To jedyna taka impreza w Polsce, a może i na świecie, podczas której samoloty, śmigłowce i wszelkie inne statki powietrzne niemal ma wysokości głów publiczności. A wszystko dzięki temu, że pokazy odbywają się nad Wisłą, a miejsca dla obserwatorów wyznaczone są na Wzgórzu Tumskim.
Potężny wojskowy Herkules, nieziemsko szybki SU-22, akrobacje Żelaznego czy replika przedwojennego RWD-5. To wszystko już za nami.
Ale na wszystkich chcących zaznać adrenaliny związanej z oglądaniem samolotów latających niemal na wysokości głowy wciąż czeka jeszcze mnóstwo atrakcji. Dlatego warto wybrać się jeszcze na Wzgórze Tumskie, aby popatrzeć na to, co dzieje się nad płockim niebem. A jeśli dzisiaj ktoś już nie zdąży, może zrobić to w niedzielę.
Warto podkreślić, że Piknik Lotniczy to nie tylko efektowne pokazy, ale i wszystko to, co niewidoczne dla większości widzów. To wielka machina logistyczna, w którą zaangażowanych jest ponad setka ludzi. I każdy z nich doskonale wie, jaki jest zakres jego obowiązków. Jak to możliwe? – To już tajemnica organizatorów, którym należą się podwójne brawa. Po pierwsze – za przygotowanie niezwykle widowiskowej imprezy. A po drugie – za sprawienie, że wszystko działa idealnie sprawnie. Jedyną rzeczą, nad którą organizatorzy nie mają pełnej kontroli, jest pogoda. Trudne warunki atmosferyczne na lotnisku, z którego miała wystartować ekipa mająca wykonywać na płockim niebie akrobacje, uniemożliwiły start samolotu i zaplanowane na dziś pokazy akrobatyczne niestety się nie odbędą.
Poniżej - zdjęcia z tarasu VIP-owskiego w Hotelu Starzyński.
Fot. Tomasz Paszkiewicz