Na zaproszenie płockiego WOPR-u i PKN Orlen do Płocka przyjechał Paweł Korzeniowski. Mistrz Polski, Europy, Świata przybliżał kwestie związane z uprawianiem sportu i poprowadził trening dla najmłodszych.
Od kilku lat płockie Wodne Ochotnicze Pogotowie Ratunkowe, przy wsparciu Orlenu, prowadzi lekcje pływania dla płocczan. Tegoroczna edycja "bezpłatnych lekcji pływania" jest już trzecią. W każdej udział bierze 100 osób, uczniów szkół podstawowych i osób powyżej 40. roku życia. Łatwo policzyć że w czerwcu dzięki temu programowi lepiej w wodzie będzie radzić sobie 300 płocczan.
- Sukces jest: osoby potrafią pływać - mówiła Wioletta Kulpa, kierowniczka działu CSR w PKN Orlen. - Chodzi też o bezpieczeństwo, dawanie sobie samemu rady na otwartych akwenach. Stąd też kolejny projekt "Bezpieczne kąpielisko w Grabinie", od którego w zasadzie rozpoczęliśmy. Chcieliśmy umożliwić ludziom w pełni korzystać z kąpieliska-na plaży, ale też w wodzie.
Jak dodała Kulpa, w tym roku kąpielisko w Grabinie ma wyglądać jeszcze lepiej, niż w poprzednim sezonie. Jak z kolei mówił Piotr Lisiocki z WOPR-u, w najbliższych miesiącach kursu nacisk będzie położony na samoratownictwo.
- Będziemy mówili czego nie robić, aby bezpiecznie wypoczywać i jak ewentualnie pomóc, kto wymaga pomóc - wyjaśnił. - Szkolimy osoby w każdym wieku, nawet osoby które mają traumatyczne przeżycia z wodą i 20-30 lat nie pływały. Mamy osoby, które jeszcze w październiku bały się włożyć głowę do wody. Widzimy duży postęp.
Przez blisko pół godziny trwało spotkanie z Pawłem Korzeniowskim. Jak mówił olimpijczyk, w trakcie swojej bogatej kariery zdobył ponad 500 medali, a każdy kolejny sukces tylko go napędzał. Skąd się wzięło pływanie? Jak mówi sam, po prostu nie mógł usiedzieć w miejscu. Korzeniowski wygrywał niemal wszystkie możliwe tytuły, ale w jego dorobku brakuje krążka olimpijskiego. Najbliżej był w Atenach w 2004 roku, miał wówczas 19 lat.
- Byłem cały czas rozwijającym się zawodnikiem, nie wstrzeliłem się w rok olimpijski. Myślę, że gdyby przypadło to rok-dwa lata później, szanse byłyby dużo większe. Widzę, jakie błędy zostały popełnione. Wtedy nie uważałem, że dieta jest aż tak ważna, a dziś widzę, że to duży błąd. Po prostu nie miałem doświadczenia. Metody treningowe też były inne - opowiadał Korzeniowski.
Wspominał też trium na Mistrzostwach Świata w 2005 roku w Montrealu. Z jakiegoś powodu nie wystartował tam Michael Phelps, absolutny dominator dyscypliny.
- Bartosz Kizierowski opowiadał mi, że Phelps powiedział, że zaraz są Mistrzostwa Ameryki i tam pokaże, kto jest najlepszym delfinowcem. Popłynął trzy dziesiąte sekundy gorzej ode mnie. Nie chciał wtedy w ogóle z nikim rozmawiać - wspominał.
Dawał też rady młodym adeptom pływania. Dla małych dzieci ma to być przede wszystkim zabawa. Przestrzegał też przed nadmiernym treningiem, bo nie przynosi to pożądanych efektów.
- Motywowało mnie to, że wyjeżdżałem na zawody. Mogłem poznawać ludzi, zobaczyć jak wyglądają miasta w Polsce i za granicą. Uczucie zdobycia pierwszego medalu było niesamowite. Jeśli ktoś to poczucie, będzie chciał kolejnych triumfów - opowiadał. - Nawet jeśli nie pójdzie nam na zawodach, spadną okulary czy opijemy się wody... mi też się to zdarzało. W wieku 10 lat spadły mi spodenki do kolan, to bardzo śmieszna sytuacja. To była taka dobra lekcja. Nie zawsze jest kolorowo, że zdobywamy medale i wszyscy robią sobie z nami zdjęcia. To tylko czubek góry lodowej. Do niektórych zawodów szykowałem się pół roku i nawet jeśli medalu nie zdobywałem wiedziałem, że ta praca nie poszła na marne.
Po krótkim spotkaniu przyszła pora na to, na co czekali najmłodsi. Mistrz założył kąpielówki i okulary i przepłynął 100 metrów różnymi stali. Później poprowadził trening dla młodzieży.