- Odpowiedzcie sobie państwo, co można zrobić w naszym mieście za dodatkowe 50 mln zł, gdyby tylko obecnie rządzący nie popsuli prawa, które funkcjonowało w Polsce do tej pory - mówił w piątek prezydent Płocka. Odnosił się do decyzji rządzących, które spowodują większy ubytek w dochodach miasta, przy jednoczesnym braku rekompensaty dla samorządu. - A zadania do realizacji pozostają bez zmian - podkreślał.
W piątek zaproszono dziennikarzy do płockiego Ratusza. - Opowiemy o tym, jak pewne działania odbijają się na budżecie miasta, a tym samym jak mogą później, w pewnej perspektywie, odbić się na jakości życia mieszkańców - wyjaśnił na wstępie prezydent Płocka.
W konferencji uczestniczyła posłanka Elżbieta Gapińska. - Jest tu z nami, ponieważ parlamentarzyści mogą z jednej strony wspierać prezydenta miasta, zabiegać o środki zewnętrzne na projekty, a nawet, poza wszelkim trybem, jak to stało się w Radomiu, parlamentarzyści sprawili, że budżetu państwa wpłynęło prawie 100 mln zł na remont głównej ulicy. W przypadku Płocka, niestety, obecni parlamentarzyści PiS-u, czyli partii rządzącej, są zupełnie, niestety, nieaktywni - zaznaczył włodarz Płocka. - Nie współpracują, nie wspierają, nie działają na rzecz mieszkańców Płocka.
Dodał, że po poprzedniej konferencji poświęconej m.in. wykluczeniu komunikacyjnemu Płocka, żaden z parlamentarzystów PiS-u nie zwołał własnej konferencji prasowej, by cokolwiek sprostować. - Aby powiedzieć, jak bardzo zabiegał, lobbując czy wspierając prezydenta w pozyskiwaniu środków zewnętrznych. Szkoda.
[ZT]23423[/ZT]
Dalej przypominał, że parlamentarzyści uchwalają prawo, które albo wpływa na samorząd pozytywnie, albo wręcz odwrotne. - Niestety działania obecnego rządu będą miały bardzo negatywny wpływ na funkcjonowanie samorządu w perspektywie najbliższych lat - ocenił. Wskazywał na ubytek w dochodach samorządów i wzrost wydatków.
Posłanka Elżbieta Gapińska zapewniała o swojej aktywności na rzecz okręgu wyborczego, ponieważ jest to "obowiązek parlamentarzysty". - PiS daje pieniądze tym samorządom, gdzie są samorządowcy powiązani z PiS. Od momentu objęcia rządów przez PiS nie ma pieniędzy dla Płocka z tzw. schetynówek.
Dawała przykłady działań, które docelowo uszczuplą dochody samorządu. To obniżka stawki PIT z 18 do 17 proc., niedofinansowanie dotychczasowych zadań zleconych, zwolnienie z podatku dochodowego osób do 26 roku życia (ubytek z tego tytułu powinien być zrekompensowany samorządom), wzrost cen prądu, prawo wodne, przekształcenie prawa użytkowania wieczystego. Zwracała uwagę, że płocki samorząd musiał dopłacić 5 mln zł do reformy oświaty zamiast sfinansować z tych pieniędzy inne konieczne zadania.
- W mojej ocenie deforma edukacji nie była potrzebna. Samorząd płocki będzie musiał dopłacić 2 mln zł do podwyżek dla nauczycieli, ponieważ w planach rządowych nie ma pełnego pokrycia kosztów tych podwyżek. To nie pierwszy przypadek, kiedy parlamentarzyści bronią i będą bronić polskich samorządów. PiS chce spacyfikować samorządy, które nie są po jego stronie. Dąży do centralizacji!
