reklama

Podporucznik z prezydenckim odznaczeniem

Opublikowano:
Autor:

Podporucznik z prezydenckim odznaczeniem - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Wiadomości- Dla mnie to przepiękny dzień, o którym nie śmiałam nawet marzyć – mówiła wzruszona Janina Więznowska-Siuta. Jako podporucznik Wojska Polskiego odebrała od wojewody mazowieckiego odznaczenie za zasługi dla kraju. Kobieta ma już 92 lata. - Kiedyś mówiło się, że człowiek rodzi się pod dobrą lub złą gwiazdą, a jego dalsze życie zależy od jakości tej gwiazdy. Ta dla niej musiała być najwyższego sortu – stwierdziła Zofia Cierpikowska-Maj.

- Dla mnie to przepiękny dzień, o którym nie śmiałam nawet marzyć – mówiła wzruszona Janina Więznowska-Siuta. Jako podporucznik Wojska Polskiego odebrała od wojewody mazowieckiego odznaczenie za zasługi dla kraju. Kobieta ma już 92 lata. - Kiedyś mówiło się, że człowiek rodzi się pod dobrą lub złą gwiazdą, a jego dalsze życie zależy od jakości tej gwiazdy. Ta dla niej musiała być najwyższego sortu – stwierdziła Zofia Cierpikowska-Maj.

- Druga wojna światowa to była lekcja, którą nie wszyscy mogą zrozumieć, bo aby ją w pełni pojąć, trzeba było przeżyć – uznała Janina Więznowska-Siuta, podporucznik Wojska Polskiego i honorowa prezes płockiego Oddziału Związku Inwalidów Wojennych Rzeczypospolitej Polskiej chwilę po odebraniu z rąk wojewody mazowieckiego Zdzisława Sipiery odznaczenia, które 5 lutego 2015 roku przyznał jej prezydent Bronisław Komorowski. Był to Złoty Krzyż Zasługi za działalność kombatancką i społeczną. W tracie spotkania w ratuszu uhonorowali ją również kombatanci ze Związku Kombatantów RP i byłych Więźniów Politycznych wręczając Kombatancki Krzyż Zwycięstwa.

Dla kobiety to był niesamowicie wzruszający moment. - Pani żyła dla innych – dziękował jej także prezydent Andrzej Nowakowski. - Ależ to była przyjemność – stwierdziła 92-latka, która wszystkich przy stole zaskakiwała wigorem i poczuciem humoru. - Przez wiele lat działałam społecznie, a ludzie stukali się o tu – popukała się w czoło. Mówili, niech już pani nie opowiada, że nie czerpię z tego korzyści. A ja się zwyczajnie cieszyłam, że mogę komuś pomóc. Z zawodu jestem pielęgniarką.

O bohaterce uroczystości, o „swojej Janeczce” bardzo ciepło wypowiadała się Zofia Cierpikowska-Maj, która pełni funkcję prezeski w płockim Związku Inwalidów Wojennych RP. - Ona jest dla nas takim opiekuńczym duchem – zwróciła się do niej z przygotowaną laudacją jeszcze z okazji dziewięćdziesiątych urodzin Więznowskiej-Siuty. - Apeluję, aby nikt ani myślał nam jej zabrać – i opisała życie tej kobiety ubranej w białą koszulę i szary żakiet, z krótko przystrzyżonymi włosami, siedzącej przy stole i wpatrzonej w czerwone pudełeczko z odznaczeniem.

- Otóż nasza Janeczka urodziła się w październiku 1924 roku w Narkiewiczyźnie jako pierwsze dziecko państwa Marianny i Józefa Spieków. Był to czas niewyobrażalnej dzisiaj powojennej biedy, szalejących epidemii i hiperinflacji, prawie powszechnego wśród kobiet analfabetyzmu. W tym roku rozpoczęły się słynne reformy Władysława Grabskiego. Kraj zaczął odrabiać wielowiekowe zacofanie i spuściznę po zaborach i wojnach – jednak drogę do edukacji otworzyła przed nią miejscowa dziedziczka, która udostępniła swój dom na szkołę, a po przeprowadzce do Tłubic, kończy 4-oddziałową szkołę. Marzyła o dalszej edukacji, nawet ciocia z Warszawy chciała zabrać ją do stolicy. W zamian za własny pokój, miała sprzątać u sąsiadów, ale plany nastolatki przekreślił wybuch drugiej wojny światowej.

