W kolejnym już terminie, ale 13 stycznia proces w końcu ruszył. Akt oskarżenia usłuszały trzy kobiety: Elżbieta P., Anna P. i Joanna G. Chodzi o sprawę z 2019 roku.
Przypomnijmy. W 2019 roku w grób Jezusa w kościele "na Górkach" wzbudził ogromne kontrowersje. Obok Chrystusa umieszczono hasła z grzechami, a wśród nich znalazły się także napisy "LGBT", "gender" czy "zboczenia". Zawrzało.
Aktywiści w Wielkanoc po mszy o godz. 18:00 mieli zakłócić mszę. Proboszcz wezwał policję. Prawdziwa burza rozpętała się kilkadziesiąt godzin później, kiedy w nocy z 26 na 27 kwietnia w rejonie kościoła pojawiły się wlepki z wizerunkiem Matki Boskiej Częstochowską z tęczową aureolą. Głos zabrał ówczesny minister spraw wewnętrznych, Joachim Brudziński.
Jak się dowiedziałem w Płocku dokonano profanacji, świetego od wieków, dla wszystkich pokoleń Polaków, wizerunku Matki Boskiej Częstochowskiej . Sprawą z urzędu zajmie się Policja. Nie może być zgody w imię pseudotolerancyjnych „happeningów” na tego typu #kulturowebarbarzyństwo
— Joachim Brudziński (@jbrudzinski) April 27, 2019
Zapowiedzi ministra szybko się spełniły, bo już kilka dni później w Warszawie zatrzymano Elżbietę P., główną podejrzaną. Policja weszła do jej mieszkania w Warszawie.
Płocka prokuratura wystosowała zarzut przeciwko trzem kobietom. Śledczy ustalili, że działały w "wspólnie i w porozumieniu". Elżbiecie P., Annie P. i Joannie G. postawiono zarzut z art. 196 kodeksu karnego, czyli obrazy uczuć religijnych.
Kto obraża uczucia religijne innych osób, znieważając publicznie przedmiot czci religijnej lub miejsce przeznaczone do publicznego wykonywania obrzędów religijnych, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2.
13 stycznia przed Sądem Rejonowym w Płocku ruszył proces. Przed budynkiem sądu od rana, w zależności od pory dnia, przebywała grupa kilkunastu-kilkudziesięciu aktywistów. Na drzwi sądu naklejono dwie wlepki, a przed budynkiem ulepiono bałwana, na którym umieszczono wizerunek Matki Boskiej z tęczową aureolą i podpaskę z napisem "ACAB", co w rozwinięciu znaczy "wszyscy gliniarze to dranie".
Rozprawa zakończyła się przed godz. 17:00.
- Czego my się musiałyśmy nasłuchać... Same sprzeczności z faktami naukowymi, niekwestionowanymi od prawie 50 lat. Stawianie religii jako wyznacznika wszelkich regulacji, również terapeutycznych. Kompletna obojętność wobec twardych danych. Boję się o to, co się dzieje w szkołach. Dokładnie zobaczyłam w całości jakimi treściami jest nasycana edukacja dzieci w ramach kompletnie niekontrolowanych lekcji religii - mówiła po wyjściu z budynku sądu Elżbieta P. - Nie chcę takiej Polski. Musimy coś z tym zrobić, na szeroką skalę. Jeśli Polska w zdecydowanej większości będzie posiadała takie poglądy, to będziemy w pełni państwem faszystowskim. Wykluczenie, wskazywanie, że drugi człowiek jest gorszy, jak dziś słyszeliśmy "zboczony", że "jest dewiantem", że "jego orientacja jest obrzydliwością". To jest po prostu groźne.
Elżbieta P. nie przyznała się do stawianego jej zarzutu.
- Do czego? Że obraziłam kogoś? Ruska ikona, żydowskiej kobiety, z tęczą. Jest w tym jakaś obraza? Nie, nie przyznałam się - odpowiedziała P.
Kaja Godek, znana działaczka pro-life, która była oskarżycielem posiłkowym, po wyjściu z sądu od razu wsiadła do auta i odjechała. Pojazd był przez chwilę blokowany i obrzucony śnieżkami. Jednym z oskarżycieli posiłkowych był także ks. Tadeusz Łebkowski, były proboszcz parafii.
Kolejna rozprawa 17 lutego.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.