reklama

Rychu Peja: Zawsze jest zajawka na Peję

Opublikowano:
Autor:

Rychu Peja: Zawsze jest zajawka na Peję - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

WiadomościO sobotnim koncercie w płockim klubie Kino, o sile hiphopu i o kolędowaniu porozmawialiśmy z Ryszardem Andrzejewskim znanym całej Polsce jako Peja.

O sobotnim koncercie w płockim klubie Kino, o sile hiphopu i o kolędowaniu porozmawialiśmy z Ryszardem Andrzejewskim znanym całej Polsce jako Peja.

Portal Płock: Jak wrażenia po koncercie w Płocku? Wszystko się udało?

Peja: Bardzo pozytywne - pomimo mniejszej frekwencji niż na wiosnę udało nam się stworzyć bardzo energetyczny show. Dźwięk trochę nawalał, najpierw był za słaby, potem za mocny i w efekcie teraz mam chrypę. Więc właściwie zapłaciłem za sprzęt, który nie działał. Ale to był jedyny mankament. I do przeżycia, bo przecież dobry koncert, a nie perfekcyjny dźwięk był naszym priorytetem.

PP: Czyli techniczne bolączki nie przesłoniły ogólnego wrażenia?

Peja: Nie będę walczył z rzeczami, na które nie mam wpływu i które tak naprawdę nie są najważniejsze. Młodzież była fajna, kumata, w miarę trzeźwa - to się liczy.

PP: Ostatnio graliście w Płocku na wiosnę. Chyba się panu spodobało u nas, skoro jesteście tu po raz drugi w odstępie zaledwie kilku miesięcy?

Peja: Wybór padł na Płock, bo szefostwo klubu ponowiło zaproszenie. Przyjęliśmy je ze względu na miłe wspomnienia. Okazało się, że pod względem finansowym nie było to specjalnie opłacalne przedsięwzięcie, bo to jeden z niewielu koncertów, który zupełnie się nie zwrócił. Ale nie żałujemy.

PP: No właśnie, podobno organizator sugerował nawet, żeby przełożyć koncert, bo w tym przedświątecznym czasie z frekwencją może nie być najlepiej, a pan się nie zgodził.

Peja: Bo my w ten sposób nie postępujemy - nie robimy skrótów, nie zwracamy biletów tylko dlatego, że nie ma kompletu. Przyszło ponad 100 osób, zagraliśmy dla nich i nie żałujemy. Czasami trzeba trochę dołożyć.

PP: A widział pan choć trochę Płocka?

Peja: Niestety, tylko tyle, co zawsze - trochę starówki i panoramę z hotelowych okien. Nie da się więcej przez te parę godzin przed i po koncercie. Zwiedzanie miejsc, w których się przebywa to luksus, na który mogą sobie pozwolić wypoczywający w danej miejscowości, my jesteśmy w pracy. Trochę nad tym ubolewam, ale odbijemy sobie w lutym - przyjeżdżamy do Płocka na Konfrontację Sztuk Walki. Z Marcinem „Różalem” Różalskim, z którym współpracujemy, pójdziemy na obiad, będzie pewnie jakiś czas wolny, może wtedy się uda.

PP: Przez lata wyciszył się pan, dojrzał, jest pan spokojniejszy i jakby bardziej ułożony. Mogłoby się wydawać, że to mniej atrakcyjna oferta dla młodzieży. A jednak poza tymi, którzy są z panem od początku i dojrzewają razem z panem, wciąż do grona fanów dołączają nowe pokolenia. Co to za wabik na młodzież ma Peja?

Peja: Wydaje mi się, że akurat młodych najłatwiej przyciągnąć, bo chłoną jak gąbka, szukają autorytetów i miejsca w życiu. Zawsze młodzi mają zajawkę na Peję. Podoba im się, że opieramy się wciąż na autentycznym, zawsze bezkompromisowym i jasnym przekazie. I moim zdaniem to cenią też starsze pokolenia, które się z nami starzeją. Nie ulegamy trendom, nie zmieniamy każdego roku skóry, nie gonimy za nowościami. Robimy swoje konsekwentnie, może trochę lepiej, pełniej, bo już jako dojrzali i ukształtowani muzycy w wieku średnim, którzy korzystają ze zdobytego doświadczenia.

PP: A czy wciąż „jest tylko jedna rzecz, dla której warto żyć”?

Peja: Zawsze było ich więcej. Po prostu kiedyś, gdy nie miałem nic poza dziurawymi spodniami i nie było wokół mnie tego wszystkiego, co dziś stanowi o mnie jako artyście, to jedynie muzyka dawała mi siłę i nadzieję. I wiem, że i teraz jest cała masa ludzi, którym tylko mp3 na uszach pozwala zacząć dzień z godnością, wystartować w życie pomimo braku perspektyw, bez domu, rodziny, bezpieczeństwa, na przekór całemu zniechęceniu, chorobom cywilizacyjnym, uzależnieniom i lękom. Gdy miałem 12 czy 13 lat, to hiphop wyrywał mnie z marazmu. Nieważne, jakie działania podejmowałem, dobre czy złe, słuszne czy niesłuszne. Ważne, że dzięki muzyce udawało się przezwyciężyć marazm.

PP: Za moment święta. Będzie pan śpiewał kolędy? Na tradycyjną nutę czy może rapując?

Peja: Trochę pośpiewam pewnie, jest wiele kolęd, które lubię. Jedna z najpiękniejszych moim zdaniem to „Cicha noc”, a najbradziej radosna - "Wśród nocnej ciszy". Nie będę pewnie specjalnie oryginalny mówiąc, że święta to wyjątkowy czas, choć sama ich atmosfera ma w sobie wiele przedziwnych skrajności. Bo są i radosne, i nostalgiczne. W kościołach też czuć tę specyficzną ambiwalencję - często nastrój jest właśnie nostalgiczny, kolędy brzmią jakoś smutno, choć przecież rodzi się Chrystus. Aż chciałoby się prosić o więcej radości.

PP: Czego z okazji nadchodzących świąt życzyć Pei?

Peja: Zdrowia.

PP: W takim razie życzymy panu dużo, dużo zdrowia.

Peja: Dziękuję i wzajemnie. Podczas koncertu składałem już życzenia części płocczan, ale powtórzę: wszystkiego dobrego z okazji świąt Bożego Narodzenia.

Fot. Tomasz Miecznik

Więcej zdjęć z obu koncertów w Płocku zobacz w naszej galerii:


 
Peja w Płocku

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE