reklama

Ratusz kontra panie z przedszkoli. Sprawa w sądzie

Opublikowano:
Autor:

Ratusz kontra panie z przedszkoli. Sprawa w sądzie - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

WiadomościPanie z kilku przedszkoli zdecydowały się iść do sądu pracy, ponieważ w Ratuszu nagle po wielu latach zapadła decyzja, że specjalny dodatek do wypłaty im się nie należy. Zjawiły się na komisji, aby spróbować porozumieć się z wiceprezydentem. - Mamy tu dwa skrajne stanowiska. Poczekajmy. No chyba, że panie obawiają się wyroku? - usłyszały od Romana Siemiątkowskiego.

Panie z kilku przedszkoli zdecydowały się iść do sądu pracy, ponieważ w Ratuszu nagle po wielu latach zapadła decyzja, że specjalny dodatek do wypłaty im się nie należy. Zjawiły się na komisji, aby spróbować porozumieć się z wiceprezydentem. - Mamy tu dwa skrajne stanowiska. Poczekajmy. No chyba, że panie obawiają się wyroku? - usłyszały od Romana Siemiątkowskiego. 

Panie z kilku płockich przedszkoli zjawiły na posiedzeniu komisji edukacji, zdrowia i polityki społecznej w ratuszu. Sprawa jest dla nich ważna, ponieważ rok temu wypłacano im wynoszący kilkaset złotych dodatek, który stanowił znaczną część ich pensji. Aż w zeszłym roku nagle im go odebrano. Same musiały dochodzić, z jakiej właściwie przyczyny.

- Jesteśmy nauczycielkami z przedszkoli nr 3 przy ul. Gałczyńskiego i 33 przy ul. Padlewskiego z oddziałami integracyjnymi, które prowadzą zajęcia dydaktyczno-wychowawcze z dziećmi z niepełnosprawnościami – mówiła w imieniu wszystkich pań Katarzyna Królikowska pracująca w przedszkolu nr 3 jako tyflopedagog i terapeuta. - Dodatek za pracę w ciężkich lub uciążliwych warunkach wypłacano przez 11 lat, aż pozbawiono go specjalistów. Nic się w tym względzie nie zmieniło, nie było w tej sprawie żadnej nowej uchwały rady miasta. Po prostu z dnia na dzień dodatek zabrano, bez żadnych konsultacji, strzału ostrzegawczego. Nagle słyszymy, że przez tyle lat błędnie interpretowano przepisy. Nie sądzę, aby miejski budżet jakoś szczególnie na nas zaoszczędził.

Podobny problem dotyczył także kilku pań z dwóch innych przedszkoli, 16 i 31. To, komu należy się taki dodatek, reguluje rozporządzenie ministra edukacji narodowej, natomiast określenie szczegółowych warunków ich przyznawania, ustalenie wysokości kwot należy już do kompetencji samorządu, czyli w tym przypadku główne karty rozdaje Ratusz. Niektóre panie zwracały uwagę, że dodatek jest wypłacany pracownikom administracji, którzy mają minimalny kontakt z dzieciaczkami. 

Poproszony o opinię wiceprezydent Roman Siemiątkowski nie wiedział początkowo, jak się do tego odnieść. Twierdził, że nikt go nie uprzedził, nie jest przygotowany do odpowiedzi. Ma tyle spraw, że wszystkich już nie kojarzy. Tyle że akurat ta toczy się od niemal roku w sądzie pracy. Na ten krok zdecydowały się panie z dwóch przedszkoli, kolejną sprawę wyznaczono w listopadzie. 

- Jeśli zapadnie wyrok na waszą korzyść, uprawomocni się, to wszystkie zaległości zostaną wypłacone – zapewniał wiceprezydent, próbując uciąć sprawę.

Zaoponował przewodniczący komisji, Marek Krysztofiak.

- Panie wiceprezydencie, pisałem do pana w tej sprawie – przypomniał mu. - Te panie nie wymyśliły sobie od tak, że teraz to pójdą sobie do sądu pracy.

Wszystko zaczęło się od pisma jednego z nauczycieli logopedów. W sierpniu zeszłego roku pytał mecenasa z ratusza, czy dodatek mu się należy. Otrzymał odpowiedź negatywną. Pytał jednak dalej, tym razem o panie zatrudnione w przedszkolu. W Płocku mamy 450 osób z takim dodatkiem do pensji. W tym przypadku sprawa wstrzymania dotyczy 16 osób. - Kiedy organ prowadzący dowiedział się, że niektórym taki dodatek się nie należy, wstrzymał wydawanie – wyjaśniał Roman Siemiątkowski.

Przyłączyła się do dyskusji Wioletta Kulpa, która akurat nie była członkiem tej komisji.

- Nie można tego tak zostawić. Panie twierdzą, że ich praca jest podłożem do późniejszej pracy w grupach - mówiła radna.

- Przykro nam jest, że sprawa musiała dotrzeć aż do sądu pracy – mówiła Katarzyna Królikowska. Panie liczyły na to, że uda się dogadać wcześniej, nie na sali sądowej. Tym bardziej, że zbliża się nowy rok szkolny. - Płock było stać na wypłacanie dodatku przez tyle lat, a teraz już nie? - dodawały, na co wiceprezydent odparł, że byłoby gorzej, gdyby brnęło się dalej w ten błąd.

Radna Platformy Obywatelskiej Iwona Jóźwicka nie pojmowała.

- Zabrano dodatek, chociaż nie było w tej sprawie kolejnej uchwały rady miasta? - dziwiła się.

Marek Krysztofiak stwierdził, że nie ma takiej uchwały, która by im ten dodatek odebrała.

Mimo wszystko wiceprezydent upierał się, że tylko sąd powinien rozstrzygać w sporze. - Mamy tu dwa skrajne stanowiska. Poczekajmy, no chyba że panie obawiają się wyroku? - dodał. Kobiety jeszcze raz próbowały tłumaczyć, że chciałyby załatwić sprawę szybciej, uniknęłoby się kosztów. - A kto będzie odpowiadał, kiedy trzeba będzie jeszcze zapłacić odsetki, ponieważ wypłaty nie nastąpiły w terminie? - pytała radna Wioletta Kulpa. 

- Mam do tej sprawy stosunek zawodowy, a nie emocjonalny – podkreślił Roman Siemiątkowski. - Tu nie ma żadnej złej woli, by komukolwiek dokuczyć. Chcemy działać zgodnie z prawem. Nie jestem tez żadnym carem czy Panem Bogiem, aby powiedzieć „ach, temu dam” - lecz naciskany ostatecznie zapewnił, że jeszcze raz przeanalizuje całą korespondencję.

Płock jest tu pewnym wyjątkiem. Rozporządzenie ministra edukacji w sprawie przyznawania takich dodatków za pracę w ciężkich lub trudnych warunkach z 2005 roku nie przewidywało dodatków za pracę dla nauczycieli w przedszkolach (oddziałach) integracyjnych, ograniczając wykaz okoliczności pracy wyłącznie do oddziałów specjalnych. Płoccy radni uznali, że warunki pracy w obu przypadków nie odbiegają od siebie. We wrześniu 2005 roku powstała w tej sprawie uchwała, aby przyznać dodatek.

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE