Od kilku tygodni w autobusach komunikacji miejskiej jednocześnie może przebywać tylu pasażerów, ile wynosi połowa ogólnej liczby miejsc siedzących. Trzy organizacje zrzeszające przewoźników domagają się przedstawienia nowych, mniej restrykcyjnych rozwiązań i wsparcia finansowego rządu.
Po raz pierwszy w historii pod jednym dokumentem podpisały się: Izba Gospodarcza Komunikacji Miejskiej, Polski Związek Pracodawców Transportu Publicznego i Unia Metropolii Polskich. Domagają się od premiera Mateusza Morawieckiego wsparcia dla branży, która ucierpiała na pandemii koronawirusa.
Wskazują, że wprowadzone obostrzenia nie do końca przystają do rzeczywistości, bo niektóre pojazdy w miejskim transporcie są przystosowane do przewozu pasażerów stojących (limit oblicza się na podstawie liczby miejsc siedzących). Wyliczają, że epidemia koronawirusa spowodowała spadek wpływów z biletów o ok. 80 proc.
- Pomimo, że przyjęty systemowy limit był dla nas niezrozumiały, wszystkie przedsiębiorstwa komunikacji miejskiej solidarnie zastosowały się do przepisów, choć miało to jeszcze bardziej negatywny wpływ na ich sytuację finansową. Epidemia COVID-19 mocno uderzyła więc w miejski transport publiczny, powodując spadek dochodu ze sprzedaży biletów o 80 proc., a obowiązek świadczenia usług przewozowych z tak wyśrubowanymi limitami pasażerów jeszcze to pogorszył, bo nie pozwolił na skorzystanie z opcji przestoju, czy też ograniczenia częstotliwości kursów czy liczby eksploatowanych pojazdów. To oznacza milionowo straty w skali Polski! - piszą w apelu.
Płocka Komunikacja Miejska już 18 marca wprowadziła możliwość zawieszenia biletów. Po wprowadzeniu restrykcji dotyczących liczby pasażerów, w godzinach szczytu bisowane są autobusy - rano i po południu widok jadących za sobą dwóch autobusów tej samej linii nie był niczym szczególnym. Sęk w tym, że w dwóch autobusach często jeździło mniej pasażerów, niż w normalnych warunkach w jednym.
Od 20 kwietnia zezwolono młodzieży powyżej 13. roku życia na wychodzenie z domu bez opieki dorosłych, a 4 maja otwarto m.in. galerie handlowe. W Komunikacji Miejskiej obserwują wzrost liczby pasażerów. Przywrócono kolejne kursy i linie - może się okazać, że dotrzymanie aktualnych obostrzeń w nowej rzeczywistości jest po prostu niemożliwe.
Sygnatariusze listu nie pozostawiają zresztą złudzeń: - Nikt w Polsce nie dysponuje taką ilością taboru, aby przy rosnącej liczbie pasażerów spełnić tak wyśrubowane ograniczenia i świadczyć usługi przewozowe - piszą. Apel na swoim fanpejdżu opublikowała Komunikacja Miejska.
Płock już dopłaca do Komunikacji Miejskiej więcej, niż przewidziano. Na razie przewoźnik dostał 2 mln złotych ekstra, ale niewykluczone, że wkrótce ratusz będzie musiał wyłożyć jeszcze więcej pieniędzy.
- Być może do końca roku może nawet 6 mln złotych więcej - mówi prezydent Andrzej Nowakowski.
Przewoźnicy domagają się wprowadzenia innych rozwiązań, które zwiększą dopuszczalną liczbę pasażerów w pojazdach. Wskazują, że przy zachowaniu rygoru sanitarnego i obowiązku zasłaniania nosa i ust nie będzie będzie większego ryzyka rozprzestrzeniania się wirusa. Chcą też rozwiązań finansowych, bo jak argumentują - nie obejmuje ich tarcza antykryzysowa, która wyklucza pomoc dla spółek komunalnych.
Proszą o odpowiedź premiera do poniedziałku 11 maja.