w czasie pandemii Marcin Uchwał, prezes Komunikacji Miejskiej.
Miasto dokładało do Komunikacji Miejskiej, bo po prostu nie było innego wyjścia.
Paliwo dwukrotnie droższe
Z 2022 rokiem wiązano nadzieje na odbicie, powrót do normalności. Transport publiczny od kilku miesięcy może funkcjonować bez obostrzeń, wróciła nauka tradycyjna, wielu pracowników wrócił do tradycyjnej pracy.
- Szacujemy, że w 2022 roku będzie ok. 16 mln pasażerów, czyli 2,5 mln pasażerów mniej niż w 2019 roku. 2,5 mln to jednak nie 7 mln - wskazuje Uchwał. - Oczywiście o ile nie będzie obostrzeń.
24 lutego wybuchła jednak wojna na Ukrainie, choć koszty zaczęły rosnąć już wcześniej.
- Od stycznia 2021 roku do czerwca 2022 roku mamy wzrost ceny paliwa o 100 proc. Kupujemy paliwo w drodze przetargu, mamy pewien rabat. Wzrost jest niemal dwukrotny w półtora roku. Szacujemy, że koszt paliwa będzie większy od planowego o ponad 5 mln złotych. To są gigantyczne pieniądze, ogromna pozycja w kosztach spółkach. Tak naprawdę największa, tuż po kosztach pracowników - mówi Uchwał. - W porównaniu do 2019 roku za paliwo płacimy 4 mln więcej, mimo iż przejdziemy o ok. 400 tys. km mniej, bo nie jeździmy już np. dla gminy Brudzeń Duży.
Jak spółka sobie z tym radzi? Częściej wykorzystywane są np. autobusy hybrydowe, które spalają o ok. 30 proc. paliwa mniej od tradycyjnych. Tam, gdzie jest to możliwe, czyli po prostu pasażerów jest mniej, jeżdżą autobusy midi. Prezes Uchwał podkreśla, że podejmowane działania nie mogą wpłynąć na komfort pasażerów.
- Jakość usług ma być jak największa, to priorytet. Absolutnie nie oszczędzamy np. na klimatyzacji, choć zdarzały się skargi. Proszę pamiętać, że przy 36-stopniowym upale żadna klimatyzacja nie jest w stanie nadrobić utraty powietrza przy częstym otwieraniu drzwi - wskazuje prezes.
Rocznie autobusy Komunikacji Miejskiej przejeżdżają ponad 6 mln kilometrów. Każda oszczędność w spalaniu paliwa jest więc cenna, choć tak załatać dziury po prostu się nie da. Wzrosły też inne koszty, np. środek dodawany do paliwa, który sprawia że spaliny są bardziej ekologiczne, podrożał 10-krotnie. Więcej trzeba zapłacić za oleje, smary, części zamienne, elektronikę - utrzymanie ponad 100 autobusów i całej infrastruktury potrzebnej do funkcjonowania spółki kosztuje z miesiąca na miesiąc więcej.
- Szacujemy, że koszty funkcjonowania w 2022 roku wzrosną o 7 mln złotych - precyzuje prezes Uchwał.
Podwyżki cen biletów jednka nie będzie. Są jednak inne sposoby na szukanie pieniędzy.
Komunikacja nie ograniczy połączeń
- Są koszty, których nie możemy zmniejszyć. Komfort i bezpieczeństwo podróżowania są priorytetem - powtarza prezes KM. - Jesteśmy na etapie zeroinwestycyjnym. Wykonujemy tylko bieżące naprawy - tak jest od wybuchu pandemii. W bieżących kosztach niewiele można już ściąć. Zoptymalizowaliśmy zatrudnienie. W 2019 roku były zatrudnione 402 osoby, dziś pracują 372 osoby. Nie było żadnych zwolnień, po prostu nie zatrudnialiśmy pracowników w miejsce osób, które przeszły na emeryturę. Optymalizacja polega też na ciągłym doskonaleniu grafików, żeby jak najmniejszą liczbą kierowców zrealizować połączenia, oczywiście zachowując wszelkie przepisy dotyczące przerw w pracy i odpoczynku kierowców.
Teoretycznie można wyobrazić sobie scenariusz, w którym Komunikacja Miejsce wytypuje kilka linii, na których autobusy mogłyby kursować rzadziej. Prezes Uchwał nie wyklucza takiego scenariusza jeśli wydarzy się coś bardzo nieprzewidywalnego.
- Na dziś nie ma planów szukania oszczędności poprzez ograniczenia usługi. Nawet jeśli diagnozujemy, że są autobusy mniej uczęszczane, jak to mówimy "wożą powietrze", to ich nie likwidujemy, a zmieniamy godziny tak, żeby poprawić usługę, dostosować do potrzeb mieszkańców. Nie ma likwidowania dla samego likwidowania i chcemy taki stan utrzymać jak najdłużej. Zmniejszenie usługi zniechęca pasażerów do korzystania z niej - wskazuje Marcin Uchwał.
Prezes przywołuje badania, które wskazują, że pasażerowie podświadomie budują zaufanie do linii - ograniczenie kursów w ciągu dnia, kiedy ruch jest mniejszy, powoduje, że linia traci pasażerów.
- Nie ma w tym nic racjonalnego, to psychologia. Efekt jest taki, że tę linię się później całkowicie likwiduje - mówi Uchwał. - Co się zdarzy za 2-3 miesiące nie jesteśmy w stanie przewidzieć.
Wszystko wskazuje więc na to, że skarbnik będzie musiał szukać kolejnych milionów dla Komunikacji Miejskiej. Prawdopodobnie we wrześniu potrzebny będzie kolejny transfer.
Podwyżki dla pracowników
Rosnąca inflacja powoduje też presję podwyżkową w firmach. Nie inaczej jest w Komunikacji Miejskiej. Odbyło się już spotkanie ze związkowcami. Jak mówi prezes, wynagrodzenia w spółce rosną co roku. Ostatnia podwyżka została przyznana w październiku 2021 roku.
- To nie są może duże podwyżki, ale są co roku - mówi prezes. - Rozmawiamy o tegorocznych podwyżkach z organizacjami związkowymi. Pierwsze rozmowy podjęliśmy jeszcze przy inflacji jednocyfrowej. Dziś jest dużo gorzej. Mamy pełną świadomość, że naszym pracownikom żyje się gorzej. Pracownicy dostali zapewnienie, że w tym roku też dojdzie do wzrostu wynagrodzeń. W maju pracownicy otrzymali nagrody specjalne, tak, żeby poprawić finanse do czasu podwyżek. Analizujemy też przychody z biletów. Umówiliśmy się, że jeśli będą na poziomie ponad plan to część z tych środków zostanie przekazana na podwyżki. Kwota podwyżki nie jest jeszcze ustalona.
Jak mówi prezes, jest ustalone pewne minimum, ale będzie zabiegał o jak największą.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.