reklama

Radny przed komisją. Czy to była groźba?

Opublikowano:
Autor:

Radny przed komisją. Czy to była groźba? - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

WiadomościPodczas sesji rady miasta jeden z radnych Prawa i Sprawiedliwości, Marcin Flakiewicz zwrócił się z pytaniem do prezydenta Andrzeja Nowakowskiego, co rozpętało lawinę oskarżeń na auli. Chodziło o sfinansowanie wyjazd na mistrzostwa świata do Kataru. Ciąg dalszy sprawy odbył się podczas marcowych obrad komisji rewizyjnej. Na radnego złożono skargę. – Nikogo nie pomówiłem – bronił się Flakiewicz i przyszedł z dowodami.

Pytanie radnego PiS Marcina Flakiewicza do prezydenta Andrzeja Nowakowskiego podczas ostatniej sesji rozpętało lawinę oskarżeń. Chodziło o sfinansowanie wyjazdu na mistrzostwa świata do Kataru. Swój dalszy ciąg sprawa miała podczas poniedziałkowych obrad komisji rewizyjnej, bo obrażeni pytaniem wiceprezesi spółek złożyli na radnego skargę. – Nikogo nie pomówiłem – bronił się Flakiewicz i przyszedł z dowodami.

Wróćmy na chwilę do styczniowej sesji rady miasta. – Panie prezydencie, pan powinien dbać o wydatkowane środki finansowe w spółkach i mam tu takie okołobudżetowe pytanie – takie słowa  radnego Marcina Flakiewicza zaprotokołowano w dokumentach z sesji 27 stycznia. – Czy pan wie, że jedna ze spółek, a przynajmniej takie informacje są na mieście, w formie może bardziej żartu, i chcę w to wierzyć, pełni już funkcję rodzinnego biura turystycznego? I mam tu na myśli SPR.

Dalej było o tym, że taka sytuacja radnego mocno niepokoi, pytał więc: – Czy prawdą jest, że spółka otrzymała zaproszenie i tylko jeden członek z rady nadzorczej otrzymał całą pulę i pojechał tam razem z rodziną? Kto pokrył koszty przelotu?

– Panie radny, łatwo rzuca się nie insynuacje z mównicy - odparł prezydent. - Według mojej wiedzy, zarówno wiceprezes z córką, jak i przewodniczący rady nadzorczej spółki z rodziną uczestniczyli w wyjeździe prywatnym, w pełni sfinansowanym przez siebie. (…) Oczekuję za te insynuacje przeprosin – po czym zaprosił do mównicy obecnych na sali wiceprezesa SPR oraz przewodniczącego jej rady nadzorczej.

Wiceprezes: Doprowadzę pana do porządku!

Jednak to był dopiero początek sprawy, która miała swój dalszy ciąg na posiedzeniu komisji rewizyjnej. Już w trakcie sesji wzburzony Artur Zieliński zapowiedział: „użyję wszelkich dostępnych możliwości, żeby w odpowiedni sposób doprowadzić pana do porządku, jeśli chodzi o kwestię mojego wyjazdu” – ewidentnie mylił się jednak ze stwierdzeniem, że radny Marcin Flakiewicz odnosił się do niego, jako wiceprezesa SPR, co faktycznie wynika ze stenogramu z obrad.

Mimo że radny Flakiewicz nie podał na sesji żadnych nazwisk, obaj panowie, Artur Zieliński oraz wiceprezes zarządu Wodociągów Płockich Andrzej Wiśniewski zdecydowali się złożyć skargę na radnego za niestosowne ich zdaniem zachowanie się podczas sesji. W swoim piśmie ponownie tłumaczyli, że przebywali na urlopie sfinansowanym ze środków prywatnych (co mogą udowodnić, choć na komisję nie przynieśli wyciągów z kont), natomiast to, co usłyszeli, miało być pomówieniem i nieprawdą, naruszeniem ich dobrego imienia. To pierwsza rzecz. Druga dotyczy formy wystąpienia radnego. Obruszeni wiceszefowie miejskich spółek twierdzą, że skoro znają się od lat, rozmawiają ze sobą, to ich zdaniem wystarczyło zadzwonić i zapytać zamiast roztrząsać sprawę publicznie. Podobnie rozpoczynanie swojej wypowiedzi od „czy prawdą jest, że” w ich mniemaniu budzi zastrzeżenia etyczne co do standardów obowiązujących radnego, który nie powinien posiłkować się kłamstwami i pomówieniami.

Zbrodnicze pytanie, czyli jak radny (nie) może pytać?

– A co było w tym takiego zbrodniczego według pana? – pytała przewodnicząca komisji rewizyjnej. – Od dawna jestem radną, ale takiej sytuacji jak ta, to nie pamiętam. Może już pytań nie będzie można zadawać?  - pytała retorycznie.

