Prezydent na podwyżki dla pracowników administracji samorządu terytorialnego w przyszłym roku ma 5,5 mln złotych, ale zdaniem całej rady to za mało.
Nadzwyczajna sesja rady miasta to efekt wniosku klubu radnych Prawa i Sprawiedliwości, którzy domagają się podwyżek dla pracowników obsługi szkół oraz żłobków. W tej sprawie interpelował, Marek Krysztofiak, radny PiS i przewodniczący sekcji oświaty w płockiej "Solidarności". Cytował on pismo pracowników Miejskiego Żłobka nr 4, którzy zwracali uwagę na wynagrodzenie na "żenująco niskim poziomie". Jak argumentował radny, wielu pracowników, po odliczeniu premii i dodatków za wysługę, nie ma nawet ustawowej płacy minimalnej.
- Nie było żadnej zorganizowanej akcji, a mimo to zebrano 756 podpisów pracowników obsługi szkół - mówił Krysztofiak. - Do tego jeszcze 88 podpisów pracowników żłobków, którzy również się do mnie zwrócili z prośbą o pomoc. "Jesteśmy zdesperowani, czujemy się poniżani. Chcemy godnie żyć" - cytował pismo radny.
Prezydent poszukał więc środków na podwyżki dla pracowników obsługi administracji samorządu terytorialnego, pod których podchodzą również pracownicy szkół, którzy nauczycielami nie są. Zaproponował w przyszłym roku 5,5 mln złotych, co przełożyłoby na średnią podwyżkę o 180 złotych brutto dla jednego etatu (podwyżka obejmie 2876 etatów), ale dopiero od kwietnia 2018 roku. Nie spodobało się to przybyłem na aulę pracownikom oświaty.
- Mamy świadomość, że płace w oświacie są zróżnicowane. W tym momencie możliwe, że wynagrodzenie w żłobkach wzrośnie o 200 złotych, ale wtedy w innych jednostkach np. o 150. Dziś mówimy o średniej, a to 180 złotych od 1 kwietnia 2018 roku - mówił prezydent Andrzej Nowakowski. - Ostatnie podwyżki dla nauczycieli były w 2012 roku, a u pracowników obsługi nie było ich od 2014 roku, ale nie miała ich też żadna inna grupa. Przez dwa lata mieliśmy deflację, dziś mamy inflację. Dlatego rozumiem, że w przyszłym roku musi być podwyżka.
Radni PiS zarzucali prezydentowi, że podwyżki rozdaje tylko w roku wyborczym, a kwota samej podwyżki jest "śmieszna".
- Jeśli podzielimy to na cały rok, to wychodzi 130 złotych, czyli ok. 100 netto. Jak dyrektor zacznie dzielić, będzie to 40-50 złotych. To nie jest podwyżka panie prezydencie - wyliczała Wioletta Kulpa, przewodniczą klubu radnych PiS. - Jako klub złożymy wniosek o podwyżkę 300 złotych i to od stycznia, a nie od kwietnia.
Dodała również, że jej zdaniem podciąganie do minimalnego wynagrodzenia premii i dodatków za wysługę jest naciąganiem prawa.
Prezydent wskazywał, że w przypadku wprowadzenie podwyżki (w niższej wersji), potrzeba już nie 5,5, a 7,5 mln złotych. Radni PiS odpowiadali, że to wina prezydenta, bo podwyżki powinny być systematyczne, a nie tylko w latach wyborczych. Wskazywali też, że przyszłoroczny budżet ma być rekordowy, więc znalezienie dodatkowych kilku milionów "nie powinno być problemem". Marek Krysztofiak złożył więc wniosek o podwyżkę w wysokości 300 złotych, od 1 stycznia 2018 roku. Przewodniczący zarządził 15-minutową przerwę.
Radni się naradzali, dyskutowali nad wnioskiem, a kiedy wznowiono obrady okazało się, że radni PO i PSL... podzielają zdanie kolegów z PiS-u i również chcą 300-złotowych podwyżek dla pracowników obsługi szkół. Wniosek do prezydenta został przegłosowany jednomyślnie.
Na razie jest to tylko wniosek, a nie zobowiązanie prezydenta. To, czy na podwyżki dla tej grupy znajdzie się 5,5 mln czy może więcej, okaże się podczas dyskusji nad przyszłorocznym budżetem.