W 1941 roku wywieziono ją na przymusowe roboty w okolice zagarniętej przez Hitlera Kłajpedy. W pociągu znalazła się z Litwinami, Francuzami, Rosjanami, Ukraińcami, innymi Polakami. - Trafiła do zamożnych ludzi, ale właściciel był alkoholikiem i sadystą – kontynuowała Cierpikowska-Maj. - Traktował ją z pogardą, znęcał się fizycznie i psychicznie. Aby nie trafiła na samo dno, zabrał ją do siebie inny Niemiec – gdzie musiała pracować od 3.00 nad ranem do godziny 23.00 w nocy. Hodowano tam bydło.

W 1944 roku Niemcy na wieść o zbliżającym się froncie wschodnim zaczęli uciekać. Wraz z inną Polką, bez żadnych dokumentów, podjęły decyzję o powrocie do kraju, co tylko spotęgowało problemy. Padło podejrzenie o szpiegostwo. Udaje im się dotrzeć do Suwałk. Pani Janina wstąpiła tam 11 listopada 1944 roku do II Armii Wojska Polskiego, jednak mundur włożyła dopiero po dotarciu do Lublina. Skierowano ją do Głównego Urzędu Zaopatrzenia Wojska, z którym przemieszczała się za frontem. Do cywila wróciła w grudniu 1945 roku będąc już w Warszawie. Jedzie do Gdańska i tam zatrudnia się w Zakładach Dziewiarskich. Jednocześnie pracuje przy odgruzowywaniu miasta. W pierwszej połowie lat 50. w Jeleniej Górze z wynikiem celującym ukończy Państwową Szkołę Pielęgniarską, może iść na studia medyczne. Zamiast marzenia, ostatecznie wybiera pracę w jeleniogórskim szpitalu na oddziale dziecięcym. Maturę zdaje mając już 35 lat.

Do Płocka przyjeżdża jako emerytka w 1985 roku. Osiedla się w pobliżu brzegu Wisły. - Kiepsko tam z komunikacją panie wojewodo – uczulała przewodnicząca. - Za rzadko jeżdżą autobusy. Ale proszę Państwa, muszę jeszcze powiedzieć, że jest to kobieta czynu, urodzony działacz społeczny o predyspozycjach przywódczych. Jest wzorem pracowitości i wrażliwości na ludzką biedę. Nadal zachowuje młodzieńczy uśmiech i uwodzicielskie spojrzenie. No popatrz na pana wojewodę – dowcipkowała. - Jest idealnym przykładem starej maksymy: „Jedni są wiecznie młodzi, inni są wiecznie starzy, bo to sprawa genów i charakterów, a nie kalendarzy”. Życzymy jej 100 i więcej lat w takiej dobrej kondycji.

Po niej przemawiał jeszcze pułkownik Antoni Jelec, który także przekroczył już wiek 90 lat. - Jako żołnierz dobijałem III Rzeszę, byłem też w bolszewickim „raju”. Na cmentarzu leży już 530 kombatantów. Zostało nas może około stu osób, w tym jeden, może dwóch rodowitych płocczan. Czy to reszta wybrana czy pozostawiona przez Boga na ziemi? - dalej mówił jeszcze o zapoczątkowanej akcji z tabliczkami umieszczanych na mogiłach poległych kombatantów z napisem „Weteran wony 1939-1945”. - Idzie pomału, ale to, co robimy, przynajmniej zostanie dla pamięci następnych pokoleń.

Fot. Karolina Burzyńska/Portal Płock

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE