Dzień po wizycie polityków Prawa i Sprawiedliwości w ratuszu, senator Marek Martynowski w obecności mediów spotkał się prezydentem Andrzejem Nowakowskim. Rozmowa trwała ponad 20 minut.
W środę w ratuszu zjawili się przedstawiciele Prawa i Sprawiedliwości, z senatorem Markiem Martynowskim na czele. Senator złożył pismo, w którym pyta m.in. o koszty zagranicznych delegacji urzędników, przyznanych nagród, premii, ryczałtów na rozmowy telefoniczne, a także listę osób zatrudnionych na stanowiskach nieurzędniczych, doradców prezydenta, członków rad nadzorczych miejskich spółek czy oświadczenie majątkowe zastępcy dyrektora Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej. Łącznie Martynowski zadał 11 pytań, a zgodnie z ustawą o wykonywaniu mandatu posła i senatora, ratusz w ciągu 14 dni musi powiadomić posła lub senatora o stanie rozpatrywania sprawy i w terminie uzgodnionym z posłem lub senatorem ostatecznie ją załatwić.
Przedstawiciele PiS zarzucali prezydentowi, że unika odpowiedzi na pytania o koszty zagranicznych delegacji czy koszty telefonów służbowych. Wczoraj Andrzeja Nowakowskiego nie było w urzędzie, bo przebywał na urlopie. Był to akurat ostatni dzień wypoczynku prezydenta, ale za pośrednictwem sekretarza Krzysztofa Krakowskiego zaprosił senatora na spotkanie w czwartek o 11:00.
[ZT]19401 [/ZT]
Panowie spotkali się w sali sejmowej i rozmawiali przez ponad 20 minut, choć przez zdecydowaną większość czasu głos miał Andrzej Nowakowski. Zaczęło się od uszczypliwości ze strony prezydenta.
- Zapraszałem pana senatora wielokrotnie, by rozmawiać o sprawach Płocka - mówił włodarz miasta.
Prezydent przekazał swoją listę obecności, a także zestaw zagranicznych wyjazdów, sięgając nawet do początku XXI wieku. Zapewnił też, że urząd w miarę ustawowych możliwości przygotuje odpowiedź na 11 pytań.
- Zabolało mnie z ust pana senatora podanie nieprawdziwej informacji. Radni mają możliwość zapytania, [o koszty zagranicznych delegacji - przyp. autora] ale nie w trybie interpelacji. Jeśli chcą, jest specjalna komisja, wszyscy mieli do tego dostęp. Musieli pana wprowadzić w błąd - mówił Nowakowski. - Bardzo żałuję, że mnie nie było, ale to była niezapowiedziana wizyta. Uniknęlibyśmy wielu nieporozumień, ale trzeba powiedzieć: to były kłamstwa.
Nowakowski wypominał Martynowskiemu, że nie pyta o ważne sprawy miasta, jak trwające inwestycje czy ich ewentualne opóźnienia, przekazał też dokument podsumowujący wykonanie budżetu Płocka za 2017 rok. Zapowiadał chęć do rozmowy i współpracy na potrzeby miasta. Zarzucił też senatorowi, że nie ma śladów interpelacji np. w sprawie połączenia kolejowego z Warszawą.
- Nie ukrywam, że z zazdrością patrzę na Radom. Wicemarszałek senatu Adam Bielan mówił publicznie, że dzięki jego lobbingowi Radom pozyskał 92 mln dofinansowania na budowę jednej drogi. Te pieniądze poszły poza jakimkolwiek trybem - przytoczył prezydent. - Ja się nie skarżę, ale od dwóch lat nie dostaliśmy nawet złotówki na "schetynówki". W tym roku składaliśmy na ul. Graniczną i Maszewską, mogliśmy otrzymać na nie po 5 mln złotych.
Włodarz miasta kwestionował też zadane przez senatora pytania. Płocki ratusz nie był jedynym, który w ostatnich dniach odwiedzili parlamentarzyści Prawa i Sprawiedliwości. Zapukali do urzędów miast m.in. w Warszawie, Koszalinie czy Łodzi.
- Trochę współczuję parlamentarzystom PiS-u, bo poszliście i zadawaliście pytania, które nie mają nic wspólnego z rozwojem miasta. Pytamy o rozwój miasta, jego przyszłość, problemy płocczan? Problemem płocczan jest np. sytuacja w Orlenie. Dwa lata temu była awaria, wydostał się benzen. Sprawa trafiła do prokuratury. Do tej pory Orlen nie upublicznił raportu, o którym mówił na posiedzeniu Miejskiego Centrum Zarządzania Kryzysowego. Mam prośbę, żeby senator dotarł do tego raportu i przekonał nas, że nic nam nie grozi - kontrował prezydent.
- Nie kwestionuję inwestycji. Widzę, że one się dzieją. Pytam po prostu o rzeczy, których nie widzimy. Nie wiem po co w taki sposób odbijać piłkę - odpowiedział Marek Martynowski.
Komentarze po spotkaniu:
Marek Martynowski:
Jestem trochę zdziwiony, bo wczorajsze spotkanie było raczej spokojne, merytoryczne. Dziś to taka próba odbicia piłki, jakby prezydent się bał pytań, które zadałem. Obarczenie mnie inwestycjami, które w mieście się nie stały, to trochę dziwna reakcja obronna, ale prezydent oczywiście ma do tego prawo. Prezydent mówił, że wicemarszałek za czymś lobbował, ale ja tego nie mogę teraz sprawdzić. Być może to kaczka dziennikarska. Jeśli udało się to prezydentowi Radomia, to tylko pochwalić. Prezydent Płocka powinien brać przykład.
Byłem radnym sejmiku wojewódzkiego i pamiętam, jak marszałek Adam Struzik co roku wpisywał do budżetu prywatyzację kolei. Chciał co roku sprzedawać koleje za 200-300 mln złotych i do tej pory mu się to nie udało. Połączenie Płocka z Warszawą nadal jest tylko w formie zapowiedzi. Radnym sejmiku nie jestem od 2006 roku, więc 12 lat już czekamy. Pytania zadane przez prezydenta powinny być raczej skierowane do ministerstwa. Oczywiście zwrócę się z nimi do ministerstwa i jak tylko dostanę odpowiedzi, prześlę je panu prezydentowi.
Andrzej Nowakowski:
Żałuję, że mnie wczoraj nie było, bo wszystkie kłamstwa bym od razu sprostował. Zostały powiedziane, a z drugiej strony nie było reakcji. Jeśli ktoś chce kogoś odwiedzić, spotkać się, to powinien dać wcześniej znać, że będzie. To kwestia kultury politycznej, której w tej chwili zabrakło. Dziś byłem gotowy do rozmowy na tematy Płocka. Jestem gotowy do rozmowy z każdym parlamentarzystą. Każdy z nich deklaruje, że chce rozmowy, a potem przez wiele lat jej nie ma.
Senator przychodzi i pyta o rzeczy, które są jawne. Radni mogą przyjść i zapytać. Rozmawiamy o tym zamiast tego, co jest ważne dla mieszkańców. Senator nie był gotowy do takiej rozmowy, a szkoda. Ja jestem do niej gotowy zawsze. Kiedy byłem posłem nieważne było dla mnie, że prezydent Płocka jest z PiS-u. Pojechaliśmy do ministerstwa sportu i turystyki i udało się pozyskać środki na budowę hali widowiskowo-sportowej. Jestem otwarty, możemy jechać do ministerstwa dzisiaj i poprosić o wsparcie na stadion. Potrzebny jest jednak partner po drugiej stronie. Trzeba wierzyć w swoje miasto, bo jak nie, to pozostaje pytanie o pierdoły. Bez względu na to, kto jest prezydentem, urzędnicy dostają nagrody. Chce się przykryć, że ktoś w rządzie wziął nagrody, bez sensu. Mam o tyle dobrze, że prezydent żadnych nagród nie dostaje