Prezydent dopowiadał: - Te wszystkie ustawy, które wspomniała pani poseł, będą skutkować kwotą ok. 50 mln zł. Tyle może wynieść luka w finansach miasta w 2020 r. Po jednej stronie będziemy mieli ubytek dochodów, po drugiej stronie wzrost kosztów. Największy ubytek będzie związany z obniżką stawki PIT. Skarbnik szacuje, że to ok. 11 mln zł. Podwyższenie kosztów uzyskania przychodów z kwoty 1 335 zł do kwoty 3 tys. zł rocznie to z kolei ok. 7 mln zł. Do tego trzeba dodać zwolnienie z podatku dochodowego osób do 26 roku życia - ok. 2 mln zł.
Po stronie wydatków wskazano na wzrost cen prądu. - W tym roku rząd robi wszystko, aby mieszkańcy przedsiębiorcy, samorządy tego nie odczuli. W Płocku umowa z operatorem obowiązuje do końca 2019 r. Wiadomo, że później będzie drożej, rząd nie przygotował programów osłonowych na rok przyszły - twierdził Andrzej Nowakowski. W ratuszu szacują, że będzie to wzrost wydatków o ok. 2 mln zł. W przypadku prawa wodnego to ok. 300 tys. zł za odprowadzenie wód deszczowych. Kolejne 3 mln zł - na taką kwotę oceniono niedofinansowanie dotychczasowych zadań zleconych w 2020 r. - Państwo zleca samorządom działania geodezyjne, ewidencje, sprawy związane z dowodami osobistymi, Urzędem Stanu Cywilnego. To stałe wydatki, które są niedoszacowane. Zastanawiamy się nad wynajęciem kancelarii prawnej i pójściem na drogę sądową, by te pieniądze odzyskać - dopowiadał prezydent.
Ubytek powodują, jak twierdził, skutki wprowadzonych przez rząd podwyżek wynagrodzeń od 2017 r., a które nie mają swojego odzwierciedlenia w subwencji dla samorządów. - Subwencja tylko w tym roku, tylko z tego tytułu, powinna być o 2 mln zł większa. Tak niedoszacowano. A każdy samorząd musi nauczycielom wypłacić pensje. Mówi się nauczycielom "otrzymujecie podwyżkę", natomiast nie daje wystarczającej ilości pieniędzy.
Powtarzał, że dokonane zmiany w prawie odbiją się na wielu samorządach, planowanych bądź realizowanych inwestycjach.
- Dziś nie powiemy czy i jakie inwestycje będziemy musieli zdjąć, natomiast na pewno przy tworzeniu budżetu na 2020 r te symulacje kosztów i wydatków będziemy musieli wziąć pod uwagę wspólnie z radnymi.
Posłanka Elżbieta Gapińska wtrąciła: - Jeśli państwo decyduje się na obniżenie podatków, to powinno wziąć na siebie obowiązek rekompensaty. Tak, by ten samorząd nie musiał tego brać na swoje barki. Jesteśmy dużym, zasobnym samorządem, ale w jakiej sytuacji będą mniejsze? Aby zrekompensować te straty w budżecie, być może będą zmuszone brać kredyty. Jak podejmować decyzje o inwestycjach, remontach? Część samorządów już jest na granicy bezpieczeństwa finansowego.
Prezydent wolał nie odnosić się do zapowiedzi wzrost płacy minimalnej (w 2020 r. - 2,6 tys. zł brutto, 2021 r. - 3 tys. zł, a nawet do 4 tys. zł w 2023 r.) - To mogą być skokowe wydatki także dla samorządów, potężne koszty dla szkół czy szpitali.
A gdyby Koalicja Obywatelska wygrała wybory? Posłanka odpowiadała: - Obiecujemy rekompensaty. Mówmy o pozostawieniu PIT w samorządzie, bo lepiej te pieniądze zagospodarują. Teraz PiS próbuje wszystkie pieniądze rozdzielać z centrali, decyzja idzie z rządu lub ul. Nowogrodzkiej.