Płocki podróżnik uwolniony! Jest już na terenie Europy. - Traciłem nadzieję, byłem w 4 więzieniach

Dramat płocczania opisywaliśmy kilka dni temu. Autor rekordu Guinessa na najdłuższy, trwający 49 godzin dzień, wpadł w kłopoty podczas wyprawy do Demokratycznej Republiki Kongo. W połowie lutego mężczyzna podróżował pomiędzy kilkoma miejscowości w sercu Afryki, gdzie został aresztowany. Demokratyczna Republika Kongo w ostatnim czasie stała się niebezpiecznym krajem, doszło tam do próby zamachu stanu. Mariuszowi Majewskiemu postawiono m.in. zarzuty szpiegostwa. W pokazowym procesie został skazany na karę dożywotniego pozbawienia wolności, choć prokurator żądał nawet kary śmierci. 

Polak przeżywał dramat, bo w tym kraju Polska nie ma nawet ambasady. Od kilkunastu lat polskimi obywatelami tam zajmuje się ambasada w Angoli. Mężczyzna był zdany sam na siebie, nie rozumiał ani słowa. W kongijskim więzieniu spędził kilka ostatnich tygodni.

Pomogło nagłośnienie sprawy w mediach. Wysiłki Ministerstwa Spraw Zagranicznych przyniosły efekt. Ze swoim kongijskim odpowiednikiem telefonicznie w tej sprawie miał rozmawiać także prezydent Andrzej Duda. Udało się - 28 maja Radosław Sikorski, minister spraw zagranicznych, poinformował, że Mariusz Majewski wrócił do Europy. 

- Zatrzymany w Demokratycznej Republice Konga i niesłusznie skazany Polak, pan Mariusz Majewski, jest już bezpieczny w Europie - przekazał za pośrednictwem platformy X minister Sikorski. 

Polska Agencja Prasowa podała, że płocczanin we wtorek przyleciał do Brukseli, gdzie jest pod opieką polskiego konsulatu. 

- Jestem słaby, tak psychicznie i fizycznie. Poza tym zadowolony, że wracam - powiedział w rozmowie z TVP Info Majewski. - Samo więzienie jest straszne, a w Afryce jest jeszcze straszniejsze. 

Przyznał, że bywały momenty, w których tracił nadzieję. Przebywał w 4 różnych więzieniach. Przyznał, że został aresztowany tylko dlatego, że ma polski paszport.