reklama

Skosztujecie w sobotę „Czarnych czereśni”?

Opublikowano:
Autor:

Skosztujecie w sobotę „Czarnych czereśni”? - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

WiadomościRzadko się zdarza taki przypadek, że płocczanin siada i zaczyna pisać scenariusz sztuki. Jest zdeterminowany, dysponuje materiałem nie tylko na jeden skrypt, ale wręcz na całą książkę. Główną postacią przedstawienia będzie chłopiec, który w młodości chodził tymi samymi ulicami, co my. Już jako dorosły mężczyzna musiał wyjechać, aby ratować swoje życie. Premiera spektaklu, zresztą poprzedzona prapremierą, za kilka dni w płockim teatrze.

Rzadko się zdarza taki przypadek, że płocczanin siada i zaczyna pisać scenariusz sztuki. Jest zdeterminowany, dysponuje materiałem nie tylko na jeden skrypt, ale wręcz na całą książkę. Główną postacią przedstawienia będzie chłopiec, który w młodości chodził tymi samymi ulicami, co my. Już jako dorosły mężczyzna musiał wyjechać, aby ratować swoje życie. Premiera spektaklu, zresztą poprzedzona prapremierą, za kilka dni w płockim teatrze.

Opowieści przekazywane z ust do ust, historie zastane w piosenkach, migawki Płocka sprzed wojny i tuż po, uniwersalizm przeżyć, które można zderzyć z własnymi doświadczeniami, wszystko to składa się na przedstawienie „Czarne czereśnie”. Może ktoś jeszcze ten tytuł pamięta? Spektakl miał swoją prapremierę nie tak dawno temu w Muzeum Żydów Mazowieckich. Scenariusz napisał Rafał Kowalski, który pełni tam funkcję zastępcy kierownika. Na koniec spektaklu rozległy się długie brawa zarówno dla autora, jak i aktorów z płockiego teatru, Hanny Chojnackiej i Szymona Cempury. W czasie premiery 12 marca widzowie zasiądą w niewielkiej, kameralnej sali Piekiełka, aby posmakować „Czarnych czereśni”. We wtorek odbyła się konferencja prasowa w teatrze poświęcona wydarzeniu.

Bo to rzecz warta grzechu

Dyrektor teatru, Marek Mokrowiecki nie widział spektaklu w sali MŻM, ale przesłuchał zarejestrowane materiały. Zna go również z opowieści widzów. - Mówili o nim w samych superlatywach. Uznałem, że spektakl jest na tyle warty grzech, że ściągniemy go do teatralnego Piekiełka (czyli na małą scenę). Temat jest ogólnopolski a zarazem płocki. Od wielu lat toczy się w kraju dyskusja o dwóch narodach, polskim i żydowskim żyjących na tym samym obszarze. Mówimy o kulturze przenikającej się z polską. Tak też się działo w Płocku, to dodatkowy walor. Główny bohater, Liber Taub tu się urodził, zdołał przeżyć Holokaust. Naszą powinnością jest pamiętać o ludziach, którzy tworzyli nasze miasto.

Teraz spektakl wymaga szeregu zmian, głównie za sprawą zmiany scenerii. - Nie widziałem jeszcze żadnej próby w teatrze – włączył się do rozmowy Rafa Kowalski. - W muzeum nie mieliśmy sceny. Stworzyliśmy coś w rodzaju kręgu otoczonego krzesełkami. Aktorzy grali między ludźmi, dlatego niektóre siedzenia musiały pozostać wolne. W pewnym momencie Szymon Cempura siadał tuż obok widza i kierował monolog bezpośrednio do niego, co wpływało na odbiór całości – z kolei teatralna scena nakłada konieczność zastosowania nieco innych rozwiązań. W Piekiełku nie ma jednak problemu z nawiązaniem odpowiedniej interakcji.

Zaczęło się od płyt

Kowalski wykorzystał życiorys Libera Tauba przy stworzeniu sztuki, ale to zaledwie tylko jedna historia z przeszło 30 innych, które znajdą się w opublikowanej we wrześniu książce o innych płocczanach żydowskiego pochodzenia. Zdradza, że opowieści przybiorą różne formy. Raz pojawi się reportaż, na innej stronie znajdziemy wywiad lub tekst zestawiony z listów.

Za swoimi rozmówcami pojechał do Kopenhagi, Paryża, Nowego Yorku, Tel-Avivu, trafił też do Łomianek. Nie zawsze zdążył na czas. Na rozmowę z Liberem Taubem udał się do Izraela. Spotkał już tylko jego dzieci, ale to wystarczyło. Pomogło mu też zrządzenie losu, ale po kolei. Dwoje dzieci Libera Tauba, Hana i Avraham podzielili się z nim wspomnieniami, w tym cześć była spisana w języku hebrajskim, przekazali też nagrania z piosenkami, które usłyszmy w spektaklu. Kiedy Rafał Kowalski wrócił z podróży wypłynął dodatkowy temat wiadomości mailowych, jakie wymieniał żydowski pieśniarz z mieszkającym we Wrocławiu Ryszardem Bielawskim. Ten sam mężczyzna pojawił się w płockim muzeum, jako pasjonat kultury żydowskiej. Wspomniał o mailach. Wydruki okazały się kolejnym fragmentem niezbędnym do skonstruowania scenariusza „Czarnych czereśni”.

Córka Libera Tauba, Hana przyjechała do Polski, aby posłuchać w byłej bożnicy pieśni jej taty. - Usiadła na krzesełku, wzruszyła się – opowiadał autor sztuki w czasie konferencji. - Później w tym samym miejscu usiadła znająca już te utwory Hanna Chojnacka i tak oto historia zatoczyła koło.

Wraz z Szymonem Cempurą wykorzystali pewien wytrych, który nazywa się „sceną inicjatyw aktorskich”. - To taka szara strefa dla aktorów stawiających sobie nowe wyzwania, przy czym większość spraw muszą zorganizować sobie sami – uzupełniał Cempura. - Droga do tego spektaklu okazała się wyjątkowo długa – tym bardziej, że same podróże Kowalskiego trwały dwa lata.

Powróćmy do wielowymiarowości historii przedstawionej w spektaklu. W pierwszych scenach Liber Taub będzie małym, psotnym chłopcem szukającym rozrywki, przechodzącym przez sprawy typowe dla okresu dorastania, później zawiązuje pierwsze relacje, kocha swoją rodzinę. Beztroskę burzy wybuch drugiej wojny światowej. Te dalsze wydarzenia zrewidowały wszystko w jego życiu. - Nie majstrowałem przy tekście, chociaż pokusa była spora – zapewniał Kowalski. - Zależało mi na wydobyciu uniwersalizmu. Dałem nawet dopisek do tytułu „Liber Taub – Żyd, Polak, płocczanin, jeden z nas”. Można się pośmiać w trakcie niektórych scen, ale zarazem nie pomijamy też rzeczy trudnych, nasilającego się antysemityzmu.

Szymon Cempura: - Opowiemy widzom o istocie człowieczeństwa. Optymizmu też nie zabraknie – zachęcał. - Teatr ma bawić, ale też poruszać sprawy ważne. Czasem to bardzo bolesne tematy – dodawała Hanna Chojnacka. - Tu człowiek człowiekowi wilkiem okazał się nie tylko w czasie wojny, ale i pokoju. Potrafimy w drugim człowieku zawsze znaleźć coś gorszego. Spróbujemy nakłonić widzów do przemyśleń. Piosenki łączą się z tekstem, czasem wręcz komentują wydarzenia. W zasadzie zanim powstał kompletny scenariusz zaczęliśmy wybierać te, które wykorzystamy. Staraliśmy się wszystko do siebie dopasować – wyjaśniała aktorka. Wszystkie zabrzmią na żywo przy akompaniamencie Krzysztofa Jaszczaka. Z nimi też nie było łatwo. - Najpierw trzeba było utwory przetłumaczyć z hebrajskiego na angielski, następnie na język polski – przypominał Cempura. - I jeszcze je jakoś upoetyzować.

Spektakle obejrzymy w najbliższym czasie dwukrotnie, 12 i 19 marca (godzina 17.00), ponieważ w teatrze praca wre i trwają przygotowania do innych premier w tym sezonie. Bilet kosztuje 30 zł.

O przedstawieniu w MŻM pisaliśmy tu:

Fot. Karolina Burzyńska/Portal Płock

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE