Nadzieje były wielkie, bo to pierwszy ćwierćfinał Ligi Mistrzów w historii zespołu z Płocka. Już awans do czołowej ósemki w Europie jest wielkim sukcesem. Zapowiadało się na wielkie święto piłki ręcznej z kompletem widzów, walkę o Final4 elitarnej EHF Champions League.
Wiara zawodników i kibiców była duża, bo w fazie grupowej Wisła ograła Niemców w Płocku 25:24. Niebiesko-Biało-Niebiescy mieli jednak w środę fatalny początek. No nieudanej akcji gospodarzy wynik otworzył Polak - ale w barwach gości, Piotr Chrapkowski. Szybko wyrównał Michał Daszek. Wisła mogła wyjść na prowadzenie, ale z czystych sytuacji w kontrach dwa razy spudłował Przemysław Krajewski!
Mistrzowie Niemiec szybko to wykorzystali, w 9. minucie było 5:2 dla Magdeburga. Trener Wisły Xavi Sabate poprosił o czas. Nie pomogło, po 14 minutach goście wygrywali już 7:2... Strzelecką niemoc Wisły przerwał wreszcie Niko Mindegia. Zrobiło się "tylko" 5:7, na trybunach było jeszcze głośniej.
Wisła miała ogromne problemy w ataku, trzeci raz spudłował Krajewski, ale i pozostali gracze nie mogli sforsować niemieckiego muru. Nadzieję pięknymi interwencjami dał fanom Hiszpan Biosca w płockiej bramce, Siergiej Kosorotow rzucił na 7:9. Wszyscy w hali wiedzieli, że przed wyjazdem na rewanż Nafciarze muszą osiągnąć we własnej hali korzystny wynik, więc gospodarze walczyli o każdą piłkę.
Bramkę kontaktową na 9:10 zdobył Mindegia, któremu poszła krew z nosa i grał z wacikiem w nosie (26. minuta). Szkoleniowiec gości szybko poprosił o czas.
Wisła miała spore problemy, ale grała bardzo ambitnie, a "Gladiatorzy" z Magdeburga popełniali sporo błędów. Niestety, końcówka pierwszej połowy należała do Niemców, zespoły zeszły do szatni przy wyniku 12:9 dla gości. Duński bramkarz rywali zanotował aż 44 proc. skutecznych obron!
W drugiej połowie na trybunach trwał szalony doping, a na parkiecie - niewielka, ale jednak dominacja przyjezdnych. Nie istniała druga linia Wisły, Kosorotow wyglądał na zagubionego juniora, na dwie minuty "wyleciał" Krajewski. Po 35 minutach Magdeburg wygrywał już pięcioma bramkami.
Ale ambicja czasami czyni cuda, po kontrze Lovro Mihica w 48. minucie było 16:18. Nafciarze chyba nieco opadli z sił, pięć minut przed końcem przegrywali 18:22. Ale to były pozory, w ogromnym hałasie Wisła zerwała się do walki, minutę przed końcem doszła na remis po 22!
W szalonej końcówce grający pod presją Niemcy stracili piłkę, karę dwuminutową otrzymał... trener Magdeburga. O czas poprosił szkoleniowiec Nafciarzy, Wisła miała piłkę, ale zaledwie 7 sekund na ostatnią akcję. Kosorotow trafił w słupek, ale i tak remis - patrząc na przebieg meczu - jest dobrym wynikiem dla gospodarzy.
Rewanż w środę 17 maja o godz. 18:45
ORLEN Wisła Płock - SC Magdeburg 22:22 (9:12)
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.