– A jaki niby cel miało pytanie o rodzinne biuro turystyczne? – odparował wiceprezes SPR. – Bo ja uważam, że chodziło wyłącznie o to, aby wywołać domysły. Sprawą mogło zająć się biuro nadzoru.

. – Teraz pan nas poucza, gdzie możemy pytać? – znów zaoponowała Wioletta Kulpa, po czym Zieliński zreflektował i przyznał szybko, że nie taka była jego intencja, natomiast Wiśniewski dodał, że wszystko można było załatwić w prosty, ludzki sposób, bez wzmianek o „rodzinnym biurze turystycznym”.

Flakiewicz: Nie chcę pokątnie załatwiać spraw

Po rozmowie przypominającej bardziej mecz pingpongowy, radny Marcin Flakiewicz, który dotychczas tylko się przysłuchiwał, wstał i rozdał stenogramy z sesji. Zaczął od tego, że radny ma prawo zgłaszać interpelacje i zadawać pytania w oparciu o zasadę jawności. – Miejskie spółki interesują płocczan, ponieważ wędrują do nich środki publiczne, a ja 27 stycznia pytałem o sposób ich wydatkowania - uzasadniał. - Nikogo nie pomawiałem, nie posługiwałem się żadnymi nazwiskami, użyłem jedynie opisu stanowiska sprawowanego przez jedną osobę. Swoje pytania kierowałem wyłącznie do prezydenta.

Postanowił też odbić piłeczkę. – Trudno mi jednak zrozumieć propozycję pokątnego załatwienia sprawy, która to według mnie rodzi poważne zastrzeżenia etyczne w kwestii transparentności i jawności w przypadku działalności spółki – mówił dalej. - Ubolewam, że czyni to osoba, która z mównicy skierowała do mnie słowa, że użyje wszelkich dostępnych możliwości, żeby w odpowiedni sposób doprowadzić mnie do porządku. Taką wypowiedź uważam za niestosowną, a samo zachowanie oceniam jako wysoce nieetyczne.

Flakiewicz podważył w dalszej części swojej wypowiedzi także funkcje, jakie sprawują wobec siebie Zieliński z Wiśniewskim. – Doceniam bliską zażyłość panów, wyrażoną wspólnymi rodzinnymi wyjazdami, ale wy pełnicie względem siebie funkcję kontrolną – przypomniał im, a na koniec oznajmił, że skargę złożono bezpodstawnie i zaproponował nawet powołanie zespołu, który miałby zbadać wydatkowanie środków publicznych na wszystkie tego typu wyjazdy, zarówno krajowe, jak i zagraniczne i to aż od stycznia 2011 roku.  

Kto komu grozi?

Wiceprzewodnicząca Kulpa postanowiła jasno postawić sprawę i zapytała, czy zdaniem Zielińskiego zdanie: „użyję wszelkich dostępnych możliwości, żeby w odpowiedni sposób doprowadzić do porządku” nie oznacza groźby. Zieliński twierdził, że to tylko część jego wypowiedzi.

Radna Kulpa jednak wątpiła, czy sprawą powinna zajmować się w ogóle komisja rewizyjna. – Moim zdaniem ta komisja powinna zajmować się sprawami etyki – odparł jej Artur Kras.

– Moim zdaniem też może być wiele rzeczy – odrzekła mu z przekąsem radna. – Jakoś jedne sprawy do komisji trafiają, a drugie nie.

– Zdaje mi się, że rozpętano burzę w szklance wody, bo niby co dalej? Mamy zawiesić mandat radnemu? - kpiła. - Można było krótko sytuację sprostować. Radny nie przekroczył żadnych dopuszczalnych granic czy to etycznych, czy kultury. Czy my teraz mamy cedzić słowa publicznie przy sprawowaniu mandatu radnego? Część z cytowanej wypowiedzi pana Zielińskiego ja tu odczytuję jako groźbę. W tę stronę mamy podążać, stawiając kogoś pod ścianą?

To nagonka? A może „Rozmowy w toku”?

Radny PO Artur Kras widział sprawę nieco inaczej. Sformułowanie „rodzinne biuro turystyczne” uznał za nacechowane pejoratywnie. – Kultura wymaga, aby zapytać obie strony, a tu wystarczyło wykonać jeden telefon, aby wyjaśnić wątpliwości zamiast urządzać nagonkę - twierdził radny.

Z pewną propozycję wyszedł radny PSL Michał Twardy. – Jeśli ci panowie czują się urażeni, niech założą sprawę w sądzie grodzkim, bo na dyskusję na komisji szkoda czasu. Ta zaczyna już przypominać „Rozmowy w toku”.

Koniec końców komisja zdecydowała się poczekać na opinię prawnika.

Fot. Portal Płock

 

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE