reklama
reklama

Starostwo wskazuje, że zagrożenie powodziowe nie minęło. Starosta: uważam, że powinno dojść do odstrzału bobrów

Opublikowano: Aktualizacja: 
Autor: | Zdjęcie: Michał Wiśniewski

Starostwo wskazuje, że zagrożenie powodziowe nie minęło. Starosta: uważam, że powinno dojść do odstrzału bobrów  - Zdjęcie główne

foto Michał Wiśniewski

reklama
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Wiadomości Największe zagrożenie powodziowe minęło, choć w pobliskim Wykowie Wisła nadal przekracza stan ostrzegawczy. Starostwo powiatowe podsumowało jednak akcję przeciwpowodziową ostatnich dni i wskazuje na konieczne czynności, by problem nie powrócił. Do rozwiązania jest kwestia infrastruktury, ale też bobrów, które ją niszczą. - Być może potrzeba radykalnych działań - mówi Mariusz Bieniek, starosta płocki.
reklama

Od 10 lutego na terenie powiatu płockiego obowiązywał alarm przeciwpowodziowy. Tegoroczny kryzys na Wiśle był najdłuższy w ostatnich latach - trwał 23 dni.

Lód kilka dni temu popłynął w kierunku Gdańska i zapewne już się stopił. Starostwo powiatowe wskazuje jednak, że problem wcale nie skończył się na dobre. 

- Pozbyliśmy się tylko lodu - mówił Mariusz Bieniek, starostwa powiatowy.

Trwa jednak medialna przepychanka. Przedstawiciele Wód Polskich na ostatnich konferencjach wskazywali, że poddawano ich naciskom na przedwczesne użycie lodołamaczy. 

- Mierzi mnie, że najważniejsze osoby w tym państwie, piastujące stanowiska ministra czy wiceministra, robią nam łaskę i ją pokazują - że przyjechało do nas wojsko, że dano nam możliwość obrony przed krą za pomocą lodołamaczy, że ktokolwiek zajął się problemem bezpieczeństwa mieszkańców regionu. Wszystkie instytucje, które mają w nazwie "państwowe" czy "narodowe" - to ich obowiązek, żeby to robić. Ich obowiązkiem jest nam służyć - mówił ostro Bieniek - Retoryka, że niektórzy samorządowcy chcieli lodołamania za wcześnie i doprowadziliby do tragedii, jest nietrafiona. Gdyby nie działania i naciski ze strony samorządu powiatu płockiego i Miasta Płocka, być może niektórzy ministrowie nie wiedzieliby, że takie gminy jak Duninów, Gąbin czy Słupno istnieją. Z nas próbowano zrobić ludzi niepoważnych, którzy chcą lodołamania dla własnego lansu. Czegoś takiego nie było. Przeżyłem 9 zagrożeń przeciwpowodziowych. Miałem okazję ewakuować jedną z dolin, kiedy byłem wiceburmistrzem Wyszogrodu. Wydawałem dwa razy decyzję o ewakuacji ludzi z domów, bo było realne zagrożenie. Tym razem mieliśmy dużo szczęścia. 

Starosta nie ukrywał, że akcja lodołamania aboslutnie pomogła, ale jednocześnie wskazywał, że powyżej mostu Solidarności nie ma możliwości lodołamania. 

- To, co powyżej mostu, jest zdane na trzy rzeczy: łaskę Boga, przyrodę i siłę rąk ludzkich - mówił Bieniek. 

Dziękował strażakom - zarówno ochotnikom, jak i zawodowcom, żołnierzom, służbom wojewody, załogom lodołamaczy, a nawet kibicom Wisły Płock. Podziękowania dostały także Wody Polskie - zwłaszcza Krzysztof Woś, zastępca prezesa WP ds. ochrony przed suszą i powodzią. 

- Wykazał się zaangażowaniem i dużą wiedzą. Potrafię zdjąć koronę albo czapkę z głowy i powiedzieć prawdę. Mam wielki szacunek do pana Wosia za pracę i zaangażowanie - mówił Bieniek. 

7 gmin powiatu płockiego, w których obowiązywał alarm przecipowodziowy, wydało ok. 100 tys. złotych, powiat płocki zaś ok. 200 tys. złotych. Ochotnicze Straże Pożarne interweniowały 538 razy, zadysponowano 1748 osób. Wydano ok. 100 tys. worków. 

- Były dni, kiedy na wałach pracowało 500 strażaków. Było wsparcie WOT-owców, a nawet obywateli - mówił Piotr Jakubowski, kierownik biura spraw obronnych i zarządzania kryzysowego w starostwie powiatowym. - Ciężko nam dziś powiedzieć kiedy będziemy mogli odwołać pogotowie przecipowodziowe. Ochotnicy nadal codziennie jeżdżą na wały i odczytują poziomy wody na wodowskazach. 

Na terenie powiatu tylko dwa wodowskazy są cyfrowe. Z pozostałych poziom wody trzeba odyczytwać w tradycyjny sposób. 

Bobry na cenzurowanym 

Strażacy ochotnicy przez kilkadziesiąt ostatnich dni budowali przede wszystkim prowizoryczne wały. Te są uszkadzane przez bobry. 

- Kiedy stan wody się podnosi, bobry są wyganiane ze swoich żeremii i szukają nowego schronienia. Powodują wiele szkód na wałach. Tylko dzięki strażakom, którzy patrolowali wały, dochodziło do szybkiej naprawy - mówił Waldemar Zawadzki, prezes OSP Gąbin. - Serdecznie dziękuję gminom nadwiślańskim. Na ul. Nadwiślańskiej mieszkańcy robili z nami wiele rzeczy, a kawę i herbatę mieliśmy "na żądanie". Wisienką na torcie był tłusty czwartek, kiedy pani upiekła nam poczków. Brak słów. 

Starosta powiatowy wysłał do Andrzeja Adamczyka, ministra infrastruktury, pismo, w którym wskazuje listę pilnych działań, jakie w jego ocenie zabezpieczą ziemię płocką przed powodzią. Wśród nich znalazł się postulat opracowania programu regulacji populacji bobrów. 

Bieniek proponuje też, żeby minister wziął udział w przeglądzie wałów na terenie powiatu płockiego w dniach 9-10 marca. 

- Przejedziemy każdą gminę, jeśli będzie trzeba to cały wał, metr po metrze. Wyeliminujemy wszystkie słabe punkty. Stan wody powoduje, że zniszczenia są czynione. Być może to wywołuje uśmiech na twarzy, kiedy mówimy, że największym zagrożeniem są bobry. Proszę państwa - są. Populacja jest szacowana na tysiące sztuk, choć nikt ich nie liczył. Podczas tego szkolenia Regionalny Zarząd Gospodarki Wodnej wystąpił o zgodę na odłów. Dostał zgodę na 32 sztuki, a Regionalna Dyrekcja Ochrony Środowiska kazała je przenieść do rzek, które i tak dopływają do Wisły, do miejscowości kilometr od Wisły. Nie mam pojęcia ile to może kosztować, ale mówiąc wprost: to próżna praca - załamywał ręce Mariusz Bieniek.

Starosta chce zaplanować naprawę wałów, ale proponuje też zastanowić się drastyczną formą rozwiązania sytuacji. 

- Uważam, że powinno dojść do odstrzału - mówił Bieniek. - Jestem ekologiem, może w 95 proc. Czynnie angażuję w ochronę środowiska, czynnie wędkuję. Uwielbiam, gdy bobry robią tamy na małych rzekach, gdzie trzeba gromadzić wodę. Tam ich działalność jest nieoceniona. Tam jest ich miejsce. Na Wiśle nie, na pewno nie na taką ilość. Przy wysokich stanach wody po prostu budują sobie nory w wałach, a przy tej populacji nie jesteśmy w stanie nad tym zapanować. Być może potrzeba radykalnych działań. Trzeba o tym rozmawiać. 

Przegląd wałów dopiero się odbędzie, ale starosta już szacuje, że średnio co 500 metrów wału przeciwpowodziowego jest słaby punkt. 

- W Wykowie to nawet dziura obok dziury - wskazuje Jakubowski. 

Najgorsza sytuacja jest w Wykowie, bo woda cały czas jest na wale - to idealna przestrzeń dla bobrów. Duże stado bobrów operuje tez w Dobrzykowie, Nowym Troszynie i Kępie Polskiej. 

Starostwo powiatowe apeluje do ministra infrastruktury działania w zakresie:

  1. kompleksowej regulacji koryta rzeki na obszarze powiatu płockiego, 
  2. dokończenia budowy zabezpieczenia rzeki Słupianki w gm. Słupno,
  3. zwiększenia pojemności Zbiornika Włocławskiego poprzez refulację,
  4. zabezpieczenia wałów przeciwpowodziowych poprzez montaż siatek oraz budowę przegród poprzecznych,
  5. opracowania programu regulacji bobrów w dolinie Wisły,
  6. budowy nowych, cyfrowych wodowskazów w Wykowie, Popłacinie i Nowym Duninowie. 

reklama
reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

reklama
Komentarze (0)

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.

Wczytywanie komentarzy
reklama
reklama